SILVA RERUM: Pociągi drogowe

Australia to dziwny kraj.

Po pierwsze, nie dość, że jeździ się tam po złej stronie drogi, to jeszcze do góry nogami.

Po drugie, samochód prowadzi tam pasażer. Kierowca siedzi z założonymi rękami, albo też wcale go nie ma.

A po trzecie, po drogach jeżdżą pociągi.

Teraz na poważnie: Australijskie road trains ważą najczęściej 80-120 ton, ale czasem dochodzą do 200 – pięć razy tyle, co europejskie zestawy. Ciągniki to lekko zmodyfikowane amerykańskie Macki lub Kenworthy, o mocy 500-600 KM. Podobno mają prędkość przelotową około 110 km/h, ale nie wiem, w jakim czasie ją osiągają, ani na jakim dystansie hamują…

Rekordowe pociągi drogowe, tzw. typu K, obsługują kopalnię złota Granites w Terytorium Północnym, gdzie transportują rudę na odległość około 100 km. Liczą aż 7 członów i ważą po 460 ton. W jednej z przyczep mają zainstalowany… dodatkowy silnik, napędzający jej osie za pośrednixtwem automatycznej przekładni. Łączna moc wynosi 1000 KM (600+400).

W Australii nie ma tachografów – kierowcy mogą teoretycznie pracować 3×4 godziny w ciągu doby, ale czas pracy zapisują sami w zeszycie, więc to czysta fikcja. Większość pracuje znacznie dłużej, a odległości nie liczą w kilometrach, a w puszkach Red Bulla. A czasami w dawkach mocniejszych preparatów… Nigdy nie wiadomo, co może wyniknąć ze spotkania na drodze czegoś takiego. Tylko jedno jest pewne: Pociąg drogowy ma zawsze pierwszeństwo.

Foto: Thomas Schoch, Licencja: http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.en.

(post z klasycznie.eu, 25.VI.2013)