SILVA RERUM: GORYOSHA

 

Narodową religią Japonii jest szintoizm – system wierzeń oparty na rodzimej mitologii, czasami klasyfikowany jako rodzaj politeizmu, ale w istocie wymykający się zachodniemu rozumieniu duchowości.

Jak większość religii Azji, szintoizm nie ma swojej świętej księgi, zhierarchizowanej kasty kapłanów albo rytuału nawrócenia poszczególnej osoby. Czym więc jest? Japońskie słowo shintō zapisuje się dwoma znakami, 神道, z których pierwszy oznacza “bogów”, a drugi – “sposób życia, postępowania”. Całość tłumaczy się zwykle jako “drogę bogów” lub “życie w zgodzie z boską wolą”. To bardzo charakterystyczne dla tamtej części świata: wszystkie azjatyckie systemy filozoficzne akcentują panującą w świecie harmonię i święty obowiązek jej poszanowania. Zupełnie inaczej niż nasze, mówiące raczej o marności świata i konieczności jego nieustannego ulepszania poprzez pracę, samodoskonalenie i pomoc bliźnim.

Najstarszy zapis słowa shintō pochodzi z VIII wieku i odnosi się do religijnych rytuałów, ale potem pojęcie rozszerzono na całe życie człowieka. Stosowanie bezpośrednich porównań pomiędzy cywilizacjami azjatyckimi i zachodnimi bywa zwykle zwodnicze, jednak w przypadku japońskiej religii w oczy rzuca się pewna analogia. Oto podobnie jak u nas chrześcijaństwo, szintoizm przez stulecia funkcjonował na dwóch poziomach: jeden to duchowość prywatna i ludowa, zaś drugi – to rytuał państwowy, spajający lokalne społeczności w jeden naród i legitymizujący władzę cesarza.

W kręgach zachodnich rozpowszechnione jest mniemanie, jakoby szintoiści oddawali cesarzowi boską cześć, ale to nie do końca tak. Japońska tradycja faktycznie mówi, że cesarska dynastia wywodzi się od bogów: pierwszy, mityczny cesarz Jimmu miał być prawnukiem Ninigiego, wnuka bogini słońca Amaterasu, wysłanego na Wyspy Japońskie celem zaprowadzenia tam boskiego porządku. Jimmu miał panować w latach 660-585 p.n.e., ale większość historyków przyjmuje, że on i pierwszych ośmiu jego następców są postaciami legendarnymi (w każdym razie brak dowodów na ich realne istnienie). W czasach historycznych cesarze zostali z kolei kimś w rodzaju najwyższych kapłanów – strażników harmonii natury, którzy przez odprawianie odpowiednich obrzędów przemawiali do bogini Amaterasu jako swojego przodka, zapewniając krajowi urodzaj.

Szintoizm przez wieki podlegał wpływom innych filozofii Azji, przede wszystkim buddyzmu i konfucjanizmu, ale w epoce Edo (lata 1603-1868) został z nich oczyszczony i ogłoszony kultem państwowym. Japonia odizolowała się wtedy od świata zewnętrznego i zerwała prawie wszystkie więzi z innymi krajami (handel prowadzono wyłącznie przez dwie małe faktorie, chińską i holenderską, położone na wyspie Dejima w pobliżu Nagasaki). Przygotowało to grunt pod kolejny okres, zwany epoką Meiji, w której nastąpiło ponowne otwarcie, ale równocześnie rozwinął się japoński nacjonalizm, militaryzm i ekspansjonizm. Religia shintō była tu bardzo przydatna, bo wywodziła cesarski ród od bogów (a trzeba wiedzieć, że dynastia założona przez legendarnego cesarza Jimmu nie wygasła aż do dziś).

Konstytucja z 1889r. wprowadziła formalną wolność wyznania, ale tylko pod warunkiem, że dana religia “nie narusza porządku społecznego i nie kłóci się z obowiązkami poddanych“, a obok tego stwierdzała wprost, że “cesarz jest święty i nienaruszalny“, wyprowadzając z tego wyższość Japończyków nad wszystkimi innymi narodami (wszak nikt inny w świecie nie miał za przywódcę potomka bogów). Jak łatwo się domyślić, oznaczało to fanatyczne oddanie władzy, aż do samobójczej śmierci włącznie. Co skądinąd wpisywało się w japońskie i ogólnie dalekowschodnie tradycje, ale teraz zostało bezpośrednio wykorzystane do podboju innych narodów. Szintoistyczne świątynie, zwane chramami, stały się instytucjami państwowymi – finansowanymi z budżetu i stanowiącymi scenę oficjalnych ceremonii protokolarnych, obok swej tradycyjnej funkcji miejsc kultu religijnego.

1 stycznia 1946r. – po klęsce w II wojnie światowej, zrzuceniu na Japonię dwóch bomb atomowych i skapitulowaniu przed Amerykanami – ówczesny cesarz Hirohito wygłosił historyczne przemówienie, które przeszło do historii pod nazwą “Deklaracji człowieczeństwa”: monarcha zrzekł się w nim boskości przyznając, że urodził się takim samym człowiekiem jak każdy obywatel, a także że japoński naród nie jest wyższy od innych ani powołany do panowania nad kimkolwiek. To był niewypowiedziany szok dla całego narodu – bo jakkolwiek obalenie dyktatury i kultu jednostki jest zawsze wywraca do góry nogami całe życie kraju i jego ludności, to w tym przypadku podstawą owego kultu były najgłębsze warstwy japońskiej tożsamości, najważniejsze wierzenia narodu i jego fundamentalne wyobrażenia o własnych korzeniach. Jak mocnym wstrząsem było to wydarzenie – zwłaszcza połączone z bezwarunkową kapitulacją przed przeciwnikiem, czyli największą możliwą hańbą dla każdego Japończyka – możemy sobie tylko wyobrażać. W każdym razie w tamtym momencie Japonia rozpoczęła budowę demokracji i społeczeństwa złożonego z równych sobie obywateli, na wzór zachodni. Również na wzór zachodni odseparowano religię od państwa: “Wszystkim gwarantuje się wolność wyznania. Państwo nie udziela żadnych przywilejów organizacjom religijnym, nie mogą one również wykonywać jakiejkolwiek władzy politycznej” – stwierdza uchwalona w 1947r. konstytucja.

Szintoizm nadal w Japonii funkcjonuje i jest wyznawany przez około 2/3 społeczeństwa (co ciekawe, równie duży odsetek deklaruje się jako buddyści – co nie jest wcale sprzecznością, bo dalekowschodnia duchowość dopuszcza wzajemne przenikanie się filozofii: Azjatom obce jest I przykazanie Dekalogu, wykluczające przejmowanie elementów innych religii). Panujący aktualnie cesarz Naruhito nadal tytułuje się 126 potomkiem Jimmu w prostej linii, nie odbiera jednak czci należnej bóstwom i nie sprawuje żadnej władzy, nawet nominalnie. Nie posiada żadnych konstytucyjnych uprawnień politycznych – jest tylko “symbolem państwowości i jedności narodu, a jego pozycja wynika z woli ludu sprawującego w kraju suwerenną władzę“. Wszystkie państwowe i ceremonialne czynności cesarza są podejmowane wyłącznie na polecenie parlamentu i rządu.

Na polecenie czy nie – oficjalne funkcje cesarz sprawuje. A jeśli tak, to musi mieć odpowiedni pojazd.

***

Jaki pojazd jest odpowiedni dla kogoś, kto w oczach poddanych uchodzi za bóstwo? W przypadku pierwszego automobilu japońskiego cesarza źródła są niestety rozbieżne – co trochę dziwi, bo mowa przecież nie o zamierzchłej przeszłości, a o wieku XX. Zgoda panuje tylko co do daty dostarczenia pierwszego mechanicznego pojazdu japońskiego monarchy – roku 1912. Na tron wstąpił wtedy cesarz Yoshihito, zwany pośmiertnie Taishō, czyli “wielka sprawiedliwość” (japońscy władcy przybierają przydomki, którymi określa się też ery ich panowania, po śmierci przydomek zaczyna funkcjonować jako oficjalne imię, zastępując imię doczesne). Był on synem cesarza Mutsuhito (przydomek Meiji, czyli “oświecone rządy”) – tego, który otworzył kraj na świat i zmodernizował na wzór zachodni, ale nie zdecydował się przesiąść z powozu konnego na silnikowy.

Według źródeł japońskich Yoshihito miał zamówić angielskiego Daimlera 57.2 HP – takiego samego, jakim poruszał się król Wielkiej Brytanii. Miałoby to sens, bo w tamtym okresie oba kraje łączył sojusz, a londyński dwór był jednym z pierwszych używających automobili. Wybrać ów model w imieniu monarchy miał niejaki Kishichiro Okura – japoński arystokrata, który studiował w Cambridge i nawet brał udział w samochodowych wyścigach na Brooklands (a później założył w ojczyźnie sieć luksusowych hoteli).

Nie znalazłem niestety zdjęć pierwszego cesarskiego automobilu, a tylko egzemplarza należącego do brytyjskiego króla Jerzego V, który był ponoć prawie identyczny – z sześciocylindrowym, 9,4-litrowym silnikiem bezzaworowym o mocy 50 KM i karoserią typu landaulet. Jedynymi różnicami miały być ciemniejsze malowanie (kolor ciemnoczerwony symbolizuje cesarski ród) i namalowany na drzwiach znak chryzantemy, wyobrażający wysoką pozycję i długowieczność.

Foto: Marty B, Licencja CC

Wszystko byłoby jasne, gdyby nie to, że archiwa Mercedesa mówią wyraźnie o dostarczeniu w lutym 1912r. automobilu dla japońskiego cesarza. Miałoby chodzić o model 28/50 (czterocylindrowy dolniak, 7,2 litra, 50 KM, 80 km/h, napęd wałem Cardana), który był ponoć pierwszym mechanicznym pojazdem japońskiego dworu.

Udostępnione publicznie materiały prasowe firmy zawierają nawet zdjęcie tego pojazdu – na drzwiach chryzantemy nie ma, choć umieszczono ją na wyróżniającej wtedy markę, klinowatej chłodnicy. Widać tu też dobrze trójramienną gwiazdę, jeszcze bez pierścienia.

Foto: materiał prasowy Mercedes-Benz Group AG

Ciekawe jest to, że data dostawy Mercedesa (luty 1912r.) poprzedza śmierć cesarza Mutsuhito (30 lipca 1912r.), który samochodami ponoć nie jeździł. Fakt, że dzisiejszy koncern Mercedes-Benz Group AG nazywał się wtedy Daimler, jednak źródła japońskie wyraźnie mówią o modelu angielskim. Bez archiwalnych zdjęć z Japonii trudno to rozstrzygnąć. Można się za to dowiedzieć, że już wtedy cesarski automobil określano słowem goryosha, oznaczającym pojazd należący do kogoś szlachetnego.

***

Zdjęć cesarskiego Daimlera brak, istnieją za to fotografie drugiego goryosha, czyli Rolls-Royce’a Silver Ghost z 1921r., z zamkniętym nadwoziem firmy Hooper i 7,4-litrowym silnikiem o mocy 65 KM.

Ten model świetnie już znamy: to on stworzył legendę Rolls-Royce’a jako najbardziej luksusowego, najbardziej niezawodnego, najstaranniej wykonanego i najdroższego samochodu świata, który jest równocześnie najodpowiedniejszym dla ludzi szlachetnie urodzonych. Klientela w postaci koronowanych głów tylko tę legendę umacniała, w tym przypadku natomiast umacniała też brytyjsko-japoński sojusz.

W 1921r. panował jeszcze cesarz Yoshihito, ale Rolls-Royce’a kojarzy się bardziej z jego synem i następcą – koronowanym w 1926r. cesarzem Hirohito (przydomek Shōwa). Poniższe zdjęcie wykonano 26 lutego 1924r., w dniu ślubu Hirohito – wtedy jeszcze następcy tronu – z księżną Nagako.

Foto: public domain

Niedługo wcześniej, 27 grudnia 1923r., wóz został uszkodzony w nieudanej próbie zamachu na życie Hirohito, której dokonał komunistyczny agitator Daisuke Nanba, a która przeszła do historii jako “zamach z Toranomon” (od dzielnicy Tokio, w której miała miejsce). Za sprawą tego wydarzenia kolejne goryosha były już opancerzone.

W sieci można znaleźć kilka innych zdjęć cesarza Hirohito i jego Rolls-Royce’a, który stał w pałacowych garażach aż do 1936r. Potem został zezłomowany, lecz jego silnik jeszcze długo potem służył jako napęd pomp pałacowego wodociągu.

Foto: public domain

Foto: public domain

***

Ciekawe, że dwór Japonii – kraju ogromnie przywiązanego do tradycji i pieczołowicie je kultywującego – nie przywiązywał wagi do starszych pojazdów władcy. Do dziś zachował się dopiero trzeci z nich – Mercedes-Benz 770 z 1932r.

Do tego czasu sytuacja geopolityczna zmieniła się diametralnie. Przyjaźń z Anglosasami została zerwana, a najbliższym Japonii krajem europejskim zostały Niemcy. Dalszy ciąg znamy: w 1940r. zawiązano sojusz z III Rzeszą i Włochami, a w kolejnym roku cesarska armia zaatakowała Stany Zjednoczone, rozszerzając II wojnę światową na cały basen Pacyfiku. W działaniach militarnych Japończycy popełnili wiele zbrodni nie mniejszych od hitlerowskich. Na ironię zakrawa więc fakt, że Shōwa – czyli przydomek cesarza Hirohito i określenie jego epoki – znaczy po japońsku “oświecony pokój”.

Mercedes 770 to model, którego późniejszych wersji używał Hitler, ale równocześnie też wygnany do Holandii były cesarz niemiecki, Wilhelm II Hohenzollern. W 1932r. japoński dwór zamówił siedem sztuk. Auta mierzyły 5,6 metra długości i były napędzane przez rzędowe, ośmiocylindrowe silnik OHV (7,7 litra, 150 KM). Karoserie pochodziły z firmowej nadwoziowni Daimler-Benz w Sindelfingen i przypominały seryjne limuzyny – poza tylnymi fotelami obitymi specjalnie wysłaną do Niemiec, tradycyjną japońską tkaniną Nishijin-ori. Dwa z siedmiu egzemplarzy dostały opancerzenie podnoszące masę do czterech ton, ale zainstalowano je dopiero w Japonii.

Inną procedurą bezpieczeństwa było tworzenie wokół cesarskiej limuzyny kordonu ochroniarzy na koniach lub motocyklach

Foto: public domain

Po wojnie cesarz Hirohito pozostał na tronie, bo Amerykanie uznali go za użytecznego w zachowaniu jedności i przychylności japońskiego narodu, jest on jednak uznawany za jednego z większych zbrodniarzy wojennych, którzy uniknęli sądu. Jak już wiemy, po 1945r. Hirohito zrzekł się boskiego statusu, imperialnych ambicji, a także jakiejkolwiek władzy politycznej, przekazując ją w ręce demokratycznie wybieranego parlamentu i rządu. Zmarł 7 stycznia 1989r., w wieku 87 lat, po najdłuższym panowaniu w dziejach Japonii (62 lata i 13 dni).

Tymczasem dwa z cesarskich Mercedesów 770 zostały przerobione na landaulety w japońskiej firmie Yanase, zajmującej się importem i dystrybucją luksusowych samochodów. Były eksploatowane do 1968r., czyli aż 36 lat – z wykorzystaniem części wymontowywanych z pozostałych czterech egzemplarzy. W 1959r. jeden z Mercedesów zawiózł do ślubu następcę tronu, księcia Akihito i księżną Michiko Shodę.

W 1971r. jedno z tych aut zostało przekazane do muzeum w Stuttgarcie, gdzie można je oglądać do dzisiaj. Na karoserii wciąż lśni lakier w cesarskim kolorze, a na tylnych drzwiach widnieje symbol chryzantemy. Obok stoi szary egzemplarz tego samego modelu, w swoim czasie należący do innego cesarza, Wilhelma II Hohenzollerna.

Foto: praca własna

Foto: Morio, Licencja CC

***

Po kapitulacji Japonii znowu zmieniła się sytuacja geopolityczna i japońskie sojusze. Protektorem i głównym sprzymierzeńcem kraju zostały Stany Zjednoczone i NATO. Mimo że przedwojenne Mercedesy zachowały status goryosha, złożono zamówienia na nowe automobile, marek Rolls-Royce i Cadillac.

Rolls-Royce był typem Silver Wraith, napędzanym rzędową sześciocylindrówką (ostatni raz w historii firmy) połączoną z manualną przekładnią. Model był dostępny w latach 1946-59, natomiast egzemplarz cesarza, według większości źródeł, pochodził z 1957r.

Foto: public domain

Cadillac został zamówiony wcześniej – w 1951r. Chodziło o limuzynę serii 75 z długim, 3,73-metrowym rozstawem osi i klasyczną V8-mką OHV (5,4 litra, 160 KM). Nie znalazłem niestety fotografii tego auta – poniższa przedstawia inny, seryjny egzemplarz modelu. 

Foto: Lars-Göran Lindgren, Licencja CC

Służba Cadillaca skończyła się w 1970r., w przypadku Silver Wraitha brak daty wycofania. Oba samochody miały jednak status pomocniczych wobec przedwojennych Mercedesów 770 – wciąż używanych jako flagowców i najwidoczniej budzących największy sentyment cesarza.

***

Największa rewolucja w cesarskim garażu nastąpiła w 1967r. (według chronologii japońskiej – Shōwa 42, czyli w 42 roku panowania cesarza Shōwa). Wtedy to bowiem status goryosha po raz pierwszy otrzymał samochód produkcji japońskiej.

Japoński przemysł motoryzacyjny rozwijał się żywiołowo już przed II wojną światową, ale dopiero w II połowie lat 60-tych wypuścił pojazd godny najwyższego – choć teraz już tylko tytularnego – władcy kraju: Nissana Prince Royal.

Samochód został zaprojektowany i wyprodukowany wyłącznie dla cesarza – nie mógł go kupić nikt inny. Co ciekawe, nie stworzył go sam koncern Nissana, tylko nieco zapomniana dziś firma Prince, którą Nissan wykupił w 1966r. Ponieważ prace nad nowym goryosha były już zaawansowane, nowy właściciel nie ingerował już w nie, nie omieszkał jednak umieścić na pojeździe swojego logo.

Nissan Prince Royal służył dworowi najdłużej – aż do 2008r., czyli już w czasach panowania syna Hirohito, cesarza Akihito (przydomek Heisei, czyli “pokój wszędzie”). Jego eksploatację zakończono na prośbę… Nissana, któremu coraz większy kłopot sprawiało zapewnienie serwisu i części dla modelu istniejącego w zaledwie pięciu egzemplarzach.

Foto: ŹRÓDŁO

Foto: ŹRÓDŁO

Foto: ŹRÓDŁO

Firma Prince nazywała się pierwotnie Tachikawa, a swą nazwę zmieniła na angielskie słowo “książę” dla uhonorowania następcy tronu, księcia Akihito, który od 1952r. używał jej samochodu. W 1965r. ogłosiła, że dostarczy kolejnego goryosha, który zastąpi wysłużone Mercedesy.

Auto mierzyło 6,15 x 2,1 metra, przy rozstawie osi 3,88 metra, a z odpowiednim opancerzeniem ważyło 3,2 tony. Pierwszy rząd foteli wykonano ze skóry, w drugim, na rozkładanych strapontenach, siedzieli ochroniarze, zaś cesarska kanapa tylna pokryta była szlachetną wełną. Resztę wnętrza pokrywała tkanina Nishijin-ori.

Auto napędzał specjalnie opracowany silnik V8 – rdzennie japoński, firmy Prince, wyprodukowany w zaledwie 8 egzemplarzach. Pojemność 6,4 litra dawała moc 260 KM, którą przenosiła amerykańska automatyczna przekładnia General Motors TH400.

Foto: Morio, Licencja CC

Oryginalnie powstało siedem egzemplarzy, z czego jeden został w 1980r. przebudowany na karawan pogrzebowy – na okoliczność śmierci cesarza, która nastąpiła 9 lat później. Jeden z samochodów został użyty w ceremonii intronizacji kolejnego cesarza Akihito, natomiast w międzyczasie zaszczytu podróżowania na pokładzie goryosha dostąpiło kilka głów państw odwiedzających Japonię, w tym prezydent USA, Ronald Reagan, oraz królowa Elżbieta II.

***

Ostatni jak dotąd goryosha nazywa się Toyota Century Royal i wszedł do służby 7 lipca 2006r.

O seryjnej Toyocie Century wspominałem na blogu kilka razy, jednak cesarz posiada coś specjalnego: jeden z trzech egzemplarzy specjalnych, zbudowanych tylko dla niego, kosztem około pół miliona dolarów za sztukę (w 2006r.). Technicznie samochód odpowiada III generacji modelu Century, z 5-litrowym, 280-konnym silnikiem V12 i sześciostopniową skrzynią automatyczną, natomiast karoseria jest zmodyfikowana pod kątem zapewnienia ochrony osobistej. Szczegóły pozostają tajne, gdyż chodzi o pojazdy aktualnie używane przez urzędującą głowę państwa. Zamówionych zostało pięć egzemplarzy Toyoty Century Royal, ale dostarczono tylko cztery, z czego jeden od razu jako pogrzebowy karawan.

Starszy egzmplarz Century wioząca cesarzową Masako – żonę aktualnego cesarza Naruhito (przydomek Reiwa, czyli “piękna harmonia”), w dniu jego intronizacji, 1 maja 2019r. Poprzedni cesarz Akihito wciąż żyje, jednak ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia abdykował 19 maja 2019r.

Foto: Kakidai, Licencja CC

Jeden z czterech cesarskich egzmplarzy najnowszej Toyoty Century Royal

Foto: ラハール, Licencja CC

Piąty samochód dołączył do floty w 2019r. Jest to paradny cabriolet użyty w trakcie ceremonii intronizacji cesarza Naruhito. Jego stylistyka zdaje się nawiązywać do współczesnych modeli Rolls-Royce’a.

ŹRÓDŁO

Niedługo wcześniej, 19 listopada 2018r., odbyła się prezentacja dwóch kandydatów: obok otwartej wersji Toyoty był jeszcze jednostkowo wykonany cabriolet Nissana, który bardzo chciał odzyskać status goryosha. Niestety, dokładnie w dniu tego swoistego konkursu japońska policja aresztowała Carlosa Ghosna, prezesa konglomeratu Renault-Nissan, pod zarzutem malwersacji finansowych. Toyota wygrała więc walkowerem, bo dworskie zamówienia w firmach zarządzanych przez przestępców są absolutnie nie do pomyślenia.

***

Z otwartym goryosha wiązał się jeszcze jeden skandal: otóż cabriolet Toyoty zastąpił Rolls-Royce’a Corniche’a z 1990r., użytego przy intronizacji cesarza Akihito, a później jeszcze przy kilku innych radosnych ceremoniach (bo zamknięte nadwozie Nissana Prince Royal utrudniałoby kontakt z wiwatującymi tłumami). Specjaliści od pałacowego protokołu byli jednak oburzeni, gdyż Corniche nie posiadał drugiej pary drzwi – a to uwłaczało godności cesarskiej pary, zmuszając ją do wsiadania na tylną kanapę w mało dostojny sposób. Stąd właśnie, przy kolejnej intronizacji, zamówiono indywidualnie wykonany cabriolet czterodrzwiowy.

W 2018r. Rolls-Royce Corniche III został wycofany ze służby ze względu na wiek i wysoki koszt utrzymania w ruchu. Dworscy mistrzowie ceremonii odetchnęli z ulgą.

Foto: Coptic Light, Licencja CC

Źródła wspominają jeszcze o kilku pomocniczych pojazdach japońskich cesarzy, używanych przy mniej oficjalnych okazjach lub na codzienne potrzeby członków cesarskiej rodziny. Przed II wojną światową były to Packard Super Eight z 1935r. i Mercedes-Benz 500N Nürburg Pullman Limousine – bardzo konserwatywny i niszowy model, który pochodząc z głębokich lat 20-tych był jednostkowo produkowany aż do 1939r., jako ostatni Mercedes z dwiema osiami sztywnymi i ostatni samochód w świecie z drewnianymi kołami typu “artyleryjskiego”. Dolnozaworowy silnik R8 rozwijał moc 100 KM i rozpędzał auto do 115 km/h.

Tak wyglądała wersja Pullman Limousine (zdjęcie producenta). W 1943r. cesarz Hirohito otrzymał podobny samochód w ściśle seryjnym wykonaniu, bez cesarskich oznaczeń, na wypadek ewentualnej konieczności potajemnej ewakuacji dworu.

Foto: materiał producenta

W 1961 i 1963r. w cesarskim garażu pojawiły się dwa kolejne Rolls-Royce’y Phantom V – to specjalny model, przeznaczony właśnie dla głów państw i projektowany pod ich potrzeby. Były jednak używane rzadko, jako “drugi sort”, i nie wyparły przedpotopowych Mercedesów (zrobił to, jak już wiemy, dopiero krajowy Nissan Prince).

Phantom V był budowany na zamówienie, z uwzględnieniem wszelkich specjalnych życzeń, dlatego należałoby przedstawić zdjęcia konkretnych okazów. Ponieważ takimi nie dysponuję, pokażę egzemplarz Sedanca de Ville firmy James Young – z zastrzeżeniem, że samochody cesarza mogły się różnić.

Foto: Rex Gray, Licencja CC

Foto: Rex Gray, Licencja CC

Foto: Rex Gray, Licencja CC

Z kolei w 1989r. dwór zakupił kilka seryjnych Toyot Century, wtedy jeszcze ośmiocylindrowych, do “użytku codziennego” i cesarskich wizyt na prowincji. Na zdjęciu – zbliżony egzemplarz Century z 1990r.

Foto: GPS 56, Licencja CC

***

Na koniec jeszcze dodam, że goryosha w miejscu tablic rejestracyjnych wożą złoty znak chryzantemy, a na czas przewożenia monarchy na masce umieszcza się cesarski sztandar. Właściwe tablice są nietypowe: okrągłe, ze srebrnym tłem, złotym znakiem oznaczającym cesarza i kolejną cyfrą arabską, a umieszcza się je na zderzaku. Jak każdy zarejestrowany w Japonii pojazd goryosha podlega obowiązkowi corocznych przeglądów technicznych i posiadania ubezpieczenia OC, a ponieważ jako właściciel figuruje sam cesarz – jako osoba fizyczna, nie urząd – naliczany jest również podatek drogowy.

Komplet insygniów aktualnego goryosha

Foto: 月上之陵, Licencja CC

Osobną sprawą pozostają samochody cesarskiej rodziny oraz te do użytku osobistego, bez szofera. Zwłaszcza cesarz Akihito uwielbiał prowadzić osobiście, a szczególnie upodobał sobie ponoć Hondę Integra. Informacje na ten temat są jednak bardzo skąpe, przynajmniej dla osób nie znających japońskiego. Wielka szkoda, bo to mógły być ciekawy temat.

Foto tytułowe: ŹRÓDŁO

Jeśli podobał Ci się artykuł – możesz rozważyć postawienie mi symbolicznej kawy (bez wpływu na dostępność treści bloga, przeszłych i przyszłych  – one są i zawsze będą całkowicie darmowe i całkowicie niekomercyjne)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

16 Comments on “SILVA RERUM: GORYOSHA

  1. Przy Century jest błąd – to na zdjęciu to zwykłe Century, nie Royal. Royal wygląda zdecydowanie bardziej masywnie i trochę nowocześniej. Na zdjęciu insygniów jest właśnie jego fragment. A przy kabriolecie brak informacji, że to też Century, tylko trzeciej generacji. Dla zainteresowanych – jest napędzane hybrydą z V8 z ostatniego Lexusa LS 600h.
    A w kontekście Nissana to jeszcze warto dodać, że firma podobno miała nadzieję, że ich własny model President zostanie wybrany, ale jednak dwór zdecydował się na Prince’a. Tyle że zanim auta powstały, Nissan przejął Prince’a 😀
    Fajne jest to, jak długo używają tych aut.

    Swoją drogą, bardzo ciekawy wstęp.

    • Bardzo dziękuję, poprawiłem i dodałem właściwe zdjęcie. Na szczęście udało się je znaleźć szybko.

  2. Moim zdaniem jeden z ciekawszych artykułów na Automobilowni. Co do Hirohito, to na ile był zbrodniarzem wojennym można dyskutować. W Japonii w latach 30 i 40-tych rządziło przede wszystkim wojsko (piszę ogólnie wojsko, bo odmienne stronnictwo stanowiła armia, a odmienne marynarka wojenna, które ze sobą rywalizowały), a cesarz bardziej panował niż rządził i realnie miał bardzo ograniczony wpływ na podejmowane decyzje (samo zabranie głosu przez cesarza stanowiło wydarzenie). Doskonały przykład stanowi to w jaki sposób następowała kapitulacja, gdzie boski cesarz wyraził wolę zakończenia wojny i żaden z obecnych ministrów się mu nie sprzeciwił, ale już jego radiowe orędzie do narodu (pierwsze w historii) zawierające informację o kapitulacji było nagrywane i przewożone do rozgłośni w sekrecie przed tymi samymi osobami, bo wielu chciało je zniszczyć i dalej kontynuować wojnę – owo nieposłuszeństwo (jap. gekokujo) nie stało przy tym w sprzeczności z oddaniem cesarzowi tak silnym, że spowodowanie mu zawodu było powodem samobójstwa.
    Niuanse japońskiej polityki doskonale obrazuje John Toland w książce “Wschodzące słońce”, którą każdemu polecam.

    • Swoją drogą, kiedyś widziałem program dokumentalny, gdzie dano do zrozumienia, że cesarz podczas przemówienia mówił tak archaicznym językiem, że zwykli obywatele nie do końca zrozumieli o co dokładnie idzie. Mam na myśli to przemówienie radiowo o kapitulacji.

    • Jasne, cesarz nawet przed 1945r. nie był władcą w rozumieniu europejskiego feudalizmu, nie mniej jednak mówi się o nim właśnie jako o jednym z najpoważniejszych nieosądzonych zbrodniarzy. Zapewne więcej odpowiedzialności ponosili tak jak mówisz wojskowi, ale oni nosili mniej medialne nazwiska, no i pewnie nie pozostawali na stanowiskach do 1989r., więc rzadziej się ich wspomina.

      • Japonia to dziwny kraj. Pisałeś o tym już kilka razy i byłem przygotowany na egzotykę, ale i tak nie mogę zrozumieć co musiało się wydarzyć, że nie udało Ci się odnaleźć zdjęć pierwszych samochodów cesarza. Fotografia w drugiej dekadzie dwudziestego wieku była popularna i szeroko używana oraz miała podobny staż rynkowy jak obecnie np. komputer. Pierwszy samochód cesarza wydaje się w dodatku ciekawym obiektem do fotografowania a jednak zdjęć brak…
        Cesarz Hirohito to w mojej opinii kolejny mały tchórzliwy gnojek, któremu udało się uniknąć odpowiedzialności za potworne zbrodnie jakich Japończycy dopuścili się w trakcie wojny. Po wojnie przy tej sprawie manipulowali zarówno zwycięzcy jak i przegrani, więc narosło wokół niej wiele tajemnic, ale faktem jest, że skoro był tylko bezwiedną marionetką, ograniczoną jak sam to często podkreślał, ramami konstytucji, to mógł znaleźć honorowe wyjście z sytuacji, jak abdykacja lub miecz w brzuchu. Niestety postanowił firmować ludobójstwo swoim autorytetem. Obecny stan wiedzy świadczy jednak o tym, że był na tyle głupi, żeby dać się podpuścić wojskowym, ale nie brakowało mu ambicji i entuzjazmu w parciu do wojny i jego rola była raczej kluczowa.
        Pozwolę sobie pozostawić ten komentarz anonimowo, ponieważ chciałbym jeszcze kiedyś odwiedzić Japonię, a do pracowników naukowych wywlekających przeszłość cesarza strzelano jeszcze w latach dwutysięcznych, więc mógłbym co najmniej nie dostać zgody na wjazd lub miałbym kolonoskopię na lotnisku.

      • Jestem pełen podziwu dla wiary w opiniotwórczość Automobilowni! Ale nie ma co, trzeba się pilnować.

  3. I po to jest właśnie Automobilownia. Jest sobie jakiś tam mały motoryzacyjny wątek, o którym coś tam sobie wiem, ale nawet nie pomyślę, żeby go drążyć a po lekturze mój wielce wzbogacony poziom wiedzy wprawia mnie w zadowolenie na długo 🙂 . Wielkie dzięki.

  4. Tak się zastanawiam, czy Nissan nie żałuje wycofania – wiadomo, koszty mogą być spore, ale prestiż? Mogli przecież zaproponować coś swojego zamiast Royala. Ciekawe, czy były tam jeszcze jakieś czynniki.

    • O Nissanie pisałem – miał swoją propozycję, ale z powodu aresztowania Carlosa Ghosna nie brano jej pod uwagę, bo nie wypadało.

      • Ghosna aresztowano w 2018, a cesarz Toyotą jeździł od 2006. Chodziło mi o tamten okres. Ale w sumie, samo pokazanie kabrioletu pokazuje, że Nissan chyba chciał…

  5. Te japońskie limuzyny epatują wręcz buddyjskim spokojem, żeby nie powiedzieć nudą. Jednak Mercedesy i Rolls Royce’y miały (i chyba mają) więcej sznytu.

  6. Wtrącę a propos różnic kulturowych pewien cytat, właśnie przeczytałem, idealnie w temacie ze wstępu:
    “Bardzo możliwe, że cywilizacja zachodnia jest aktywna i postępowa, ale jest to cywilizacja stworzona przez człowieka, który do śmierci żyje w niezadowoleniu. Japońska cywilizacja nie zrodziła się z poszukiwań zadowolenia w zmienianiu tego, co otacza człowieka. Rozwijała się opierając na podstawowym założeniu: zakazie naruszania podstawowych warunków, w których żyje człowiek.”
    Co ciekawe pochodzi z książki napisanej w 1906 r.; powieści satyrycznej p.t.: “Jestem kotem” N.Soseki.

    • Zadowolenie człowieka zależy akurat w większej części od jego wewnętrznego nastawienia (pomijając oczywiście przypadki spadających na kogoś nieszczęść). Chrześcijaństwo wyraźnie mówi, co jest najważniejsze i wcale nie jest to pożądanie każdego dnia coraz większej ilości wszystkiego. Już greccy filozofowie też zwracali na to uwagę. A że nie wszyscy słuchają mądrych ludzi, to oczywiście fakt.

      Co do nienaruszania warunków – największy problem z ochroną środowiska nie ma Ameryka ani Europa, tylko Chiny. Napisał to nawet wielki znawca i orędownik cywilizacji chińskiej, prof. Krzysztof Gawlikowski. Bardzo polecam jego książkę pt. “Chińskie metamorfozy. Cywilizacja konfucjańska a cywilizacja zachodnia”. To jest generalnie hymn pochwalny na cześć Chin, ale jednym z niewielu zastrzeżeń jet to, że Chińczycy w ogóle nie pojmują tego, że o środowisko trzeba dbać. Tak, to kłóci się z ich założeniem szanowania harmonii, wiem o tym, ale tak pisał największy znawca Chin. I faktycznie, w Chinach stan ochrony środowiska jest tragiczny, a co gorsza, oni naprawdę nieszczgólnie widzą w tym problem. Być może coś zaczyna się zmieniać, tego nie wiem – prof. Gawlikowski już nie żyje, książkę pisał kilka lat temu, ale właśnie o to się martwił najbardziej.

      • to tym bardziej powinno dać do myślenia, że skoro największa gospodarka świata ekologie ma daleko w d… i jakoś nic się z tego powodu nie dzieje, to rozczulanie się nad “trucicielstwem” jakiejś zdychającej gospodarki europejskiej jest idiotyzmem

  7. super artykuł! bardzo ciekawi mnie Japonia, także z tym większą ciekawością czytałem.
    I jak zawsze świetny wstęp!

    a to z tym pierwszym Mercedesem ciekawe, może go zajumali po drodze do Japonii, i głupio było się przyznać?