CI WSPANIALI MĘŻCZYŹNI: …NA SWYCH JEŻDŻĄCYCH MASZYNACH

Dzisiaj będzie niewiele tekstu, ale za to sporo oglądania – postanowiłem mianowicie pokazać Wam, jak dokładnie wyglądały wielkie wyścigi w czasach, kiedy świat był czarno-biały, ludzie porozumiewali się za pomocą plansz z napisami, bardzo szybko przebierali nogami i co chwilę ślizgali się na skórkach od banana albo dostawali w twarz tortem.

Tak naprawdę, to pokażę Wam dzisiaj dwie epoki: pierwszy z czterech klipów, jakie przygotowałem na dziś – to ten pierwszy, obejmuje lata 1903-1914: widzimy na nim kolejno zawody o Puchar Gordona Bennetta oraz Grand Prix Francji z lat 1906, 1908 i 1914. Pozostałe trzy filmy to Epoka Niklu: najpierw wyścigi z lat dwudziestych, potem – różne edycje Mille Miglia z kolejnej dekady, i wreszcie era Srebrnych Strzał, czyli końcówka lat 30-tych i tory Monaco, Montlhéry, AVUS i nieistniejący już dziś obiekt w Trypolisie.

Wpisy o dawnym sporcie samochodowym publikowałem już wcześniej w niniejszej serii, która oczywiście będzie kontynuowana – dlatego tym razem nie będzie długich elaboratów. Jeżeli coś Was szczególnie zaintrygowało, pytajcie w komentarzu, postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Zapraszam!!

32 Comments on “CI WSPANIALI MĘŻCZYŹNI: …NA SWYCH JEŻDŻĄCYCH MASZYNACH

  1. Niestety, u mnie widać tylko pierwszy filmik. Silverlight to zło! Nie lepiej było to na youtuba wrzucić?

    • Dobra, refresh strony, jakieś tam kombinowanie z wtyczkami i działa (sam nie wiem jak to zrobiłem). Ale nadal – Silverlight to zło 😉

      • Przepraszam, w tematach technicznych z dziedziny IT jestem zupełnym lajkonikiem 😉

        Czy masz jakiś łopatologiczny sposób, który mógłbym zastosować, żeby to poprawić…?

      • Upload filmików na youtuba i potem w opcji “udostępnij” masz coś w stylu “umieść na stronie”, czyli kod HTML, który możesz sobie dorzucić do wpisu :).

        Youtuba wszystko ogarnie, z silverlightem bywają cuda

  2. Wyobraźcie sobie jaki to musiałby być szok, gdyby na taki rajd w roku 1920 podjechać czymkolwiek z czasów dzisiejszych; nawet jakimś paździerzem. Może i Syrena mogłaby robić wrażenie, a taki Daewoo Lanos to sprawiłby, że ludziom zadki by poodpadały z wrażenia.
    Niektórzy uważają, że w pewnym sensie wiele się nie zmieniło od 100 lat – lejesz benzynę, zapalasz, tłok idzie góra – dół, napęd na koła i koniec, ale tak naprawdę miała miejsce istna rewolucja.
    Przy okazji – widzę tylko pierwszy filmik – zapewne rzeczony silverlight. Mam stary komputer, ale przeglądarka jest nowa i zazwyczaj wszystko z internetów mi działa.

    • pytanie czy ten Lanos wytrzymałby 3000 kilometrów po dziurach i wertepach głębszych niż dekolt Angeli Merkel, no i czy łyknąłby paliwo o liczbie oktanowej w okolicach 65 przechowywane w średnio czystych bańkach po mleku…

      • Wertepów pewnie by nie ogarnął, choćby z powodu dużo mniejszych kół. Co do paliwa, założyć jeszcze ze 2 filtry i może by to dało radę 😉
        Ale problemem była by liczba oktanowa. Przecież jechało by to ciągle na spalaniu stukowym…

    • Wszystkie filmy oprócz ostatniego przekonwertowałem na format mp4, z którym WordPress powinien sobie radzić bez przeszkód. Moja przeglądarka to najnowszy Firefox – śmiga wszystko bez zarzutu (również ten ostatni film, z którym faktycznie platforma blogowa może mieć problemy – ale jak widać u mnie, nie musi).

      P.S. Co do Lanosa – hurgot sztancy powiedział już wszystko: te auta nie dałyby sobie rady na drogach sprzed stu lat. Prędzej już jakaś konkretna terenówka 🙂

      • Hm, na drogach lokalnych sprzed stu lat to pewnie nie, ale na takich jak w na ostatnim filmiku to raczej tak. Poza tym drogi w Galicji z początku wieku XX nie były zbyt reprezentatywne, a na lokalnych większych trasach w zachodniej Europie myślę, że jadąc bardzo ostrożnie dałoby się zachować dzisiejsze auto w jednym kawałku.
        A co do samego Lanosa – ponoć (znam tylko jednego użytkownika), to auto wiele zniesie i jest o wiele trwalsze niż by się mogło wydawać.
        Niemniej jednak wyglądało by jak twór z innej planet w tamtym okresie.

    • W weekend widziałem 206 wlatującą z zablokowanymi kołami na trawnik, ruszającą na rzeczonym trawniku sporym ogniem i z prędkością ok 40 zeskakującą z krawężnika z powrotem na drogę, nic nie odpadło, więc te dzisiejsze samochody niekoniecznie musiałyby się rozpaść.
      Zresztą Mercedesy i Peugeoty jeżdżące po Afryce mają pewnie przebiegi po kilka mln km i dalej jeżdżą, a drogi podejrzewam podobne jak u nas na początku XX w.

      • Peugeoty i Mercedesy z Afryki to są konstrukcje z lat 60-tych (404, 504, W123).

        W czarnej Afryce nie byłem, co najwyżej w Maroku – a tam drogi są w większości przypadków lepsze niż u nas 😉

      • Ja Afrykańskie drogi widziałem tylko w serii “Mordercze przeprawy”, więc możliwe, że powybierano bardziej efektowne kawałki. Z bliższej odległości słyszałem, że poza większymi miastami drogi na Ukrainie są fatalne a Ukraińcy wolno nie jeżdżą i te Lanosy jakoś się nie rozpadają. Takie luźne dywagacje;)
        504 i 505 miały z przodu kolumny, jak większość samochodów z lat 90 i dzisiaj, belka skrętna jest prostsza od wielowahaczowego sztywnego mostu (dwie tuleje zamiast 10), nawet tylne zawieszenie Poloneza jest bardziej skomplikowane. Do tego w latach 90 sztywność i wytrzymałość samej karoserii uległa gigantycznej poprawie, więc uważałby z tezami, że po kilku tys. km współczesne samochody by się rozpadły 😉

      • no ale kom-on – porównujesz dzisiejsze drogi ukraińskie, dziurawe ale utwardzone, z przedwojennymi które były używane w 90% przez wozy konne?

  3. Oglądnąwszy wszystkie filmiki nasuwa się następująca myśl- w ciągu paru raptem lat między 1903 a 1914 samochody nabierają niesamowitego szwungu, a przynajmniej tak się to odbiera. Po drugie na pierwszy rzut oka widać, że te najwcześniejsze wyścigówki wcale nie chciały skręcać- walka z nimi to jak jeżdżenie poślizgami ciężarówką- niby można, ale to ciężka sprawa i wymaga co nieco odwagi. O usterkowości i walce z materią nieożywioną już nie wspominając.
    Chmury dymu i kurzu ciągnące się za autami przypomniały mi anegdotkę mojego ś.p. Taty (rocznik 1937), który wspominał, że w czasie okupacji w Głownie, w którym się wychował, gdy raz na tydzień przejechał drogą jakiś samochód, to wszystkie dzieciaki z miasteczka pędziły powąchać zapach spalin. Egzotyka, panie.

  4. “Error loading this resource” Youtube proszę lub Vimeo.

  5. Bardzo dobra robota! A dobór podkładu muzycznego imponujący. Brawo!
    Oglądając te filmiki nieustannie cisnęło mi się na myśl: “Ale darli!”.
    Wygląda na to, że wszyscy wciskali pedał w podłogę i… do przoooooduuuuu!!!.
    Ale to w końcu wyścigi, więc czemu ja się dziwię. 🙂

    • dziś to już wcale nie jest takie oczywiste – limity paliwa, limity wykorzystania silników, team orders…

      • Ależ wtedy też były limity!! Np. w którymś roku przed I w.ś. (nie pamiętam z głowy, w którym) zużycie paliwa w Grand Prix Francji ograniczono do 30l/100km. A co do team orders, to na pewno kiedyś opiszę GP Francji z 1914r., gdzie dwóch zawodników Mercedesa dostało zadanie jazdy na 101% od poczatku, żeby zarżnać silniki przeciwnikom. Swoje też zarżnęli, ale po odpadnięciu ich oraz czołowych Francuzów okazało się, że na czele wyścigu pozostały inne Mercedesy, jadace dotad spokojnie i oszczędzajace siły, przez co trofeum trafiło w ręce Niemców. Tak że tego – nic nowego pod słońcem.

    • Ciekawe ile mięli świadomości że jak coś nie wyjdzie to raczej nie uda się przeżyć…
      Ciekawe czy dzisiejsi mistrzowie F1 odważyli by się tak…

      • Do I wojny światowej, o dziwo, ginęło stosunkowo niewielu kierowców. W epoce międzywojennej było to częstsze, ale jeszcze bez katastrofy. Prawdziwy pogrom to dopiero lata 50-te i 60-te, aż do połowy 70-tych.

  6. obejzalem, bardzo fajny pomysl 🙂 odnioslem bardzo podobne wrazenie do Fabrykanta, ale zabawa musiala byc przednia 🙂
    co do wytrzymalosci dzisiejszych samochodow – to najlepiej pojsc sobie na wrak race poogladac, w wiekszosci poddaja sie szybko, ale japonczyki daja rade, najlepiej Hondy (one to i caly wyscig bez chlodzenia przejezdzaja po rozwaleniu/odpadnieciu chlodnicy i dalej jezdza, ale i np Fiesty tez sie dobrze sprawdzaja, tylko ta ich tylna belka sie rozlazi i kola sa juz tak /-\ ale dalej jada 🙂

  7. W zasadzie te filmy są na lekkim ‘dopingu’ i w rzeczywistości oni AŻ TAK szybki nie dymali. Powszechne jest lenistwo przy robieniu kopii ze starych taśm filmowanych na 16 i 18 kl/s, przez co ruch jest nienaturalnie przyspieszony (to przebieranie nóżkami), rzekomo w celu uniknięcia uciążliwego migotania. Jakby uciążliwe nie było oglądanie ruchu kilkanaście procent przyspieszonego.

    • W 1903r. maksymalne szybkości wyścigówek wynosiły około 120-150 km/h, średnia szybkość zwycięzcy Pucharu Gordona Bennetta to 89 km/h.
      W 1914r. – maksymalna 160-180 km/h, średnia zwycięzcy GP Francji – 105 km/h.

      W latach 30-tych to już był kosmos: bolidy przekraczały z łatwością 300 km/h, a przeciętne, w zależności od toru, wahały się w granicach 150-200 km/h (na obiektach drogowych, jak Spa albo Trypolis, na owalach było nawet sporo więcej).

      • Wiem, wiem. Choć faktycznie sporo scen jest (chyba) poprawnych, co w sumie obecnie jest dużo łatwiejsze do zrobienia w obróbce cyfrowej. Niemniej ten efekt gdzieniegdzie widać (najlepiej patrzeć na publiczność w tle). Widać to na 2. filmie, na początku (szybko) i na końcu (normalnie), gdzie jest w kadrze dużo ludzi i po ich ruchach widać o co mi chodzi. Początek 3. filmu też wygląda dobrze.

    • Te szybkie filmy tak wyglądają dlatego, że ówczesne klisze filmowe nie mogły naświetlać się szybciej. Dlatego graniczna ilość klatek to właśnie te 17-18/s.
      To nie koniecznie chodzi o leniwość w kopiowaniu. A uwierz, nie chciałbyś oglądać filmików migających. Poza tym takie migające filmiki mogły by powodować napady epilepsji.

  8. Miałem kiedyś okazję bujnąć się fajnym GT 250/h po jedno jezdniowej drodze asfaltowej będącej tzw obwodnicą mojego miasta.Droga ta przy takiej szybkości wydawała się być szerokości dłoni co powodowało “lekki” dyskomfort dla osoby normalnie poruszającej się w tempie zbliżonym do przepisowego,nie wspominając o lekkim lewitowaniu w/w GT.Osobiście nie wyobrażam sobie jazdy takimi trumnami na kołach (jak na filmach)z taką szybkością i po takich klepiskach,postępowanie tych kierowców kojarzy mi się z dowcipem o ślepym koniu,który to z powodu swojej ślepoty galopował nie zważając np na zamknięte wrota od stajni…

    • Takie odczucie to tylko kwestia przyzwyczajenia. Jak po długiej szybkiej trasie wjedziesz do miasta i zwolnisz do 50 km/h, to wydaje ci się, że stoisz. Tak samo działa to w drugą stronę – jak na co dzień jeździsz wolno, to chwilowe przyspieszenie może objawiać się “lekkim” dyskomfortem.

  9. Czy istnieją jakieś dane co do śmiertelności podczas podobnych zawodów? Bo umówmy się – bezpieczeństwo w takich pojazdach było równe zeru, a jakiejkolwiek kontroli trakcji, o ile dobrze wiem, jeszcze nie wynaleziono 🙂

    • Jasne, że sa dane. W wyścigu Paryż-Madryt w 1903r., a dokładniej – na jego pierwszym etapie, Paryż-Bordeaux, zginęło 10 osób – przeważnie widzów. Ale to był wyjatek, po którym zreszta zakazano na dobre wyścigów na drogach publicznych. Generalnie nie było tak źle, jak mogłoby się wydawać. Prawdziwe krwawe żniwo to dopiero lata 1950-75, bo wtedy był naprawdę szaleńczy stosunek mocy i przeciażeń do możliwości podwozi i poziomu zabezpieczeń (czytaj – ich zupełnego braku). W tamtym okresie nie było chyba sezonu F1 bez wypadków śmiertelnych.

      • A i tak najciekawiej wyglądały wyścigi grupy B. te rozstępujące się przed samochodem tłumy 😀
        Dzisiejsze rajdy wydają się być trochę jałowe…