MODELOLOGIA STOSOWANA: Toyota Cressida X30

Toyota Cressida X30/40 była jednym z pierwszych japońskich samochodów klasy wyższej na rynku europejskim. Zadanie miała niełatwe, bo w jakość azjatyckich produktów nie wierzył wtedy nikt. Ba, jeszcze i 15 lat później najprawdziwsze autorytety wypowiadały się o japończykach jako o jednorazówkach – jakiś czas temu podobne opinie autorstwa pewnego znanego, polskiego rajdowca z początku lat 90-tych cytował Złomnik.

Model produkowano w latach 1976-80. W Japonii występował on jako Mark II, a także pod starą marką Toyopet, która w 1980r. zniknęła wraz z nim (kiedyś zrobię o niej wpis). Stylistykę nadwozi w wersjach sedan, kombi i coupé (to ostatnie dostępne niestety tylko w Japonii) określano czasem jako amerykańską, czasem brytyjską, a jeszcze kiedy indziej – typowo japońską. Ówcześni dziennikarze słabo jeszcze znali dalekowschodnią motoryzację i poruszali się w temacie trochę po omacku.

Charakterystyczną cechą wszystkich aut z Japonii było wtedy bardzo bogate wyposażenie: Cressida miała w standardzie m. in. klimatyzację, radioodtwarzacz kasetowy, wspomaganie kierownicy i automatyczną skrzynię. Za te elementy firmy europejskie, nawet te z najwyższej półki, żądały słonych dopłat. W Japonii paleta silników obejmowała jednostki 1,8, 2,0 i 6-cylindrową 2,6l. Wszystkie opracowane były w ekologicznej technologii TTC (Toyota Total Clean), by mogły spełnić restrykcyjne, japońskie normy ochrony środowiska obowiązujące od 1975r. Na rodzimym rynku większość klientów indywidualnych wybierała topowy motor, zostawiając jednostki 4-cylindrowe taksówkarzom. Z kolei na naszym kontynencie oferowano jedynie 90-konną dwulitrówkę – na życzenie również z ręczną skrzynią, bo Europejczycy wciąż niezbyt ufali automatom, zwłaszcza azjatyckim. Swoją drogą polityka producenta wydaje mi się dziwna: uważam, że dostępność 6-cylindrowych motorów z automatem oraz eleganckich karoserii coupé mogłoby podnieść prestiż marki i w dłuższej perspektywie pomóc w sprzedaży tańszych modeli, nawet jeśli same wersje ekskluzywne nie zyskałyby dużej popularności. Toyota nie zdecydowała się na to, mimo że owe elegantsze odmiany był przecież gotowe i wprowadzenie ich do cenników importerów nie musiało wiązać się z dużymi kosztami.

Testerzy byli zachwyceni wyposażeniem, komfortem (podobno było to jedno z najcichszych aut na rynku) i rewelacyjną na tle rywali ceną, ale niskie pochodzenie nie pozwoliło Cressidzie odnieść sukcesu. Na pełną akceptację w Europie, a nawet powszechne uznanie swej niezawodności, japońskie auta musiały poczekać jeszcze kilkanaście lat.

autowp.ru_toyota_cressida_7

autowp.ru_toyota_cressida_wagon_4

autowp.ru_toyota_cressida_coupe_1Foto: http://en.autowp.ru/

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że w latach 1998-2007 w Japonii dostępny był model Toyota Progrés, który stylistycznie wyraźnie nawiązywał do serii X30: miał podwójne, prostokątno-okrągłe reflektory i wiele innych elementów karoserii wyglądających jak nowa interpretacja dawnej Cressidy. Progrés był napędzany wyłącznie silnikami sześciocylindrowymi i bardzo bogato wyposażony – przy wymiarach sugerujących przynależność do segmentu D (4,5 x 1,7 m) posiadał m. in. wykończenia w drewnie i skórze, analogowy, pozłacany zegar, sześć poduszek powietrznych, GPS, czy czujniki włączające automatycznie światła i wycieraczki – pamiętajmy, był to rok 1998.

Toyota_Progres_01Foto: Mytho88 Licencja GNU

Foto tytułowe: http://en.autowp.ru/

(Wpis z klasycznie.eu, 13.II.2014)

11 Comments on “MODELOLOGIA STOSOWANA: Toyota Cressida X30

  1. Trzeba pamiętać, że w Japonii myślą trochę inaczej niż w Europie, ale Polityka Toyoty od zawsze była lekko na bakier z logiką. A to zmienili kultową Corollę na Aurisa, a to za wszelką cenę forsowali napęd hybrydowy gdy inni rozwijali diesle, a to skasowali z rynku europejskiego Camry, a to zlikwidowali Celicę/Suprę, a to stworzyli idiotyczną markę Scion  itd. itp. Jednak patrząc na globalne wyniki sprzedaży, trzeba przyznać, że "w tym szaleństwie jest metoda"…

    • Wyniki mają godne szacunku, to prawda, ale według mnie to raczej zasługa niezawodności produktów niż polityki modelowej. Corolla faktycznie została przemianowana u szczytu jej “sławy” jako najtrwalszego kompaktu. Co do modeli sportowych, to Honda też skasowała Prelude, zmówili się, czy co…? Scion w swoim czasie wyglądał na idealny produkt dla ajfonowców, ale szybko okazało się, że ich samochody w ogóle nie kręcą i stąd chyba ten kłopot. A hybrydy? Gdybym faktycznie chciał coś superoszczędnego, na pewno wolałbym Priusa niż jakieś europejskie komonrejl. Słowo-klucz – ponownie, NIEZAWODNOŚĆ. Okazuje się, że recepta jest ta sama od czasów Rolls-Royce’a Silver Ghost…

    • No, tak po Rosji też – tylko to są odrębne rynki, niezależne od europejskich – sprzedają tam Venzę, Highlandera, Prado itp. Pod względem oferty bliżej im do rynku amerykańskiego niż polskiego

      • No tak, to była podpucha z mojej strony. W końcu to też są rynki europejskie, tylko spoza Jewrosojuza. Ale przypomniało mi się, jak w 2000 roku zaczynałem pracę we Włoszech, i pani z kadr z rozbrarającą szczerością powiedziała mi, że pierwszy raz zatrudniają kogoś spoza Europy.

      • Mnie w 1996r. Francuzi pokazywali, że mają takie urządzenie, co samo pierze ubrania jak się proszku nasypie :-). Zupełnie poważnie.

        A co do geografii, to koleżanka ze studiów, pochodząca spod Przemyśla, wyszła za Austriaka. Tenże Austriak, gdy pierwszy raz wybrał się z wizytą do przyszłych teściów, myślał, że licznik w aucie mu się zepsuł – bo to niemożliwe, żeby z Wiednia do granicy ZSRR było bliżej niż do granicy Szwajcarii… I długo przecierał oczy ze zdumienia… Dziś mieszkają razem w Krakowie, gość nauczył się nawet polskiego i został ogromnym “adwokatem” Polski i Polaków, ale jego rodzina dalej mu nie wierzy, że tutaj cywilizowani ludzie żyją…

  2. Ależ mnie te fotki za serce złapały… Byłem kiedyś posiadaczem podobnego klasyka z tamtych lat. To była co prawda  Honda Accord a nie Toyota, ale wrażenia podobne. Wyglądała dokładnie tak http://images02.olx-st.com/ui/1/80/03/2637703_1.jpg

    Miała przepiękne welury, fanatstyczny nawiew, zegary które przypominały o wymianie oleju, przekładce kół. Kontrolki pokazujące poszczególne otwarte drzwi lub klapę bagażnika, a także przepalone żarówki. No i gwóźdź progamu – fanatastyczny automat. I to wszystko w roku 1979!

    Nie ukrywam że pozbycie się tego auta było trochę nieprzemyślane, aczkolwiek nie miałem już gdzie tych wszystkich aut trzymać. Żałuję ogromnie. Przypuszczam że stąd wynika moje zamiłowanie do starych japończyków.

    • Cham w Audi fanem japońskich samochodów!! Może ja, jako wielbiciel trójramiennej gwiazdy, powinienem nazwać się Chamem z Imprezy…? 😉

    • Dwudrzwiowe jest coupe (trzecie zdjęcie). Sedan jest czterodrzwiowy (na górze). Oba niebieskie.