SILVA RERUM: Jameson Avenue w Salisbury

Na zdjęciu scenka z Jameson Avenue w Salisbury z roku 1970. Końcówka imperialnej Anglii, imperialnego systemu monetarnego (1 funt = 20 szylingów, 1 szyling = 12 pensów) i imperialnej kariery angielskiej motoryzacji.

Wielka Brytania tak naprawdę od dawna nie była już nawet cieniem potęgi z czasów wiktoriańskich, ale wciąż jeszcze miała sporo do stracenia. Na przykład przemysł samochodowy. Związki zawodowe były tam bardzo silne, bo branża, jako niezwykle pracochłonna, cierpiała na chroniczny niedobór rąk do pracy, zwłaszcza tej najmniej kwalifikowanej (popyt na pracę ze strony przemysłu motoryzacyjnego był jednym z głównych czynników napływu imigrantów do Europy Zachodniej – najpierw z Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Grecji i Jugosławii, potem zaś z Turcji, krajów arabskich, Afryki i Indii. Niektórzy producenci wręcz otwierali punkty rekrutacyjne bezpośrednio w tych krajach!!).

Związkowcy wykorzystywali tę sytuację i już od jakiegoś czasu wrzeszczeli, że pracownicy fabryk samochodowych za dużo pracują i za mało zarabiają, choć sektor motoryzacyjny płacił znacznie powyżej średniej dla danego poziomu kwalifikacji i kraju. Jak to się skończyło, wiemy wszyscy. Już kilkanaście lat później katorga pracowników brytyjskich zakładów dobiegła końca – nie musieli już wcale przychodzić do pracy. Z niegdyś drugiego największego przemysłu motoryzacyjnego na świecie zostały zgliszcza dogorywające jeszcze do końca stulecia i będące wdzięcznym tematem niewybrednych dowcipów (m. in. dla niejakiego Jeremiasza, Syna-Clarka).

Za to miasto Salisbury czekał znacznie lepszy los: zostało stolicą kraju!! Tylko tyle, że zmieniło nazwę: Od 1981r. nazywa się Harare, zaś państwo – Zimbabwe.

Foto: Rob, Licencja CC

(post z klasycznie.eu, 6.III.2014)

5 Comments on “SILVA RERUM: Jameson Avenue w Salisbury

    • Czytając takie rzeczy zawsze się zastanawiam, czy w Afryce starsi ludzie też powtarzają nasze swojskie “Co oni zrobili z tym krajem…?”

      • historia jakich wiele z Kubą na czele (proszę, jaki ładny rym)

  1. Jako posiadacz reprezentanta zdechłej brytyjskiej motoryzacji, za każdym razem się zastanawiam- jak oni mogli upaść tak nisko. To było prawdziwe światowe imperium samochodowe. Brytolskie koncerny miały montownie chyba na każdym kontynencie. Druga wojna, co prawda dała im się we znaki, wydali kasę na ratowanie swoich tyłków (nasze- bez żenady zdradzili), kolonie im się zbuntowały, ale zmarnowanie calusieńkiej gałęzi przemysłu samochodowego (i to jednego z najstarszych)- to nie do pojęcia.

    • Imperium było jedynie fasadą już od I wojny światowej – to na nią Brytole wydali właściwie cały majątek i już wtedy zdali sobie sprawę, że to koniec ich mocarstwowości. Potem był Wielki Kryzys i II wojna, któe tylko przyspieszyły sprawę.

      A co do przemysłu samochodowego, to naprawdę przyczyniły się do tego związki zawodowe w latach 70-tych. Po pierwsze, wywindowały koszty do niebotycznych poziomów, a po drugie, organizowane przez nich strajki całkowicie sparaliżowały fabryki, naraziły firmy na ogromne straty i obniżyły jakość produktów do poziomu żerańskiej FSO z lat 80-tych. Poza Rollsem angielskie samochody tak naprawdę nigdy nie grzeszyły jakąś szczególną niezawodnością i jakością wykonania (one tylko wyglądały w sposób budzący zaufanie), ale w latahc 70-tych to była autentyczna makabra, któa odstraszyła klientów na dobre.