MODELOLOGIA STOSOWANA: JAPOŃSKI GAZIK
Były kiedyś czasy, że wszystkie terenowe samochody nazywano w Polsce „dżipami” lub „gazikami”. Ten zwyczaj na pewno przetrwał poza okres komunizmu, bo pamiętam takie humorystyczne sformułowanie jak „jakiś japoński gazik” – a takie wehikuły nie występowały w Polsce przed 1990r.
„Japońskie gaziki” już wtedy były synonimami luksusu i szpanerstwa. Jasne, że w tamtym okresie każde auto spoza RWPG wywoływało ślinotok i zazdrość, nawet jeśli nazywało się Opel Corsa i miało dziurawą podłogę, ale ludzkie odczucia dają się stopniować i występują w różnych odcieniach. 30 lat temu nie dysponowaliśmy w tym względzie rozbudowanym aparatem pojęciowym, nie znaliśmy więc takich wyrażeń jak „hipster” ani „młody, dynamiczny profesjonalista aktywnie spędzający czas i usilnie pragnący podkreślić swą indywidualność„. Same zjawiska jak najbardziej jednak istniały, ludzkie charaktery są bowiem uniwersalne – zmieniają się tylko zewnętrzne sposoby ich manifestowania (albo też niemanifestowania), no i podążająca za nimi terminologia.
Nasz kraj włączył się w prąd światowej motoryzacji w momencie, kiedy na rynku funkcjonowało już wiele samochodów wywodzących się z terenówek, ale pełniących raczej rolę bardziej efektownej alternatywy dla sedana, a japońskie pochodzenie oznaczało zaawansowanie techniczne, precyzję wykonania i ekskluzywność. To prawdziwy paradoks i dowód ogromnego tempa rozwoju Kraju Kwitnącej Wiśni, który na globalnym rynku samochodowym zaistniał zaledwie kilkanaście lat wcześniej, i to z wyrobami o całkowicie przeciwnym charakterze: prostymi, tanimi i oszczędnymi, celującymi w osoby niezamożne i przede wszystkim intensywnie liczące pieniądze, a kompletnie niezainteresowane stylem czy też robieniem wrażenia na kimkolwiek. Przykładem niech będą właśnie wczesne generacje jednego z popularniejszych „japońskich gazików”.