WPIS GOŚCINNY: LEW W PIĘCIU SMAKACH
Dziś będzie wpis gościnny autorstwa Fabrykanta, który jest moim największym blogerskim autorytetem – autorem wspaniałej Fotodinozy, Motodinozy, a także już dwóch powieści kryminalnych. W ubiegłym roku wydany został “Tramwaj Tanfaniego“, który otrzymał nagrodę Złotego Ekslibrisa Biblioteki im. Piłsudskiego za najlepszą powieść o Łodzi 2021r., zaś pod koniec listopada ukaże się “Złoty Peugeot” – historia osadzona w lecie 1974r. i w całości obracająca się wokół samochodów.
Książka pierwsza zrobiła na mnie wielkie wrażenie – zarówno samą kryminalną intrygą, jak i plastycznością przedstawionego świata (mimo że Łódź pozostaje dla mnie miastem nieznanym). Natomiast druga – to prawdziwa uczta nie tylko dla młośników śledztw, ale też klasycznego automobilizmu. A piszę to z wielką radością, ponieważ Fabrykant zaproponował mi patronat medialny nad powieścią i wysłał jej tekst już jakiś czas temu. Wiem więc, co mówię, polecając “Złotego Peugeota” wszystkim, którzy lubią czytać i lubią stare samochody. Czyli, jak mi się zdaje, wszystkim tutaj zgromadzonym.
Nie będę dłużej ględził – dziś skromne łamy Automobilowni należą do Fabrykanta, który zechciał napisać kilka artykułów o tematyce luźno związanej z powieścią, ale pasującą do profilu bloga. Dziękuję mu więc za kontent i jestem bardzo kontent, że mogę dołożyć swoją cegiełkę do wypromowania książki, w której samochody stanowią centralny punkt fabuły. Nie zapomnijcie: Marcin Andrzejewski, “Złoty Peugeot“, premiera pod koniec listopada. To pozycja nie do pominięcia dla każdego samochodziarza!!
***
“Trzeba go doścignąć za wszelką cenę!
Zacisnął szczęki i poszedł na lewo, śladem fiata, w ryku silnika i pisku opon przeszedł zakręt na pełnej szybkości. Trójka, dno. Gwizdnął wiadukt kolejowy, zwielokrotniając nagłym echem najwyższe obroty silnika. Za linią kolejową wyjechali już poza obszar miasta. Wzdłuż szosy biegnącej najpierw na wzgórek, a potem w dół ciągnęły się tylko chłopskie gospodarstwa i nieliczne podmiejskie domki. Za niedługo miał się zjawić las Łagiewnicki. Wskazówka prędkościomierza pięła się do góry w szaleńczym pędzie, reflektory lizały szosę długimi światłami. Sto dziesięć, sto dwadzieścia, sto trzydzieści. Fiat wyprzedził dwa auta jadące spokojnym tempem, Majer wychylił się — z przeciwka nic, zatem pomknął jego śladem. Cienie z błyskami lamp mignęły tylko z prawej. Na dołku, na początku Lasu Łagiewnickiego, był dziurawy i garbaty mostek, Majer zacisnął zęby i ujął gazu. Był przekonany, że peugeot może nie wytrzymać takich dziur i skończy z urwanym zawieszeniem. Kierowca fiata miał jednak inne podejście, ścigane auto oddaliło się o kilkadziesiąt metrów. Mostek. Majer widział, jak fiat aż przygiął się do ziemi, w jego stronę poleciały wielkie żółte smugi iskier, gdy przydzwonił spodem w asfalt. Mechanik w ostatniej chwili jeszcze przyhamował i przeszedł na lewo. Koła łomotnęły na garbie. Okej. Gaz! Gaz! Fiat oddalił się już o dobre kilkadziesiąt metrów. Wjechali w las, mając sto trzydzieści na liczniku. Majer skupiony, z rękami zaciśniętymi na kierownicy, wciskał pedał do podłogi, na czole błyszczały mu już kropelki potu. Wąska szosa szła w leśnej gęstwie w stronę Łagiewnik. Pojedyncze latarnie stały co kilkaset metrów, znacząc nikłymi światełkami szlak. Jeździły tędy miejskie autobusy do szpitala płucnego w Łagiewnikach, szosa była poniekąd jeszcze miejska, choć już odległa od zabudowań. Fiat wyprzedził przed zakrętem jakieś auto, w tym szaleńczym tempie trwało to sekundę. Majer miał wrażenie, jakby zyskiwał powoli przewagę nad ściganym. Silnik peugeota triumfalnie ryczał na wysokich obrotach. Sto czterdzieści. Fiat zniknął na chwilkę za zakrętem, jednak za moment mechanik siedział już kilkadziesiąt metrów z tyłu. Liczył, że do Łagiewnik może uda mu się dojść i zatrzymać tamtego. Drzewa pędziły w nieprzerwanym ciągu, znikając w nocy za autem, ostre smugi świateł rozcinały szosę.
I w tej sekundzie zobaczył, jak czerwienią rozpalają się światła stop ściganego fiata, a auto przechyla się i staje niemal bokiem, zaczyna kołysać się na drodze. Pędzący peugeot za chwilę był już przy nim. Majer kopnął w hamulce. To była nieoświetlona chłopska fura ciągnąca po nocy na podłódzkie wsie. Majera przygięło niemal do kierownicy. Skupiony do granic, widział niemal w zwolnionym tempie, jak fiat w przechyle ledwo omija drewniany wóz, leci na lewo i zahacza tyłem o latarnię, która potrącona, zakołysała swoim lampionem do góry. A potem dostrzegł jak urwany zderzak fiata wznosi się w powietrze, coraz wyżej i leci prosto na jego dach. W zupełnym odruchu puścił hamulce i szarpnął autem w prawo. Stalowy kęs furknął gdzieś nad szybą i łomotnął z blaszanym hukiem o jego bagażnik, ale nie czas było myśleć o tym, bo Majer właśnie kręcił ostro sterami, żeby wycelować w pędzie pomiędzy latarnię a chłopską furę. Przerażone oczy woźnicy błysnęły w ciemnościach, dyszel niemal otarł się o boczne okna i peugeot przemknął cudem na pustą szosę. Majer aż zaśmiał się nerwowo. Uratował się! Czerwona lampa fiata świeciła gdzieś tam w oddali, druga musiała ucierpieć w zderzeniu. Niech cię cholera weźmie, sukinsynu! Zaraz cię dopadnę! Czekaj tylko!“
Przeczytaliście właśnie fragment jednego z pościgów w moim kryminale “Złoty Peugeot“. Książka zostanie wydana pod patronatem Automobilowni (premiera pod koniec listopada).
Jest tych pogoni w akcji parę. Fabuła dzieje się w latach 70. Skromny mechanik samochodowy jest zmuszony poprowadzić śledztwo, które przerasta nie tylko jego, ale i milicję. Starałem się zaspokoić apetyty automobilistów i rozpieścić ich lepiej niż zrobiła to dotąd polska literatura. W powieści jest przy tym całe mnóstwo nawiązań do popkultury z lat 70-tych – kto uważny, ten i w powyższym tekście dostrzeże pewne analogie.
Tymczasem tytułowy Peugeot 504. Zainspirowałem się pomnikowym pojazdem, znanym z głębokiego dzieciństwa. Raz w życiu wieziono mnie wiekowym 504 diesel, raz w życiu też siedziałem po kolei we wszystkich trzech rzędach siedzeń wersji Familiale. Więcej grzechów nie pamiętam. Może i dobrze, bo to dawno było. Zatem Peugeot 504 ma prawo kojarzyć mi się z latami szczenięcymi, kiedy nie trzeba było ponosić za nic odpowiedzialności i nie martwić się za bardzo niczym istotnym – zatem z sielanką i rozrywką.
Inni jednak, i to na całym świecie, martwili się wtedy za mnie – jak tu przerobić Peugeota 504 na coś jeszcze ciekawszego.
O samym klasycznym 504 swój wpis zamieści być może Szanowny Gospodarz Bloga, tymczasem oddamy się tu opisom kilku mniej znanych jego wersji. A może i nawet niszowych. Peugeot 504, pomimo bycia jednocześnie limuzynowym klasykiem, włosko-francuskim bon vivantem i afrykańskim lwem pustyni, nie jest ani trochę znany jako inspiracja do przeróbek. Trzeba to zmienić.
***
504 Break Riviera 1971
Włoskie studio Pininfarina współpracowało z Peugeotem od czasów zamierzchłych, a konkretnie od 1951 roku, kiedy to stworzyło nadwozie sedana 403. Od tamtego czasu większość modeli powstawała w bliższej czy dalszej kooperacji z nadwoziowcami z Italii, a wersje kabriolet kilku serii Peugeotów były wręcz u Pininfariny produkowane. Sergio Pininfarina, przejmując po ojcu Battiście kultową firmę, doprowadził w latach 70-tych do jej żywego rozwoju, przemieniając zasłużone biuro projektowe i rzemieślniczą manufakturę w prężną małoseryjną wytwórnię. Kilkudziesięciu stylistów-projektantów tworzyło tam nowe nadwozia niczym działa szybkostrzelne, prototypy błyszczały na każdym kolejnym salonie samochodowym (czasem i po kilka sztuk), kusząc producentów i zwiększając renomę, a przy okazji obroty Pininfariny. Do takich kuszeń miał służyć Peugeot Break Riviera – 504-ka przerobiona na elegancko-niszową wersję shooting-brake. Zbudowano ją na bazie coupé projektowanego przez Pininfarinę (projektował je u Włochów Franco Martinengo). Wnętrze wykończono białą skórą i pluszem, a bagażnik drewnem (bodajże teakowym) z chromowanymi listewkami, niczym na luksusowym jachcie.
Peugeot 504 Break Riviera
Foto: materiał producenta
Peugeot 504 Break Riviera
Foto: materiał producenta
Peugeot 504 Break Riviera
Foto: materiał producenta
Powstały ponoć trzy takie prototypy, jeden jako muł testowo-wystawowy, kolejny w pełni jezdny, z dwulitrowym silnikiem, i w końcu trzeci, późniejszy, robiony na wzór tamtych, ale z silnikiem V6, na zamówienie niemieckiego kolekcjonera (kazał oznaczyć swój egzemplarz jako Cote d’Azur). Wedle pogłosek do dziś istnieje tylko jedno z tych aut – ponoć oryginalny dwulitrowy prototyp. Ostatnio widziano go w Hiszpanii.
504 wersja USA
Ekspansję na rynek Ameryki Północnej, obiecujący producentom wiele finansowych fruktów, wówczas – największy na świecie, Peugeot rozpoczął modelem 403, który mogliśmy oglądać między innymi jako prywatne auto słynnego porucznika Colombo. Wówczas jeszcze nie obowiązywały ścisłe restrykcje amerykańskie dotyczące czystości spalin i podwyższonego bezpieczeństwa, ale gdy w 1969 roku wchodził do produkcji Peugeot 504 – już tak. Pięćsetczwórkę sprzedawano w USA od 1970 roku. Miała tę przewagę nad wieloma konkurentami europejskimi, że była jednym z pierwszych popularnych samochodów z układem wtryskowym – mechanicznym Kugelfischera (wspominam nawet o tym w akcji “Złotego Peugeota“). Zatem zamorskie normy czystości spalin łatwiej dawało się spełnić.
Peugeot 504 wersja USA
fot. TuRbO_J, licencja CC, Wikipedia
Amerykańskie 504 dostały według wymogów USA okrągłe lampy typu sealed beam, boczne światła-markery a w niedługim czasie także pięciomilowe zderzaki. Oferowany był z silnikiem dwulitrowym benzynowym, osiągającym w USA 82 KM, przy obniżonym do 7,6:1 stopniu sprężania (wersja europejska miała 97 KM), oraz dieslem 2,1 62 KM (zmienionym później na 2,3). Pięćsetczwórka nie zrobiła w USA zbyt wielkiej kariery, choć uznawana była tam za dość solidną. Podobno używano jej nawet jako taksówki. Dużym błędem Peugeota było niewprowadzenie na rynek Stanów Zjednoczonych wersji coupé i kabriolet. Następca – 505 – osiągnął w USA ciut większy sukces.
504 Pickup
We wrześniu 1979 roku, w roku modelowym 1980, przygotowano do sprzedaży 504 w wersji pickup. Praca związana z przekształceniem samonośnego 504 w nadwozie ramowe zajęła całą dekadę. W tym czasie dzielnie służył poprzednik – 404. Nowy pickup wykorzystywał większy rozstaw osi i tylne zawieszenie z 504 Commerciale (użytkowej wersji kombi). Po wprowadzeniu był dostępny z bardzo podstawową, wręcz dramatycznie surową specyfikacją i pojedynczymi okrągłymi reflektorami osadzonymi w plastikowych ramkach.
Peugeot 504 Pickup
fot. Mic, licencja CC, Wikipedia
Peugeot 504 Pickup
fot. Mic, licencja CC, Wikipedia
Dostępne były silniki 1618 cc benzynowy, wzięty prosto ze starego 404, i 1948 cc diesel, również tej proweniencji. Moc wyjściowa to odpowiednio 62 i 49 KM (46 i 36 kW). Pickup to jedyny 504 sprzedawany z 1,6-litrowym silnikiem XC5, pamiętającym lata 50-te. Jak większość pojazdów użytkowych Peugeota, 504 był montowany przez firmę Chausson. Ładowność wynosiła 1100 kg dla obu wersji, modele eksportowane do Afryki zostały wzmocnione do przewożenia 1250 kg.
Oferowany był również model bez skrzyni ładunkowej, z ramą i kabiną, a producenci zewnętrzni dostarczali szereg różnych nadbudówek (o czym za chwilę).
Peugeot 504 w wersjach Heuliez
Foto: materiał producenta.
504 Pickup miał długą karierę – we Francji w 1987 roku dostał wersję GR, ze wzbogaconym nieco wyposażeniem i silnikami odpowiadającymi tym z limuzyny. Natomiast na świat sprzedano liczne jego licencje. Ostatni 504 Pickup zjechał z taśmy montażowej w 2005 roku w Nigerii.
504 Bimobil Husky 1980
Gdy w salonach pojawił się wyczekiwany pickup, do tego z podwoziem do zabudowy, do dzieła przystąpiły liczne manufaktury oferujące furgony, skrzyniowce i kampery. We Francji był to, między innymi znany Heuliez. Najciekawszą moim zdaniem okazała się jednak oferta małej niemieckiej firmy Bimobil, od której zaczęła się europejska kariera tej prężnie działającej do dzisiaj wytwórni. Założyło ją małżeństwo entuzjastów kamperowania. Dzięki wykorzystaniu możliwości jakie dawał Peugeot oferując gołe podwozie 504 wymyślili oni nadwozie modułowe.
Peugeot 504 Bimobil Husky
Foto: materiał producenta
Peugeot 504 Bimobil Husky
fot. AjM5, licencja CC, Wikipedia
Na przerobionego przez nich Peugeota można było zamontować zarówno budę kampera, jak i, zamiennie, prostą skrzynię ładunkową. Wyposażono je dodatkowo w odpowiednie słupki-wsporniki dla ułatwienia tej operacji – pod obie zabudowy można było wjechać “gołym” samochodem. Dzisiaj rzecz jest znana, jednak w latach 80-tych prekursorska. Całość sprzedawana była pod nazwą Husky, istniejącą na rynku do dziś i oferowaną do współczesnych nam pickupów różnych marek.
504 Ambulance
Początkowo firmy zewnętrzne przerabiały seryjne Peugeota 504 Familiale na karetki pogotowia – były to auta niewiele strukturalnie zmienione względem oryginałów – z dachem jak w wersji cywilnej. Jednak wkrótce za Pięćsetczwórkę zabrał się francuski specjalista od nadwozi użytkowych – Heuliez. Auto zostało gruntownie przerobione, miało podniesiony dach i spełniało wszystkie ówczesne francuskie normy i zalecenia, również te wojskowe. Od 1973 roku karetka Heuliez została włączona do portfolio Peugeota i była sprzedawana przez koncern aż do 1985 roku. Auta produkowano z silnikiem 2,0 litra 97 koni i 65-konnym dieslem.
Peugeot 504 Ambulance
Foto: materiał producenta
Karetka miała u Heulieza jeszcze jedną, smutniejszą wersję – 504 Corbillard. Tej Peugeot nie objął swoim patronatem.
Peugeot 504 Corbillard Heuliez
Foto: materiał producenta
Tutaj dostępny oryginalny folder karetek Peugeot:
https://www.veikl.com/d/Peugeot-504—Peugeot-J7-Ambulance-Brochure-1972-FR-87023
504 Heuliez Loisirs 1979
W 1979 r. limuzyna 504 miała już jedenaście lat kariery za sobą. Jednak pojawienie się pickupa zainspirowało firmę Heuliez, która zaprezentowała jego interpretację w wykończeniu pojazdu rekreacyjnego, nieco wzorowanego na Simce Matrze Rancho, podczas Salonu Samochodowego w Paryżu. Niezależna nadbudowa z metalową strukturą pokrytą poliestrem była zintegrowana ściśle z oryginalną bazą.
Heuliez 504 Loisirs
Foto: materiał producenta
Heuliez 504 Loisirs
Foto: materiał producenta
Co ciekawe, Heuliez zachował pierwotne przednie, okrągłe światła Commerciale / pickup, przykrywając je jednak stylową kratką. Przestrzeń wewnętrzna była oczywiście przepastna w porównaniu z seryjnym kombi, a ponadto zapowiadano elastyczne podejście do jej zabudowy – zgodnie z życzeniami i wolą klientów. Niestety kuszenie nie powiodło się – auto powstało tylko w jednym egzemplarzu (istnieje do dziś, w muzeum Peugeota w Sochaux).
504 Dangel
To jedne z najbardziej docenianych wersji 504. Henri Dangel był z wykształcenia inżynierem elektrykiem, z zamiłowania, pierwotnie – twórcą samochodów wyścigowych. W 1967 roku zbudował wzorowaną na Lotusie 23 torowo-szosową Dangel Manguste, z silnikiem 1100 Renault Gordini. Moc przekraczała grubo 100 koni, a pojazd ważył 440 kg. Był sprzedawany przez twórcę jako kit-car, lub gotowe auto. Nie zapewniło mu to jednak kokosów – zatem na kilka lat zatrudnił się u producenta felg BBS, jako zarządzający produkcją (co nie pasjonowało go zbytnio, ale zapewniało przyzwoity dochód). Potem jednak jego zainteresowania przeszły na stworzenie porządnego, prostego napędu 4×4. Dangel mieszkał w gliniastej północnej Alzacji i dostrzegał z jakimi problemami terenowymi muszą się mierzyć tamtejsi rolnicy. Pierwszym pojazdem do którego wykonał swoją konwersję napędową był właśnie Peugeot 504 w wersji Break (kombi). Zbudował on do auta własnego pomysłu skrzynkę rozdzielczą napędu z blokadą centralnego dyferencjału, oraz dodatkową ramę z półosiami do przedniego zawieszenia, przy okazji wykorzystując do maksimum użycie gotowych części seryjnych Peugeotów. Jako przednich półosi użyto wziętych z tylnego, niezależnego zawieszenia półosi 504 sedan. Prześwit auta wzrósł do 22 centymetrów. Hasłem Henriego Dangela było ponoć: “kreatywne rozwiązania, zamiast bzdur high-tech”.
Peugeot 504 Dangel
Foto: materiał producenta
Peugeot 504 Dangel Pickup
fot. Aussie Oc, licencja CC, Wikipedia
Macierzysty koncern Peugeot tymczasem był już zaangażowany we współpracę ze Steyerem Puchem, nad stworzeniem czteronapędowej terenówki – późniejszego modelu G, licząc na zamówienia wojskowe. Jednak wobec wielkiego zainteresowania konwersjami Dangela nie mógł zignorować pomysłu rzutkiego inżyniera. Nawiązano ścisłą kooperację techniczną i komercyjną. Na pierwszy ogień poszły Pięćsetczwórki w wersji kombi, które zaczęły być od 1975 roku w kilku tysiącach egzemplarzy przerabiane na napęd 4×4. Był to jeden z pierwszych współczesnych crossoverów, wyprzedzający AMC Eagle o cztery lata. Henri Dangel podsycał dodatkowo zainteresowanie swoimi produktami wystawiając auta do rajdu Paryż-Dakar i oferując je Peugeotowi jako serwisówki rajdowe. Samochody masowo kupował francuski rząd, do czego przymuszała go ustawa preferująca rodzime produkty. Były one wysyłane do afrykańskich i azjatyckich placówek dyplomatycznych, naukowych i handlowych. Po wypuszczeniu w 1979 roku pierwszego 504 Pickup z napędem 4×4 Dangel zaczął robić jeszcze większą karierę w regionach Afryki. Konwersje powstawały na zamówienie. Poczynając od następcy 504-ki, modelu 505, takie zamówienie można było już złożyć bezpośrednio w salonie Peugeota.
Dangel do dziś przerobił ponad 22 tysiące samochodów – samych 505 Break powstało ponad 5,5 tysiąca. Konwertował na 4×4 Peugeoty Boxery, Partnery i Bippery, a także odpowiadające im Citroëny i Fiaty. I czyni to do dzisiaj. Współpraca miała również po drodze tak szlachetny epizod jak budowanie napędów do rajdowych 205 T16 Rally.
504 Argentyna
Nie było samochodu o tej nazwie, ale zbiorczo zaznaczę tu wersje jakich dopracowali się południowoamerykańscy licencjobiorcy. Już w 1969 rozpoczęto montaż samochodów za sprawą argentyńsko-francuskiej spółki SAFRAR w El Palomar pod Buenos Aires (potem przejętą przez koncern Sevel Argentina). 504 powstawały w wersjach nadwoziowych sedan i Break, szczególnym powodzeniem cieszyła się 7 osobowa odmiana Familar, a potem Pickup. Na rynek Ameryki Południowej stworzono jednak i specjalne nadwozie, nieznane w naszej części świata – Pickup Double Cab Tonelada. Ten pojazd był do 1997 roku produkowany na licencji także w Chinach, przez spółkę Guangzhou-Peugeot.
504 Pickup Tonelada
fot IW, licencia CC, Wikipedia
Guangzhou-Peugeot 504 Pickup Double Cab
fot. Swoolverton, licencja CC, Wikipedia.
Ambitni Argentyńczycy wzięli się też za wersję wzmocnioną 504, nazwaną TN od Turismo Nacional – serii tamtejszych wyścigów. Opracowano do silnika dwulitrowego nowy kolektor ssący i wydechowy, wstawiono dwugardzielowy gaźnik Solex i znacznie ostrzejszy wałek rozrządu. Osiągnięto 110 KM i prędkość maksymalną 175 km/h. Peugeoty ścigały się w Argentynie głównie z Fiatami 125 Potenciado i Dodge’ami 1500 GT-100.
Peugeot 504 TN
Pancho Alcuaz Campeón na Peugeocie 504 TN w w wyścigu Turismo Nacional rok 1978
domena publiczna, Wikipedia.
Peugeot 504 był produkowany w tym kraju aż do 1999 roku, przechodząc w międzyczasie liczne okropne restylingi. Ponieważ niektórych rzeczy nie da się odzobaczyć – wyguglajcie sami, na własną odpowiedzialność.
504 Pickup double cab Malezja – Tajlandia
Otóż nie do końca wiadomo, co to za wariat. Ciężko dowiedzieć się coś konkretnego. Najprawdopodobniej to tajlandzka manufakturowa przeróbka Peugeota 504. W internecie można znaleźć zdjęcia przynajmniej kilku egzemplarzy. Wedle mojej wiedzy Peugeot produkował 504 na pobliskie azjatyckie rynki w Malezji i stamtąd były one importowane do Tajlandii. Powyższa wersja występuje jedynie w tym ostatnim kraju.
Peugeot 504 – Tajlandia
504 Papamobile 1980
Na całe szczęście, zanim Jan Paweł II odwiedził pierwszy raz Francję, Peugeot wreszcie rozpoczął produkcję pickupów 504. Uff. Dzięki temu udało się zbudować dwa egzemplarze samochodu papieskiego, opartego na Pięćsetczwórce.
Peugeot 504 Papamobile, wersja wysoka
fot. Arnaud, licencja CC, Wikipedia.
Powstały dwie różne wersje zabudowana pancernym szkłem – wysoka i niska. Ta ostatnia, trzeba ocenić, raczej słabo chroniła ojca Kościoła, ale było to jeszcze na rok przed zamachem Ali Agcy, więc nikt nie przykładał do tego wielkiej wagi. Jan Paweł II był wożony jednak wyłącznie samochodem z wysoką zabudową. Egzemplarz z niskimi szybami był jedynie zapasowy – w 2018 roku muzeum Peugeota wystawiło go na sprzedaż za dość rozsądną kwotę 14.900 Euro.
504 Targa Caruna 1977
Unikat w jednym egzemplarzu. Był to efekt prywatnej pasji pewnego przedsiębiorcy ze Szwajcarii. Zbudowany w tymże kraju, przez mało znaną manufakturę Caruna. Powstał na bazie 504 coupé V6, ale zmieniono nie tylko dach samochodu, ale i dyskretnie pochylono maskę i błotniki z przodu, stosując światła od Fiata 125. Tylny pas ma lampy pochodzące z Ferrari 308 GTB.
Peugeot 504 Caruna Targa
źródło www.dream-cars.ch
Peugeot 504 Caruna Targa
źródło www.dream-cars.ch
Peugeot 504 Caruna Targa
źródło www.dream-cars.ch
Zderzaki wykonano od nowa, ze stali nierdzewnej. Zastosowano aluminiowe felgi z oponami Michelin TRX z Peugeota 604 (w 504 ówcześnie niedostępne). Połówki szklanego dachu można w aucie przewozić w specjalnej walizce w bagażniku, dostępny jest też dach materiałowy. Tylna szyba z PCV była mocowana na zamek błyskawiczny. Uszyto od nowa skórzane siedzenia (fabryczne Peugeoty 504 nie miały nigdy skóry, tylko skaj) i zmieniono kierownicę. Silnik ma 2663 cm³, 136 koni i wtrysk Bosch K-Jetronic dostępny w 1977 roku wyłącznie w 504 coupé. Jak widać – liczył się efekt, koszty nie grały zdaje się specjalnej roli.
Samochód jest aktualnie odremontowany do ideału, w rękach szwajcarskiego kolekcjonera.
I na tym zakończę krótki przegląd przeróbek zacnego Peugeota. Było ich pewnie więcej jeszcze, zwłaszcza przeznaczonych do wyczynu, a być może i jakieś nieznane i zapomniane wersje garażowe, o których nikt już nie pamięta. Świat jest, jak wiadomo, pełen rzeczy, o których się nie śniło ani filozofom, ani automobilistom.
Zasłużył się ten 504, zasłużył…
Fabrykant
Marcin Andrzejewski
P.S. Książkę “Złoty Peugeot“, objętą patronatem Automobilowni, można obserwować na fanpage’u facebookowym. Premiera pod koniec listopada. Powieść ukaże się z rysunkami autora. Będzie dostępna wysyłkowo na stronie Wydawnictwa Kusiński i na Allegro..
tramwaj Fanfaniego
https://pl.wikipedia.org/wiki/Giuseppe_Tanfani
o cholera , chciałem zabłysnąć , a po prostu wzrokowego źle odczytałem tytuł na okładce Twojej książki
Tytuł może dziwny, ale za to zwracający uwagę 😉
Pan Tanfani to słabo znana persona. Może i dobrze, bo to była postać ewidentnie mętna. Ale za to ciekawa.
Ciekawa historia bo czytam właśnie ten wpis stojąc w kolejce na wjazd na prom między Niemcami a Danią. I w jednym z akapitów jest o wersji niemieckiej firmy Bimobil. Na chwilę spojrzałem przez boczne okno na pojazdy czekające tak jak ja na prom a tam camper firmy Bimobil !! Niezły przypadek.
Przyciągasz odpowiednie samochody. Zazdraszczam. Ja pisałem ten wpis na wakacjach w Rumunii – i nic. Tylko Dacie i Dacie.
Książka zapowiada się bardzo interesująco, czytając fragment nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że na jego podstawie mógłby powstać wspaniały komiks z ilustracjami Śp. Jerzego Wróblewskiego.
A Peugeot Caruna Targa po prostu mistrzostwo świata
Peugeot 504. Mój dream car obok citroenów CX i DS.
Podobnie jak Fabrykant jako dziecko miałem okazję być wieziony 504 w roku 1983 lub 1984….srebrnym z silnikiem benzynowym .
Przeżycie nieporównywalne z żadnym innym samochodowym doświadczeniem – auto miało otwierany dach i te pomysłowe i niewiele warte zagłówki , które wyjeżdżały z oparć przednich foteli.
Peugeoty 504 były popularne w Portugalii – jaki taksówki w Lizbonie, jako woły robocze kombi, familiale i pick upy także poza stolicą.
Bardzo wdzięczny , ciekawy , obecnie dość drogi klasyk.
Na olx niedawno przez dość długi czas było ogłoszenie o sprzedaży 504 w wersji 2,3 diesel – to chyba ten sam co w Fordzie Sierra.
Patrząc na zdjęcie otwierające wpis nie sposób nie zauważyć, jak wysmakowane były kiedyś prospekty samochodowe i reklamy samochodów…
Liczbowe oznaczenie modelu nawiązuje do kształtu pasa przedniego.
Te czasy już nie powrócą – wielka szkoda.
Stylizacja była wtedy naprawdę ważna.
Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że nie znając marki dało się trafić z jakiego kraju pochodzi auto.
Oczywiście pomijam kwestię miejsca produkcji i tego, że ten model projektowali Włosi.
Nie do końca się zgodzę, że kiedyś to były czasy, a teraz już ich nie ma. Co do prospektów – pełna zgoda. Dzisiejsze prospekty i reklamy są, moim zdaniem, pod względem artystycznym i charakteru zdjęć bladym cieniem tego, co było kiedyś. Praktycznie dziś nie stosuje się już niemal wcale zdjęć typu reportażowego, a większość fotek jest tworzona w kompletnie bezosobowym tle generowanym w komputerze. Jest to okropna miałka sztampa.
Co do wysmakowania stylistyki samych aut, ich logo, czy też pracy im poświęconej – nigdy jeszcze w historii nie pracowało nad samochodem tylu designerów co dzisiaj. Kwestie logo, kwestie stylizowania detali są dziś wg mnie traktowane przez producentów bardzo uważnie. ALE, (duże ale nr 1) wg mnie dzisiejsi designerzy bardzo mocno trzymają się trendów i tzw mainstreamu, a producenci tego od nich wymagają – gwarantuje to, że auto będzie zupą pomidorową, która spodoba się wszystkim. Drugie ALE (też duże) – samochody z lat 50, 60, 70 były poniekąd przedmiotami skierowanymi do koneserów i miłośników (stosunkowo mały procent społeczeństwa stać było na samochód) u których miały wywołać podnietę. Dzisiejsze auta są (a właściwie były – do czasu wprowadzenia gwałtownych zwyżek cen) skierowane do odbiorcy masowego, który się samochodami zupełnie nie podnieca. Trzecie ALE – Peugeot 504 to jednak był przedstawiciel ekstraklasy motoryzacji, produkowany w czasach bodajże najlepszych dla Peugeota.
Po tym filozofowaniu – na końcu prowokacja: odróżnij z odległości 200 m z jakiego kraju pochodzą następujące auta (wyobraźmy sobie) ustawione obok siebie, najlepiej tyłem do widza: Peugeot 404, Fiat 1800, Austin Westminister A110. Albo drugi prowokacyjny międzynarodowy zestaw: Fiat 600, Seat 600, Zastava 750.
Szanowny Fabrykancie,
wywołany przez Ciebie do odpowiedzi spróbuję się obronić.
Zaczynając od końca, zestaw drugi widoczny z odległości 200 m jednoznacznie wskazuje na Włochy. Przecież patrząc w latach 70-ych na PF 125p wyprodukowanego na Żeraniu chyba nikt nie zaryzykowałby twierdzenia, że to nasz projekt.
Przywołany przez Ciebie pierwszy zestaw – stawiałbym na Francję lub Włochy – wygrałeś.
Peugeot 504 – nie był ekstraklasą, ale wyglądem, elegancją sylwetki i wnętrza stawianymi ponad praktyczność /opadająca w dół bryła bagażnika/ na pewno aspirował do ekstraklasy.
Pod koniec lat 70-tych do mojego dziadka przyjeżdżał znajomy z Francji takim autem. Pamiętam dobrze czarne tło tablic rejestracyjnych ze srebrnymi ramką i oznaczeniami,
zielony metaliczny lakier i miodową /zamszową ?/ tapicerkę. ..Ten samochód jednoznacznie kojarzył i kojarzy się z Francją.
Czy w latach 50, 60, 70-ych każdy samochód był kierowany do konesera piękna i elegancji ?
Oczywiście że nie, a przynajmniej modele tanie i popularne nie kwalifikowały się do tego.
Co do współczesnych projektantów i nakładu pracy na projekt nowego samochodu – jej ilość nie musi przekładać się na jakość. W minionym wieku za projektami nawet tanich i popularnych aut stali charyzmatyczni artyści i wizjonerzy, często znani ogółowi z imienia i nazwiska. A teraz ? Rzesze anonimowych projektantów, którzy tworzą coraz bardziej udziwnione sylwetki, które mają być agresywne z wyglądu, co w przypadku miejskich toczydełek jest wręcz komiczne – elegancji za grosz, tylko krzyk “Spójrzcie na mnie !!!”.
To nie znaczy, że samochody kiedyś były tak przemyślane, dopracowane i bez wyjątku eleganckie. Inny był poziom oczekiwań – estetycznych i praktycznych. Na pewno jednak producenci sprzedawali je poprzez emocje, wygląd i osiągi, przykładem są choćby przywołane przez Ciebie prospekty i reklamy, o których Szczepan pisał na tym blogu.
Kiedyś samochody produkowano przede wszystkim dla tych, którzy naprawdę interesowali się motoryzacją, dla tych, w których wywoływały one emocje i pragnienia. Teraz przeważają Ci, których stać /poza finansami/ jedynie na refleksję o wysokości raty leasingu lub wynajmu, a producenci zamiast epatować osiągami piszą o ilości emitowanych spalin. W kwestii reklam zgadzamy się że sobą.
Pytanie tylko kim są Ci, którzy jak piszesz tworzą obecnie mainstream ?
Bardzo ciekawa dyskusja – takie zawsze mnie cieszą.
Ja zgadzam się częściowo z obiema opiniami: uważam, że dzisiejsze samochody to zdecydowanie korpo-masówka, niezależnie od nakładów pracy i kapitału. Zgadzam się, że tak musi być, żeby się wszystkim podobało, no i było efektywnie (aerodynamicznie, przestrzennie i kosztowo). Nie zgadzam się za to, że samochody sprzed kilku dekad tworzono dla wąskiej grupy: w USA motoryzacja była powszechna od lat 20-tych i właśnie dlatego General Motors wymyśliło, że będzie kusiło klientów olśniewającym designem (w tym właśni celu zatrudniło Harleya Earla i założyło mu cały dział stylistyczny, pierwszy taki na świecie). Do Europy ta strategia przyszła po wojnie: tu ludzie byli oczywiście biedniejsi, ale nawet samochody popularne projektowano tak, by masy do nich wzdychały. Nawet najtańsze auta miały zazwyczaj chromy i finezyjne detale (oczywiście w ramach budżetu). Zdarzały się wyjątki, takie jak Renault 4, ale pozostawały wyjątkami. Dzisiejsza zmiana trendów wynika ze zmiany charakteru samochodu z przedmiotu marzeń na sprzęt AGD (z czego to wynika – o tym dyskutowaliśmy już nie raz).
Osobną kwestią są reklamy – tutaj zgadzamy się wszyscy, że komputerowe renderingi to “parodia komedii z domieszką kpiny” (cytat).
W gruncie rzeczy zgadzamy się ze sobą. Choć uważam, że i dzisiaj powstają wybitne dzieła samochodowego designu. Tyle, że w większości są skierowane w stronę nabywców z najwyższej półki. Rzadko się trafiają wśród średniaków. No, dyskutujemy tu jednak o gustach – jednym się podoba to, a innym co innego.
Nie wiem, czy w pytanie o mainstream dotyczy odbiorców, czy twórców. Odbiorcy – wiadomix – interesują się głównie, czy infotainment na pokładzie jest atrakcyjny, gadżety ciekawe, oraz ile wynosi rata leasingu. Co do twórców – większość świata zmierza w stronę skorporacyjnienia, w tę stronę podążyli i designerzy samochodów, których niegdyś uważało się za artystów i indywidualności.
Dorzucę od siebie jeszcze jedną cegiełkę do przyczyn podobieństwa nowych aut. Otóż, wraz ze wzrostem skomplikowania aut, wprowadzenie nowego modelu na rynek jest coraz to droższe. Nie można więc pozwolić sobie na ryzyko wprowadzenia innej, awangardowej stylistyki – która może być hitem, a może być kompletną klapą. Trzeba zrobić mnóstwo badań rynkowych, sprawdzić co klientom się podoba. A że najbardziej podobają się piosenki które już znamy…
Z ostatnich 20 lat kojarzę tylko dwa auta które faktycznie wyróżniały się stylistyką i były sukcesem. Mowa tu o Hondzie Civic “UFO” i Renault Megane “Żelazko”.
Kojarzę natomiast zdecydowanie więcej klap, a jedną z nich jeżdżę.
Hmm, mi się podoba conajmniej kilka wspolczesnych samochodów segmentu zwykłego.
W kwestii podobieństwa dzisiejszych samochodów do siebie pamiętajmy, że po zniesieniu barier prawnych wszyscy rywalizują o tego samego globalnego klienta.
Podobno pan Patrick Le Quément powiedzial, ze z awangardowym designem Renault Megane II przesadzili i samochód nie osiágnal takiego sukcesu jak mogl.
Ale to tylko potwiedza teze, ze projektuje sie to co sie pozniej sprzeda.
Nikt nigdy nie inwestuje w projekty, co do których powodzenia nie jest przekonany (choć przekonanie weryfikuje potem rzeczywistość). Zmiana polega na tym, że kiedyś oryginalność była lubiana i sprzedawała się, nie tylko w klasie wyższej (a może nawet szczególnie w popularnej, bo to wyższe sfery były bardziej konserwatywne). Dziś natomiast oryginalności ludzie najwidoczniej nie chcą.
No cóż mogę rzec. Nie przepadam za powieściami ale jak dla automobilistów to trzeba będzie, jak to mówią, ” zanabyć drogą kupna “. Zajawka fantastico. Nie wiem czy dobrze celuję ale może mój imiennik Fabrykant potwierdzi lub zaprzeczy ale skojarzyło mi się z mało znanym ale znakomitym polskim filmem pt. Sobie Król z 73r.
Co do tematu Peugeota 504 to pamiętam jak mnie “wryło” w chodnik jak byłem u dziadków w Brzeszczach jako dzieciak to nadwozie i numer modelu, na emblemacie, przed maską. To na tle tego co można było wówczas obejrzeć na osiedlach albo przy garażach w miastach i na wsi, robiło piorunujące wrażenie. Uważam to nadwozie za jedno z najpiękniejszych w dziejach Pininfariny i Peugeota. Uwielbiam linię 406 Coupe. Uważam, że nikt by piękniej nie zrobił tego nadwozia. To jest taki spadkobierca 504. Moje zdanie.
Peugeot 504 Caruna Targa. No, po prostu, śliczny wóz. Trochę ten przód mógł dopracować bo za bardzo się kojarzy z Lancią. Mi tak się kojarzy. Poza tym trudno się czegokolwiek czepić.
Peugeot 504 TN. Piękny wóz do ścigania.
Peugeot 504 Break Riviera. Widziałem już wcześniej i coś mi się wydaje , że Ferrari robiąc FF potem przemianowane na GT4 Lusso, chyba, miało stąd inspiracje.
Piękny, skurczybyk.
O, kurtka, naprawdę masz na imię Fabrykant??
406 coupe jest piękny, tylko w bliższym kontakcie mocno tandetny (nie jeździłem, a nawet nie siedziałem w środku – a bardzo żałuję!! – ale to widać nawet z zewnątrz, albo przez szybę). To typowa przypadłość aut produkowanych we włoskich manufakturach.
Eeeeeeeeeee… Taaaaaaamm -;)
Nie jest wcale źle. W zależności od wersji. Nie wiem skąd u Ciebie to poczucie tandety. Nowsze auta są zrobione zdecydowanie gorzej. Design jednak jawi mi się dość surowym. Nie do końca fajnym, Fiat Coupe z tą listwą, we wnętrzu, lakierowaną w kolorze nadwozia to jest coś pięknego i ponadczasowego. Nawiązanie do klasyki dlatego wciąż uważam to auto za nowoczesny projekt. Bo przecież taki jest. Szkoda, że Fiat później nie robił takich ciekawych wozów. Nieopłacalność.
Wiele z inspiracji dla “Złotego Peugeota” okazało się być – ku mojemu zdziwieniu – podświadomymi. Zauważyłem to dopiero po napisaniu. Zdaje się, że oglądałem “Sobie Króla” jako dziecko (zatem, niestety, dość dawno), być może wpłynął na mnie, tak jak wpłynęła oglądana w dzieciństwie okładka powieści Macieja Rybińskiego i Janusza Płońskiego “Góralskie tango”. Analogie dostrzegłem przez przypadek i po kilkudziesięciu latach od oglądania tejże okładki. Może tak być i z filmem.
Mam nadzieję, że książka się spodoba.
Dobrze mówisz. Inspiracje wypływają z podświadomości. Człowiek nawet nie jest świadomy tego dlaczego coś. A jednak coś się dzieje.Tak chyba powstawały komiksy w naszym dzieciństwie.
Piękno pięknem, ale jaki trwały:)
Z racji mojej pracy oglądam sporo fotel z Afryki. Co prawda są one z bardzo specyficznych lokacji, ale czasem sie zdarzają z miast i miasteczek.
Na fotkach z Senegalu parę takich widziałem. Oraz rzeszę innej starej franczuszczyzny.
Zajawka jakże ciekawa. Data wydania wpisana do kalendarza, żeby książkę zakupić:)
Oraz mam niedyskretne pytanie. Czy Szanowany Fabrykant rozmyśla o kolejnym dziele. Jeśli tak, to będzie kryminalna Łódź, czy może coś w stylu “Za dziesieć dwunasta. Prawie na południe, przewodnik po balkanach.”?;)
😉 “Prawie na południe – przewodnik po Bałkanach” to już jest teraz, zupełnie za darmo na Fotodinozie. A jeszcze będzie więcej! W przyszłym roku mam nadzieję zaliczyć rumuńską Transalpinę i wtedy będzie już komplet dróg przez Karpaty – zamyślam na blogu półprzewodnik po drogach transkarpackich.
A o kolejnym dziele się rozmyśla non stop. Każdy szeregowy grafoman nosi Nobla w plecaku.
Jakieś 17 lat temu sfotografowałem na jednym zdjęciu z Tunezji stojące obok siebie zajechane 404 Break i 407 sedan, podówczas prawie nówkę. Niestety zdjęcie przepadło wraz z padniętym dyskiem.
Wpisy podróżne z Bałkan faktycznie świetne. Ciekawe i niesztampowe miejsca + dobra dokumentacja fotograficzna. Aż po przeczytaniu chce się od razu jechać:)
Co do zdjęcia to piękna ustawka. W PL raczej trudne do powtórzenia, żeby trafić ten sam model w wydaniu -30 lat starszym obok siebie. Choć może jakiś golfik lub Passat.
Wspominany nieraz na blogu pan Y.Y. miał w latach 80-tych jednocześnie Peugeota 404 i 504, oczywiście oba sedany z dieslami (po to kupowało się wtedy zachodnie auta). Nie raz stały obok siebie przed jego warsztatem. No ale to jednak mniejszy kontrast 🙂
Break Riviera jest cudownie wspaniała i gdyby gdzieś się pojawiła, to ojejej. No samemu, można by próbować zrobić, ale to nie warta gra ogarka.
Natomiast świetny jest też Loisirs. Taka potencjalna megawersja Matry Rancho. W sumie to 504TN też fajny. Najfajniejsza wersja standardowego nadwozia. Za to nie do końca podoba mnie się Targa – chyba mieliśmy jakąś dyskusję o nim na FB – linia boczna rewelacyjna, ale przód z tymi podwójnymi reflektorami i chromowaną listwą – nie dla mnie.
A jako, że nie ma już na stronie wtyczki z ankietami, to zrobiłem swoją, który 504 jest najfajniejszy?
https://take.supersurvey.com/poll4542735x65b841c0-142
(zobaczymy, czy się sprawdzi)
Zagłosowało się.
Wg mnie w Caruna Targa wystarczyłoby odjąć tę listwę na przedniej atrapie, i byłby to przewspaniały pojazd. Podłubię w jakichś programach graficznych żeby to zobaczyć.
Bardzo przepraszam. Obiecuję sprokurować nowy plugin.
Proszę bardzo. Caruna bez listwy na atrapie:
https://photos.app.goo.gl/vowdrTuZKuK5j7SA9
lepsza! a jeszcze lepsza byłaby z pojedynczymi reflektorami 😉
dopiero znalazłem czas przeczytać artykuł , jak zwykle wspaniały i ciekawy !
Szanownemu koledze Fabrykantowi jednakże chciałbym przypomnieć , że 2 tygodnie temu mineła rocznica ostatniego posta na motodinozie
na fotodinozie zaś ciut lepiej , 3 miesięcznica niebawem 😉
coś o fotografii by sie chciało poczytać , a najlepiej coś ze świata nikona , a nie tylko firmy na C
wracając do samego tekstu , to każdy zna chyba poczciwe 504 , ale te modele opisane tutaj , to prawdziwe perełki
a to sztuka uchwycona przeze mnie w 2013 chyba roku w tunezji , jak widac dzielnie pracuje i nikomu to nie przeszkadza 😉
https://i.imgur.com/P3UZK7w.jpg
fajny artykuł i ciekawie zapowiadająca się książka 🙂 zresztą Fabrykant jest gwarancją fajnych pasjonujących opisów
takie tylko jedno ALE:
“dużyfiat” to by daleko nie pojechał po takim solidnym przydzwonieniu podwoziem, tam miska oleju jest nisko w dole i bardzo łatwo ją rozwalić, wiem co mówię, bo rozwaliłem ją 2 razy w swoim, za drugim razem to tak że aż pompa oleju się ułamała w środku, od wgniecenia miski
dopiero 5mm blacha pod miskę od Łady załatwiła sprawę rozwalania misek oleju 😉 orginalnie są tam tylko takie 2 liche kątowniczki które niczego nie chronią
swoim DFem jeździłem podobnie jak w tym opisie 😉 tyle że rzadko aż tak szybko, bo 130 to on osiągał tylko na benzynie 😉
Przeczytasz całość, to się wszystkiego dowiesz.
A sprawny DF jedzie ponad 150 🙂
licznikowe 150 pojedzie… 😉 wtedy właśnie jest tak koło 130 😉
Oryginalnie to tam były płaskowniczki a nie kątowniczki czyli ochrona jeszcze mniejsza.
W pierwszej serii w ogóle chyba nic nie było – jak głosi miejska legenda dopiero jak Cyrankiewicz rozwalił miskę podczas jazdy testowej, to wprowadzono zabezpieczenie z płaskowników 😉
Rozsądzę autorytarnie wszystkich Panów – najpewniej przydzwonił progiem albo wahaczem. Wiem to z całą pewnością, bo sam to wymyśliłem 😉 . Kierowca był świadomy i chronił miskę olejową. Zupełnie tak jak ja jadąc po kamienistych off-roadowych drogach w Rumunii Fiatem Punto II. Miska dojechała cała.
progiem to na pewno nie, bo progów w Dużym Fiacie próżno zwykle szukać 😉 (dla tego też w Fiacie można się witać bez wysiadania, a na powiedzenie “nie przez próg” odpowiadać “paaanie, tu progów juz dawno niema” 😉 )
ale wahaczem to i owszem, też kiedyś przywaliłem w kamior i sie trochę skrzywił co skutkowało potem ściąganiem, ale podkręciłem na drążku kierowniczym i w miarę prosto jeździł 😉
ale najczęściej to i tak się zahaczało wszędzie wydechem bo on tak nisko tam wisi, raz to nawet tak zahaczyłem że się wysunął i odpadł ale wsadziłem go na miejsce, a urwane mocowanie tylnego tłumika zastąpiłem prętem gwintowanym wygiętym z jednej strony w wielkie oczko, w tym miejscu naciągnąłem szlaucha na ten pręt gwintowany, wsadziłem w to oczko rurę wydechową (końcówkę), wywierciłem dziurę w bagażniku i na 2 nakrętki skręciłem od dołu i góry robiąc takie solidne mocowanie które sie więcej nie urwało 😉 pręt to jakieś M10 był 😉
Benny jak zwykle w formie 🙂
pomysły na kolejne dwie książki:
1. Niezwykłe naprawy zwykłych rzeczy Bennego
2. dialog motoryzacyjny Szczepan-Fabrykant
ps. Benny, zainwestowałeś w jakąś apkę do korekcji ortografii, czy coś? ostatnio w ogóle błędów nie robisz
hehe podkreślanie w operze działa 😉
Benny – mógłbyś wydać taką książkę, zgodnie z sugestią Hurgota – 10 niezwykłych napraw zwykłych rzeczy. Albo chociaż napisać wpis na Automobilownię w dziesięciu punktach. Obydwie te rzeczy łatwo stworzyć etapami.
Czekamy.
hmmm ja zwykle robię same “niezwykłe” naprawy, bo staram się nic nie kupować tylko wykorzystywać swoją “graciarnię” jako źródło części 🙂 także u mnie to nic niezwykłego w sumie
dopiero co w sobotę czy niedzielę przyspawałem żonce tłumik końcowy do Zafiry z jakiegoś “renulata” znaleziony na złomie, a taki ładny wcale nie pognity, pasuje elegancko 🙂 tylko że nic w tym niezwykłego, po prostu trzeba sobie radzić jak coś jest drogie, nie kupię przecież nowego tłumika który kosztuje 200zł bo to przegięcie, tłumik to tłumik, ma nie warczeć i tyle
już ciekawsza była wymiana silnika w tej Zafirze bo to poliftowa i ma ciut inny silnik (z18xe) niż przedliftowa (x18xe1), której silnik jest z połowę tańszy, oczywiście że nie kupiłem 2x droższego… a różni się tym, że nowszy ma czujnik położenia wału w bloku oraz zębatkę dla tego czujnika na wale korbowym, a starszy ma czujnik normalnie na kole pasowym na którym też są zęby, ale sobie porównałem, że przerwa wychodzi w tym samym miejscu, ilość szparek między zębami jest taka sama, no tylko czujnik ma 2x większą rezystancję i inną wtyczkę ale cóż, trzeba spróbować 😉 no i udało się, działa 😉
Trochę za wcześnie wpis się pojawił i przez miesiąc trzeba będzie zmagać się z – najłagodniej mówiąc – uczuciem niedosytu 😉 Przydałby się przynajmniej link do preordera 😉