STRUMIEŃ ŚWIADOMOŚCI: Pierwszy samochód
To był 1983r. i pierwsze wakacje, jakie (śladowo) pamiętam.
Miałem niecałe trzy latka, a samochód – Wartburg 1000, czyli rzadka, przejściowa wersja ze starą budą i nowym podwoziem – już siedemnaście. Ojciec zakupił go trzy dni przed moim urodzeniem, a sprzedał – z powodu łamiącej się już ramy – niecałe cztery lata później. Mimo to, pamiętam to auto, a nawet nazwisko mechanika, u którego był serwisowany. Do dziś przypominam sobie do czego służyły wszystkie guziki na środku deski rozdzielczej („DO JENNEGO POZYCYJNEGO, DO DWÓCH POZYCYJNYCH, DO KLÓTKICH, DO WYCIELACEK, DMUCHAWY I ZEPSUTEJ ZAPALNICKI!!”), a także różne patenty związane z przeróbką instalacji na 12V, z których na zdjęciu widoczne są kierunki od Syreny Bosto, ale było ich więcej – np. wskaźniki od Wartburga "Kwadraciaka" (czyli 353) czy też kontrolki ładowania (czerwona), kierunkowskazów (pomarańczowa) i długich świateł (zielona), prowizorycznie wpasowane w kokpit. Pamiętam też, że w czasie jazdy zawsze STAŁEM (!!) z tyłu, pomiędzy fotelami kierowcy i pasażera, żeby jak najlepiej widzieć drogę… Nikt wtedy nie myślał, co mogłoby się stać podczas wypadku, czy choćby silniejszego hamowania. No dobrze, nie do końca – po zmianie samochodu na Ładę 2103 rodzice zabronili mi takich ekscesów, bo dała im do myślenia wystająca z podłogi dźwignia zmiany biegów (zwana przez Mamę "szpikulcem"), której Wartburg nie miał. Jakimś cudem jednak przeżyłem.
Niestety, to jedyne zdjęcie tego samochodu, jakie zachowało się w rodzinnym albumie.
Foto: Archiwum rodzinne
(post z klasycznie.eu, 19.VI.2013)
Pamiętak jak tata zawsze się wkurzał bo tak blisko między przednimi fotelami siedziałem, że kolanami mało dźwigni zmiany biegów mu nie podpierałem. Fotelik? Nikt tego nie znal wtedy 🙂
Ja zazwyczaj STAŁEM z tyłu, za przednimi fotelami, opierając się o nie rękami. W Wartburgu Rodzice nie protestowali, dopiero w Ładzie Mama zaczęła mi tego zabraniać, bo zadziałał jej na wyobraźnię drążek zmiany biegów w podłodze (w Wartburgu był pod kierownicą). Dziś świetnie wiemy, że ten drążek wiele nie zmieniał, ale chociaż tyle, że dał Mamie do myślenia. W każdym razie przeżyłem 🙂
Piękny! Zawsze mi się te Wartburgi podobały.
Będzie za jakiś czas wpis o Wartburgach, tym razem historyczny, a nie osobisty. Tylu wersji nadwoziowych to żadne auto ze Wschodu nie miało, a i na Zachodzie ciężko znaleźć.