PRZEJAŻDŻKA PO GODZINACH: MIĘDZY PARYŻEM I TURYNEM

 

No coś podobnego: dopiero co pisałem, że francuskiego klasyka w Polsce ze świecą szukać, tymczasem ledwie dziesięć dni po Peugeocie 404 trafia się cacko dwa numery młodsze, czyli 406. I tym razem nie jest to jakiś słabowity klekot, tylko piękne coupé z manufaktury włoskiego designera…!!

Wtedy, dwa wpisy wstecz, stwierdziłem, że marka z lwem pod wieloma względami przypomina tę z trójramienną gwiazdą i pokazałem to na przykładzie antycznego sedana projektowanego dla paryskich mieszczan, który jednak największą furorę zrobił jako roboczy wół w Afryce. Prócz tego jednak wspomniałem o innych wspólnych twarzach obu marek – a jedną z nich są średniej klasy coupé. Takie wersje oferowały “pancerne” modele 404, 504, a po trzynastu latach przerwy również 406 i 407.

Dobrze pamiętam premierę 406 coupé – jego wspaniałą linię zrodzoną w moim ulubionym studiu stylistycznym Pininfariny i zjawiskowy, intensywnie niebieski lakier Byzance, połączony z jasną, skórzaną tapicerką. Pamiętam też szok z którychś krakowskich targów, gdy sprzedawca otwarł drzwi – drzwi BEZ RAMKI. Czegoś takiego wcześniej nie widziałem w żadnym nadwoziu zamkniętym (wprawdzie już dwa lata później sam poruszałem się “bezramkowym” Mercedesem 280 CE, ale gdy ma się siedemnaście lat, kolejne dwa to szmat życia i jeszcze większy procent zdobywanej wiedzy).

Do eleganckich coupé zawsze miałem słabość, nawet jeszcze zanim poznałem ich podstawowe cechy, jak np. drzwi á la cabrio. Jeszcze później zacząłem odróżniać poszczególnych włoskich stylistów i konstatować, że – przynajmniej w większości przypadków – Pininfarina odpowiada mi najbardziej. Odkrywanie tego świata było fascynujące, jednak dopiero dziś, po ponad ćwierci stulecia, dane mi było przejechać się 406-tką coupé.

***

Peugeot 406 rodził się w połowie lat 90-tych, kiedy samochodowy rynek był już zupełnie dojrzały. Przełomowe modele tworzące całe nowe segmenty, opowieści o rewolucyjnych projektach nabazgranych spontanicznie na skraju serwetki czy romantyczne legendy o genezie takiego czy innego supersamochodu jako owocu czyjejś zemsty albo zranionej dumy – to wszystko należało już do przeszłości. Wszelkie nowe modele, które kilka razy w roku stawały w blasku jupiterów prześwitującym przez chmury suchego lodu w targowych halach Paryża, Frankfurtu czy Genewy miały zawsze tę samą rację bytu i zarazem misję: wyciągnąć pieniądze z kieszeni klientów. Jeśli istniał jakiś rynek czy jego segment, żaden z renomowanych producentów nie mógł go odpuścić. Tyle że naonczas walczyło się inaczej niż dziś: klienci – ci bardziej i mniej masowi – mieli swe własne gusta, własny smak i własne marzenia. W te punkty należało celować.

Zaprezentowany w 1995r. Peugeot 406 był mieszczańską, rodzinną limuzyną klasy średniej – dokładnie jak poprzednicy z czwórką i piątką z przodu. Takie samochody też miały swą oddaną grupę docelową, która wręcz o nich śniła – jak w innych epokach i miejscach o Volkswagenie “Garbusie” albo Passacie B5… 

Foto: materiał producenta

Foto: materiał producenta

Foto: materiał producenta

…ale prócz tego istniała osobna nisza: ta sama konstrukcja opakowana przez projektantów większości modeli Ferrari, całkiem je zresztą przypominająca i wywołująca podobne skojarzenia.

Foto: materiał producenta

Foto: materiał producenta

Nie każdy producent miał w gamie taką zabawkę. BMW produkowało oczywiście dwudrzwiową Serię 3, a Lancia – analogiczną Kappę. Mercedes wprowadzał właśnie swoje CLK, oparte na emeryckiej Klasie C, a Volvo – podobną C70-tkę. Był też szereg coupé typowo sportowych, ale w klasie GT chodzi o coś więcej – o harmonijne połączenie Mocy i Elegancji.

Monumentalne reklamy Peugeota 406 coupé szły właśnie w tym kierunku, imitującym legendarne grand tourery z Modeny

We Francji 406-tka była produkowana w latach 1995-2004, z liftingiem w 1999r. Mimo czterdziestoletnich już wówczas tradycji współpracy z Pininfariną bazowe nadwozia berline i break Peugeot opracował samodzielnie, pod kierunkiem Gérarda Weltera. Włochom powierzono jedynie projekt coupé, które dostało zupełnie odrębną karoserię, ale zachowało stylistyczną koncepcję sedana, a także jego rozstaw osi (2.700 mm), silniki i większość komponentów mechanicznych.

W zawieszeniu przednim zastosowano odwrócone kolumny McPhersona, w tylnym – układ wielodrążkowy (trzy wahacze poprzeczne i jeden wzdłużny), który zwiększał rozbieżność kół w zakrętach i ujemne pochylenie przy hamowaniu.

W sedanach paleta silników benzynowych obejmowała jednostki 1,6 8V (88 KM, tylko w latach 1996-97), 1,8 8V (90 KM, 1997-99), 1,8 16V (112/117 KM), 2,0 16V (132/136/139 KM), 2,0 HPI (bezpośredni wtrysk, 140 KM, od 2001r.), 2,0 Turbo (147 KM, 1998-99), 2,2 16V (zmienne fazy rozrządu, 158 KM, 1999-2003) i V6 3,0 24V (190/207 KM). Turbodiesle do 1999r. miały wtrysk pośredni (1,9 90 KM i 2,1 109 KM), później – układ common-rail z możliwością doposażenia w filtr cząstek stałych, który Peugeot oferował jako pierwszy w świecie (2,0 HDi 90/109 KM, 2,2  HDi 133 KM). Dodatkowo do 1998r. w kombi dostępny był diesel wolnossący (1,9, 75 KM), zaś coupé było napędzane wyłącznie jednostkami benzynowymi 2,0, 2,2 i 3,0 oraz później 2,2 HDi.

406-tka zachowała firmową tradycję montażu w zakładach zamorskich (w Chile, Egipcie, Nigerii, Tajlandii i Indonezji). Nie miała już jednak wariantu pick-up, napędzane koła znajdowały się z przodu (od czasów poprzednika, modelu 405), ponadto po raz pierwszy w historii średni Peugeot dostępny był z silnikami sześciocylindrowymi – bo wcześniej takowe występowały tylko w 604 i topowych modelach przedwojennych. Pojawiły się też własnej konstrukcji automatyczne skrzynie AL4 – które potrafiły samoczynnie dostosowywać się do temperamentu kierowcy i w dwulitrówkach zastąpiły niemieckie przekładnie ZF (nadal montowane do V6-tek).

Może nie każdy wie, że nadwozia coupé Peugeot produkował jako jeden z pierwszych w świecie, jeszcze w epoce powozów bez koni (obok Renault i niemieckiego Daimlera). Słowo “coupé” – po francusku “ucięty” – oznaczało wtedy zamkniętą karetę z pojedynczym, dwuosobowym siedzeniem zwróconym w przód, przeznaczoną do użytku osobistego, ale powożenia przez stangreta. Poniższy Type 21 z lat 1898-1903 miał rozstaw osi 1,65 metra, wymiary 2,6 x 1,55 metra i dwucylindrowe silniki o mocy 5 lub 8 KM. Powstał w dziewięciu egzemplarzach.

Foto: public domain

Większą popularność osiągnęły coupé późniejsze: producent chętnie fotografował 406-tkę w ich towarzystwie, bo w tamtym czasie podkreślanie tradycji i statusu najstarszej wciąż działającej marki samochodowej świata naprawdę nobilitowało

Foto: materiał producenta

406 coupé wielu autorów określa mianem “paryskiego szyku”. To jakieś nieporozumienie: w Paryżu – w dodatku prawie w centrum – mieściły się kiedyś główne siedziby i fabryki Renault i Citroëna, ale nigdy Peugeota. Peugeot jest z głębokiej prowincji – z miasteczka Sochaux w rejonie Franche-Comté, przy granicy szwajcarskiej. Z tamtejszej perspektywy Paryż leży dalej niż Turyn.

Stąd pewnie wieloletnia relacja Peugeota z Pininfariną. Rzeczony szyk coupé z lwem nie jest więc paryski, a zdecydowanie włoski.

Foto: Marc Perrot, Licencja CC

Projekt dwudrzwiowej 406-tki Pininfarina stworzyła jeszcze około 1990r., jako młodszego brata Ferrari 456, i zaproponowała Fiatowi – ten jednak wolał własne coupé, narysowane przez ówczesnego pracownika, Chrisa Bangle’a. Odrzucony projekt – zapewne po paru korektach szlifierką – został sprzedany Francuzom. Co ciekawe, oba auta – dwudrzwiowa 406-tka i Fiat Coupé – były potem równolegle produkowane w zakładach Pininfariny!!

Mój ulubiony kolor Byzance

Foto: Vauxford, Licencja CC

Foto: Vauxford, Licencja CC

***

Dwulitrowe coupé Pawła z Wieliczki, którym miałem przyjemność przejechać się po godzinach, ma inny kolor. Przynajmniej obecnie, bo – jakby to ujął Bassdriver – w fabryce zapomnieli je pomalować, tzn. wypuścili w świat w kolorze srebrnym. Błąd skorygował dopiero Paweł, który okleił auto czerwoną folią. Znów bardziej włosko niż francusko.

Wymiary 4.615 x 1.780 mm, masa 1.360 kg, współczynnik Cx = 0,32… Liczb można cytować wiele, ale żadna nie odda piękna sylwetki, której tworzenie nadzorowali kolejno Maurizio Corbi i David Arcangeli. Podobieństwo do Ferrari 456 jest wyraźne, ale nie nazbyt dosłowne. Nie bez powodu na mediolańskim Triennale ’97 dwudrzwiowego Peugeota uznano za najpiękniejsze coupé świata, a rok później na Festiwalu Automobilowym w Chamonix – za najpiękniejszy samochód roku. W Polsce tytuł Samochodu Roku 1997 przyznał mu z kolei magazyn “Playboy“.

Foto: praca własna

Niełatwo narysować zgrabne coupé bez zmniejszania rozstawu osi limuzyny – tymczasem tutaj udało się doskonale. Rozmiary i proporcje są trafione w dziesiątkę, podobnie jak stężenie adrenaliny. Aż trudno uwierzyć, że początkowo to wcale nie miał być Peugeot, bo wizualne pokrewieństwo z sedanem jest oczywiste, mimo zupełnie innej struktury karoserii. Uważni dostrzegą niefabryczne detale: 17-calowe felgi z modelu 308 i boczne listwy pokryte folią, ale całość wypadła spójnie i harmonijnie – może z wyjątkiem lusterek, które pozostały czarne.

Foto: praca własna

Dopracowany i wysmakowany jest każdy element: od tylnych słupków nachylonych silniej niż szyba (trochę w stylu lat 60-tych i 70-tych), przez poszerzenie tylnych błotników okrywające powiększony rozstaw tylnych kół, po masywne nakładki progów i rozbudowane zderzaki, które wizualnie obniżają nadwozie (faktycznie, prześwit coupé wynosi tylko 122 mm).

Foto: praca własna

Egzemplarz pochodzi z 1999r., nie ma więc jeszcze “szerokiego uśmiechu”, który pojawił się cztery lata później. Twarz nie pozostawia złudzeń co do tożsamości marki, jest jednak lżejsza, smuklejsza i “szybsza” od sedana. Można pokręcić nosem na zbyt małe reflektory (podobnie jak w Alfie 166), ale to raczej czepialstwo.

Foto: praca własna

Tył najbardziej przypomina sedana – poza wspomnianą już, cofniętą szybą i bardziej rozbudowanym zderzakiem. Szkoda, że nie ma podwójnego wydechu, bo przydałby się bardzo.

Foto: praca własna

Specjalną uwagę zwróciłem na jakość wykonania. Włoskie manufaktury zdecydowanie z niej nie słyną, a w teście coachbuilderskiej Lancii Gammy sfotografowałem nawet jeden spartaczony spaw nadwozia. Tutaj jest znacznie lepiej: poszczególne elementy przylegają jak trzeba, szpary są akceptowalnie równe (tzn. równe na własnej długości, jednak różne na różnych elementach). We wnętrzu nic nie odstaje, nie odpada ani się nie krzywi, mimo upływ ćwierci stulecia. Tworzywa nie rozpuszczają się w powietrzu, jak w Alfie 166, ani nie płowieją, jak w Lancii Thesis. Nie można więc mówić o fuszerce, natomiast produkt premium to wciąż nie jest: nie uświadczymy mercedesowskiego klikania zatrzaskiwanych drzwi ani lexusowej perfekcji przeszyć tapicerki. Jednym słowem – jakość odpowiada pozycjonowaniu marki.

Bagażnik ma praktyczny, regularny kształt i pojemność 325 litrów (BMW 320Ci oferowało 312, Mercedes CLK – 290). W razie potrzeby kanapa daje się podzielić i złożyć. Estetów uderzą pewnie niepomalowane powierzchnie wewnętrzne, ale tak chyba lepiej niż gdyby lakieru miało nie być na całym aucie 😉

Foto: praca własna

Drzwi nie mają ramki (ani koloru od wewnątrz). Mają za to porządny boczek z przyzwoitego plastiku i ładnej tkaniny. Jakość – jak opisałem wyżej: do wybitnej jej dużo brakuje, ale po włoskim coachbuilderze spodziewałbym się dużo mniej. Zwłaszcza w tym wieku egzemplarza.

Foto: praca własna

Wnętrze coupé nie różni się od sedana. Szkoda, bo sylwetka nadwozia naprawdę rozbudza wyobraźnię. Kabina jest funkcjonalna i poprawnie stylistycznie, tyle że nie budzi emocji – a przecież właściciel siedzi zwykle w środku i stamtąd chce cieszyć się autem. Sporo nadrabiają fotele: wygodne, dobrze trzymające w zakrętach i regulowane w wielu płaszczyznach, ze zbawiennym dla mnie podparciem lędźwiowym włącznie (rzadkość w tamtych czasach). Do tego częściowo pokryte przyjemną tkaniną, a częściowo jeszcze przyjemniejszym welurem. Tak, tu jest prawdziwy welur!!

Foto: praca własna

Nie rozumiem ludzi, którzy kupując w salonie tak piękny samochód zamawiają srebrny lakier i czarne wnętrze, mimo że katalog aż kipi od fantazyjnych kolorów (“morelowy”, “amarantowy” i “błękit Nilu” to tylko fragment ówczesnej palety tapicerek Peugeota). Dobra wiadomość jest jednak taka, że nudny kokpit to największa wada auta – nic straszniejszego w nim nie znalazłem.

Foto: praca własna

Tu lepiej widać, że na jakość trudno narzekać, choć zdjęcie zrobiłem głównie dla podpisu mojego ulubionego stylisty 😉

Foto: praca własna

Szybkościomierz ma nietypową skalę, z nieparzystymi dziesiątkami km/h (obiektywnie tak jest praktyczniej, bo indeksy odpowiadają większości znaków ograniczeń). Wskaźnik oleju nie podaje jego ciśnienia, tylko temperaturę, a centralny wyświetlacz pokazuje dane z pokładowego komputera (w coupé lifting karoserii przeprowadzono dopiero w 2003r., ale elektronika z tzw. multiplexingiem pojawiła się już w 1999r.). Jest jeszcze niefabryczna, czerwona nitka na kierownicy – właściciel zdecydował się obszyć ją skórą z akcentem pasującym do zaaplikowanej w międzyczasie folii. Smakowity szczególik.

Foto: praca własna

Czy już mówiłem, że to nie jest premium? Peugeot to dobry przykład do naszej niedawnej dyskusji o istocie tego pojęcia i wieloletniej walce Niemców z resztą świata: tu mianowicie niczego nie brakuje, a wyposażenie wręcz zaskakuje in plus (automatyczna klimatyzacja, ABS, komputer pokładowy, centralny zamek, halogeny przeciwmgielne, elektryczne podnośniki szyb, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, cztery poduszki, a nawet czujnik deszczu – w segmencie D z 1999r.). Mimo wszystko pozostaje niedosyt – ten kokpit nie jest po prostu tym, czego oczekują ludzie przychodzący do samochodowego salonu z walizką pieniędzy.

Foto: praca własna

Same pozytywne odczucia budzi natomiast tylna kanapa: w coupé często bywa ona tylko ozdobą, natomiast tutaj jedzie się całkiem wygodnie (Paweł regularnie wozi całą rodzinę). Fotel pasażera nie jest maksymalnie przysunięty – mimo to pozostawia za sobą sporo miejsca, a indywidualnie ukształtowane siedzenia są bardzo komfortowe. Widocznie kłania się nieskrócony rozstaw osi. Gdybym znów chciał się czepiać, wspomniałbym o nieruchomych oknach tylnych, ale w dobie automatycznych klimatyzacji nie przeszkadza to w niczym (szpanerskich zdjęć z opuszczonymi oboma oknami i tak by się cykać nie dało, bo karoseria ma środkowy słupek).

Foto: praca własna

Foto: praca własna

***

Bezramkowe drzwi zamykają się łatwo, bo po dotknięciu klamki automatyczny mechanizm lekko opuszcza szybę, by uniknąć oporu uszczelki i sprężanego przy niej powietrza (Mercedes CLK dostał ten gadżet dopiero w 2001r., dlatego w moim egzemplarzu z 2000r. nieprzyzwyczajeni pasażerowie trzaskali nieraz po trzy razy). Również dzięki temu w 25-letnich drzwiach nie huczy wiatr – po prostu uszczelka nie została zniszczona tysiącami potarć.

CLK odstaje też przestronnością wnętrza – szczególnie z tyłu, gdzie w 406 naprawdę można swobodnie podróżować (różnica rozmiarów i rozstawu osi jest minimalna, być może więc Peugeotowi pomaga brak wału napędowego, albo po prostu konstruktorzy lepiej wykorzystali przestrzeń). Wyżsi kierowcy narzekają na zbyt krótkie siedziska: mierząc 173 cm nie jestem tu autorytetem, mogę za to pochwalić komfort foteli, trzymanie boczne i regulowane podparcie pleców, które w długich trasach potrafi zrobić wielką różnicę.

Wnętrze nie przyspiesza niestety tętna. Sporo pomogłaby choćby sportowa kierownica albo wstawki z fajnych materiałów (drewno, aluminium – co kto woli). Ewentualnie paski w kolorze nadwozia, jak w niektórych Fiatach. Niestety, unifikacja z sedanem jest stuprocentowa. Trochę inaczej z podwoziem: platforma i cała koncepcja zostały zachowane, natomiast coupé ma 16 mm niższy prześwit, szerszy rozstaw kół i inny dolny wahacz z tyłu, co poprawiło prowadzenie.

Zawieszenie w swoim czasie określano jako “doskonały kompromis pomiędzy komfortem i własnościami jezdnymi”. Dziś jawi się jako zdecydowanie miękkie i mało bezpośrednie, wciąż jednak wzorowo trzyma kierunek – zarówno w górskich zakrętach, jak i na autostradzie przy licznikowych 150 km/h. Ludzi wychowanych na współczesnych standardach łagodność i miękkość mogą odrobinę dezorientować, ale tego nie trzeba się bać, bo karoseria nie przechyla się nadmiernie, a nawet szybko przejeżdżane łuki nie dają powodów do niepokoju. To po prostu konstrukcja z innej epoki, w której wygładzanie wybojów i dobrostan kości pasażerów ceniono wyżej niż urywanie ułamków sekund na Nordschleife – a ja wcale bym się nie zgodził, że to było bardzo głupie. Peugeot świetnie wybiera nierówności, a w wyboistych zakrętach nie uślizguje się ku zewnętrznej. Zapewne pomaga doinwestowanie egzemplarza, poza tym jednak myślę, że niegdysiejsze opinie o “doskonałym kompromisie” były po prostu słuszne.

Obok względnej miękkości przyzwyczajenia wymaga też powolne przełożenie kierownicy, no i odrobinę niedzisiejsze hamulce. Tzn. one już wtedy, w latach 90-tych, nie nadążały za konkurencją –  we francuskim teście “L’Automobile Magazine406 coupé hamowało najgorzej w zestawieniu (ze 100 km/h po 42 metrach, czyli trzy metry gorzej od 320Ci i CLK 200). Dziś widać to jeszcze wyraźniej. Znacznie lepiej wypada natomiast napęd.

Mówimy o aluminiowej, 16-zaworowej dwulitrówce serii EW. Jej 138 KM i 190 Nm prezentują się dzisiaj skromnie, ale wtedy cokolwiek lepszego oferowały tylko sześciocylindrowce, które na kontynencie europejskim zawsze były luksusem. Jasne, że duże coupé o sylwetce Ferrari na taki luksus zasługuje, jednak gros klientów wybierało silniki bazowe – i do tej grupy należał też pierwszy właściciel testowanego egzemplarza.

Foto: praca własna

Motor pracuje spokojnie i chętnie wkręca się na maksymalne obroty. Do 100 km/h auto przyspiesza w 9,6 sekundy – to znakomity wynik w tym roczniku i klasie pojemnościowej. Pomagają tu krótkie przełożenia: przy 100 km/h na piątce wał robi aż 3.000 obrotów na minutę, czyli przy 140 jest 4.200, a to oznacza już wyraźnie słyszalny gang. Wyprzedzanie na trójce kończy się nieco powyżej 110, w zamian auto żwawo jeździ po krętych drogach górskich, a przejście 80-120 km/h bez redukcji z piątki trwa zaledwie 13,6 sekundy (w CLK 200 – aż 19,5, a to ogromna przepaść). Nawet przy prędkościach autostradowych reakcja na wciśnięcie gazu pozostaje wyczuwalna plecami. Jasne, że w długich trasach można byłoby sobie życzyć dłuższej przekładni, ale takie kompromisy były nieuniknione przy dwóch litrach pojemności bez doładowania i tylko pięciu dostępnych biegach. Warto zachować właściwy punkt odniesienia: to samochód z poprzedniego stulecia, kiedy szósty bieg nie był zadomowiony w modelach masowych, a jeszcze dekadę wcześniej nikogo nie dziwiły skrzynie czterobiegowe i ponad 4.000 obrotów nie przy 140, a 100 km/h. Nawet w BMW.

Mimo krótkich przełożeń Peugeot spala mniej paliwa niż konkurenci zza Renu. We wspomnianym francuskim teście wyszło 9,8 litra, podczas gdy w Mercedesie i BMW – po równo 10,3 (te wyniki potwierdzają skądinąd moją opinię, że Mercedes musi mieć sześć cylindrów, bo jego czwórki nie są ani szybkie ani ekonomiczne). Właściciel potwierdza, że w cyklu mieszanym zużywa około 10 litrów, francuski test był więc chyba rzetelny.

Podsumowując: Peugeot 406 coupé to bardzo przyjemny, budżetowy grand tourer. Jego najmocniejszymi punktami są stylizacja zewnętrzna, przestronność kabiny (zwłaszcza z tyłu, jeśli któremuś nabywcy coupé akurat na tym zależy), praktyczny bagażnik, a także szeroko rozumiany komfort i bogate wyposażenie. Strona silnikowa prezentuje się dobrze, o ile odpowiada nam poziom dwóch litrów – według mnie trochę nieadekwatny do tego gatunku auta, ale wśród rzeczywistych nabywców najpopularniejszy. Podobnie z łagodnym podwoziem i wystrojem wnętrza: w sedanie uznałbym je za mocne punkty modelu, w wielkoturystycznym coupé – za kompromis. W przypadku kokpitu – dość daleko idący.

***

W 1999r. dwulitrowy Peugeot 406 coupé kosztował 174.800 francuskich franków: sporo taniej od BMW 320Ci (206.000), a zwłaszcza Mercedesa CLK 200 (212.800 – za taką cenę dwudrzwiowy lew mógł już być V6-tką!!). W wyposażeniu bazowym zawierało się prawie wszystko – prócz metalizowanego lakieru (dopłata 2.220 franków), tempomatu (2.000), szyberdachu (4.430), skórzanej tapicerki (9.800), zmieniarki CD (3.000), bocznych poduszek powietrznych (1.500, występują w opisywanym egzemplarzu) i nawigacji satelitarnej (7.500).

To była uczciwa oferta: nie tak drapieżna jak oba modele z Niemiec, na pewno słabiej wykończona i wykonana, za to o niebo piękniejsza, nie mniej solidna i relatywnie dynamiczna (osiągi dorównywały sześciocylindrowemu przecież BMW 320, przewyższały natomiast CLK 200). Peugeot kosztował sporo mniej i miał bogatsze wyposażenie bazowe. Istniały oczywiście jeszcze tańsze modele – np. Ford Cougar za jedyne 149.500 – ale w nich trudno wskazać coś urzekającego. Coupé wybiera się oczami i sercem, a w tym względzie ładnie skonfigurowane 406 było nie do pobicia. Dziś, po 25 latach, nadal trudno znaleźć ładniejsze i porządniejsze GT w cenie, za jaką WYSTAWIONY JEST TESTOWANY EGZEMPLARZ. Egzemplarz naprawdę zadbany – widziałem, jechałem.

Że co, marka plebejska? Jeśli ktoś nie zna historii, to może nie wiedzieć, że właśnie Peugeot ma najdłuższe tradycje w automobilowym świecie, że to on produkował coupé już w roku narodzin Enzo Ferrariego (1898), że dwudrzwiowa wersja 406-tki została zaprojektowana w tym samym studiu i przez tych samych ludzi co zjawiskowe F456, oraz że produkowali ją w zakładzie w Grugliasco – zbudowanym przez “Pinin” Farinę na polecenie Enzo Ferrariego, by dopasować zdolności produkcyjne do popytu na jego pierwszy seryjny model 250.

Kontrakt Peugeota z Pininfariną przewidywał produkcję 70 tys. 406-tek coupé. Ostatecznie udało się sprzedać ponad połowę więcej – dokładnie 107.633 sztuki. 46,8% z nich zarejestrowano we Francji, 12,8% w Niemczech, 10% w Wielkiej Brytanii.

Ponad 107 tys. włoskich coupé na francuskich gratach…!! Wyobrażacie to sobie dzisiaj…?

Foto: materiał producenta

***

Z Paryżem Peugeot 406 coupé wiele wspólnego nie ma, ale – zapewne z powodu stereotypowych skojarzeń – w jego reklamach producent wykorzystywał paryskie motywy. I jak to w XX wieku, z subtelnymi odniesieniami do Kultury przez duże K.

Poniższe zdjęcie, pt. “Pocałunek przed ratuszem“, zrobił w 1950r. w Paryżu znany artysta, Robert Doisneau. Przez prawie 40 lat opisywał je jako przypadkowo uchwycony, spontaniczny pocałunek zakochanych. Dopiero pod koniec życia został pozwany przez parę, która rozpoznała się na zdjęciu, żądającą udziału w zyskach z niezliczonych publikacji – i w sądzie zeznał, że w rzeczywistości scenkę zainscenizował, angażując parę zawodowych modeli.

Foto: Robert Doisneau

Doisneau zmarł zaraz potem, w 1994r., a kilka lat później firma Peugeot przedstawiła swoją własną wersję genezy “Pocałunku

 

Dziś to już wszystko przeszłość. Skończyła się epoka, w której automobilowi styliści uprawiali prawdziwą Sztukę, a sama motoryzacja stanowiła integralną część kulturowego dziedzictwa ludzkości. Współcześnie już nawet marketingowcy nie bawią się w tak wyrafinowane aluzje, bo mało kto by je zrozumiał, Paryż kojarzy się raczej z masowymi podpaleniami samochodów niż jeżdżeniem nimi, a gatunek eleganckiego coupé wyginął niemal doszczętnie (poza niedobitkami w klasie superluksusowej).

Tym bardziej warto docenić tych jego przedstawicieli, których dało i wciąż da się kupić za śmieszne wręcz pieniądze. To ostatnie momenty, by się nimi nacieszyć. Korzystajmy!!

Foto: materiał producenta

Foto tytułowe: praca własna

Jeśli podobał Ci się artykuł – możesz rozważyć postawienie mi symbolicznej kawy (bez wpływu na dostępność treści bloga, przeszłych i przyszłych  – one są i zawsze będą całkowicie darmowe i całkowicie niekomercyjne)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

80 Comments on “PRZEJAŻDŻKA PO GODZINACH: MIĘDZY PARYŻEM I TURYNEM

  1. Pamiętam fenomenalną reklamę tego modelu z amerykańskim pociągiem, któremu zapory blokują drogę umożliwiając jednocześnie przejazd Peugeotowi.

    Peugeot miał zawsze świetne reklamy, genialna była reklama Peugeota 206 z roztargnioną matką i kaktusem w czapeczce czy z młodym mężczyzną goniącym przez całe mieszkanie za przejeżdżającym peugeotem.

    Peugeot był trzydrzwiowy, co mnie dziwiło, bo w mojej opinii model pięciodrzwiowy był jeszcze piękniejszy.

    • Mam wielki sentyment do 406 sedan. No i tak po prawdzie, uważam że sedan po liftingu jest ładniejszy niż coupe (ale jestem chyba wyjątkiem). Dodam że jak dla mnie 406 to auto typu “10 lat temu było tego pełno, dziś prawie nie ma”. Ze wspomnień odnośnie 406- nie podobała mi się praca dźwigni zmiany biegów. Po wrzuceniu biegu nie miałem pojęcia czy wszedł, czy może jednak nie. Brakowało mi jakiegoś oporu do pokonania podczas wrzucania biegu.

      • Jak dla mnie najpiękniejsze coupe przełomu lat 90/2000 (wylaczajac różnego rodzaju Astony itp., bo to inna liga), optymalna konfiguracja to dla mnie niebieski metalic, bananowa skóra, automat i V6 pod maska, ale prezentowany też jest piękny – w tej cenie trudno chyba znaleźć ładniejszy samochód.

      • 100% zgody co do specyfikacji 🙂 Nie wiem tylko, jak ten automat pracuje – on może wiele zepsuć. Ale ZF z tamtych czasów robiło chyba dobre skrzynie.

      • A ja bym akurat wybrał bananowe skóry (a jeszcze lepiej koniakowe), ale z butelkowym – zielonym kolorem lakieru. Rozważałem coś podobnego swego czasu, ale ostatecznie kupiłem wtedy Celicę, która… No cóż, nie wyglądała tak elegancko jak 406, ale parametry miała lepsze (z wyłączeniem wersji V6, dużo droższej i stosunkowo rzadkiej). No i zjadała wszystkie inne coupe pod względem pakowności i dostępu do bagażnika.
        A 406 coupe można kupić za tak małe pieniądze, że co jakiś czas przeglądam ogłoszenia myśląc o jakimś. Zawsze nazywałem je Ferrari 456 GT dla ubogich, a jak już pisałem, uważam 456 GT za najpiękniejszy samochód wszechczasów.

      • Ciemna zieleń z koniakową skórą to jedna z moich ulubionych kombinacji np. dla Pagody i wielu innych pięknych aut. Ale w 406 odcień Byzance bije dla mnie wszystko 🙂

  2. Bardzo lubię 406tki, przewinęło się ich kilka. Wygodne, adekwatnie wykonane, trwałe, lewarek biegów połączony ze skrzynią za pomocą lanego ciasta, w swojej klasie ładne. 406 coupe kilka razy chciałem kupić, ale zawsze zanim znalazłem niesrebrne V6 z nieczarną tapicerką to trafiałem inną wspaniałą koncepcję.
    Lifting powinien być zmieniany na stary w salonie w ramach akcji serwisowej. Acz on zwiastował już swojego następcę – przydepniętego suma z wytrzeszczem. Swoją drogą, ma ktoś koncepcję bardziej niefortunnej stylistycznie zmiany modelowej niż 407 zastępujący 406? 😉

    • 407 coupe jest oczywiście dużo słabsze. Natomiast uśmiechnięty grill to tradycja Pininfariny (patrz Peugeot 404 i większość ówczesnych projektów tego studia), więc może ktoś chciał do tego nawiązać.

      • Rozumiem nawiązanie, ale zostało wykonane z finezją Armii Czerwonej 😉

    • Było tego trochę: Mercedes W210 zastępujący W124, Toyota Camry XV20 zastępująca XV10 – niby niebrzydka, ale wygląda starzej od poprzedniczki, Subaru Impreza mk3 z lanosowatą sylwetką wyglądająca jak żart przy klasycznie sedanowatej dwójce, Ford Mustang New Edge wyglądający w opinii wielu jak żart przy klasycznych modelach, a i niejeden woli generację starsze Fox Body, albo ordynarnie spasione BMW od Chrisa Bangle zastępujące bardziej zachowawczo wyglądające E38 i E39.

      • Widzę, że nie jestem odosobniony w opinii odnośnie XV20 kontra XV20. Trudna to sztuka zrobić nowsze auto, które będzie wyglądało na starsze. 🙂

  3. Ten zderzak przedni to jak pamiętam najdroższa rzecz w tym wozie. xD co do lusterek i testowanego czerwonego egzemplarza, to jak pamiętam niektóre ferrari miały też takie połączenie – czerwone nadwozie i czarne lusterka – może tym też się kierował właściciel auta? ; )

    W ogóle te 406 w kupecie to dziwnie wygląda, właśnie jak takie małe Ferrari z kiosku, kupione za 3.50 i zrobione po kosztach i z przednim napędem. No sorry, ale wersja sedan jednak ładniej wyszła. Inna sprawa że gdyby nie seria filmowa “Taxi” to ŻODYN by nie dał uwagi o 406, zwłaszcza w wersji Coupe. Mało kto daje uwagę o Cougara czy inne te FWD dziwadła, a 406 Coupe istnieje bo bazuje na 406, którą po Marsylii, Paryżu czy Alpach śmigał Daniel : D

    • Szczerze, to kompletnie mnie nie rusza “Taxi” i pisząc artykuł w ogóle nie pamiętałem, że taki film w ogóle istniał. Tam był oczywiście sedan, ale coupe to zupełnie inny design, w którym zakochałem się od razu po prezentacji, zanim komukolwiek śniło się o jakiejś francuskiej komedii. A Cougar to nawet nie stał koło 406 coupe, dlatego też kompletnie się nie sprzedawał.

      • Mi coupe zupełnie nie leży, no ale wiadomo, jeden lubi kanciaste wozy, inny bardziej okrągłe ; ) inna sprawa że jednak część modeli będzie “żyła” dlatego, że wystąpiły w serialu, filmie, grze czy teledysku – tak jest z 406, z 403 cabrio (Porucznik Columbo), Taurusem (RoboCop :)) ) czy aż nazbyt oczywistymi wozami jak DeLorean albo Toyota AE86, gdzie ten kult przybrał skalę międzynarodową jakby nie patrzeć.

      • DeLoreana jak najbardziej wypromowała filmowa trylogia, nakręcona zresztą już po bankructwie producenta. AE86 rozpoznają głównie hardkorowi samochodziarze i hardkorowi anime’owcy – zaryzykowałbym stwierdzenie, że przeciętny przeglądacz Onetu i Demotywatorów niekoniecznie zna ten model.

        Co do Peugeotów – one nie cieszą się aż taką sławą, więc trudno mi powiedzieć, na ile pomogły im filmy. Te auta zawsze były projektowane dla mieszczan o “taksówkarskich” priorytetach, dokładnie jak niegdyś podstawowe Mercedesy, i dokładnie jak one dostawały niszowe odmiany coupe (w dodatku stylistycznie mocno odbiegające od sedanów). W 406 po raz pierwszy nadwozie projektował sam Peugeot, a tylko coupe kupiono we Włoszech. Paradoksalnie, tutaj zewnętrzne podobieństwo jest większe niż w generacjach 404 czy 504 – być może coupe celowo tak upodobniono, żeby jego image udzielił się sedanom – ale to całkiem inne nadwozie, które uznanie (również moje) i zwycięstwa w konkursach designerskich zdobyło przed nakręceniem filmu. Zresztą w filmie nawet nie występowało, bo tam był taksówkarski sedan (V6 jako taxi, hahaha!!).

    • Ciekawe skąd Ty mieszkasz, bo to chyba nie jest bardzo popularny zwrot “Mało kto daje uwagę o Cougara”… 😉

      • mój dobry kolega ma Coguara v6, Pumę też ma (nawet dwie), i tą nieszczęsną Astrę H, zresztą ma i Xantię w automacie (zdechłym oczywiście, bo to poliftowa więc już nie pancerny ZF tylko ten beznadziejny AL4 czy tam DPO) i dwie C-5tki v6 które niby sprzedał, ale nie wiem czy do tej pory dostał kasę, bo to koledze z pracy sprzedał, Coguar nawet jeździ (choć rzadko, bo strasznie dużo pali) ale jest w niezłym stanie, nawet nie pognity, także jak byś Szczepanie chciał przejażdżkę zrobić to niema problemu, Pumą się nie da bo się sprzęgło skończyło i tak stoi już z 2 lata rozmontowana 😉 także ten koleszka to też fajny motoryzacyjny świr jest, a do tego najlepszy elektronik na świecie

  4. 406 w sedanie zawsze mi robił, bo jestem z tego pokolenia, które wychowało się na serii filmów “Taxi” (zwłaszcza pierwsze trzy części – czwórka z modelem 407, którego metamorfoza przebiegała komputerowo zamiast analogowo wysuwanych spojlerów i kół nie robiła już takiego wrażenia). Zwłaszcza polifty wyglądały świetnie z nową atrapą i listewkami w kolorze nadwozia w tylnych lampach.
    Co do wersji coupe… cieszę się, że to nie ja prowadzę ten blog, bo mam zdecydowanie za małe pokłady entuzjazmu na wychwalanie takich wozów, swoją drogą znajomy miał taką 406 przez kilka lat do jazdy na co dzień i sam powtarzał, że przedni zderzak do tego modelu jest wart więcej od całego auta. Ile w tym prawdy? Nie mam pojęcia, ale słyszałem o tym już kilka razy z różnych źródeł.
    A ten patent z uchylającym się automatycznie oknem znam osobiście z Audi TT – egzemplarz mojego innego kumpla, rocznik 1999 (samochodu, nie kumpla🙂), również posiada ten patent – od strony drzwi kierowcy już trochę niedomaga, ale w drzwiach pasażera nadal działa.
    Ciekawe, czy Peugeot byłby taką “plebejską marką”, gdyby nie francuskie władze, którym od czasów zakończenia II wojny światowej zawsze były nie w smak przejawy luksusu, czy burżuazji – nie znam się aż tak dobrze na historii ich automobilizmu, ale historia Facel Vegi, czy te wszystkie ichniejsze chore systemy podatkowe zdążyły obić mi się o oczy i uszy. Wygląda to tak, jakby oni musieli zejść do poziomu plebsu, bo takie mieli kiepskie warunki – stąd Citroen DS wyglądający jak milion dolarów był napędzany słabym przedwojennym klunkrem, a w ofercie Peugeota długo na szczycie były stosunkowo niewielkie modele pokroju 404, czy 504.

    • Peugeot nigdy nie robił superprestiżowych aut. Przedwojenna gama była dość podobna do powojennej, tutaj była opisana: https://automobilownia.pl/modelologia-stosowana-zero-w-srodku/

      DS miał mieć 6-cylindrowego boxera, tylko on ciut nie wyszedł i musieli się ratować przeszczepieniem przedwojennego grata z Traction Avant, bo nie było już czasu ani budżetu na projektowanie od nowa. I tak niesstety zostało na kilka generacji, bo firma koncentrowała się na podwoziu i karoseriach. Na czymś też przecież musiała oszczędzić, jeśli auta miały kosztować w miarę normalnie.

      Co do zderzaka – no niestety, producenci z Francji (podobnie jak z Włoch i Japonii) niestety nie dbają o zaopatrzenie właścicieli starszych modeli, co też dyskutowaliśmy pod wpisem o 404. Jedyne, co można polecić w tym względzie, to kupno klasyka z USA albo Niemiec.

  5. Szczerze, nigdy nie rozumiałem zachwytu tym autem. Od kolejne nudne przednionapędowe coupe z 90tych o kształcie mydła, pozbawione znaków szczególnych. Zmienić lekko front, dać inne lampy i można przyklejać dowolny znaczek, środek równie generyczny. Co zresztą wielu domorosłych tunerów robiło, pamiętam jak z dekadę temu krążyła po okolicy taka 406 z bliżej nieokreślonymi przednimi lampami i grillem calibra.
    Osobiście nigdy nie przepadałem za tymi przednionapędowymi cupetami z 90tych, za dzieciaka ich wręcz nienawidziłem i reagowałem na nie podobnie jak dziś reaguje na crossovery “coupe”. Głównie dlatego, iż wiedziałem co te auta zastąpiły. A zastąpiły one według mnie ostatni krzyk europejskiej motoryzacji – tanie rwd coupe.
    RWD coupety popularnych marek, albo mówiąc dzisiejszym językiem marek nie premium. Koniec tych aut według mnie było pierwszym tąpnięciem, które wskazywało na to, iż europejska motoryzacja pójdzie w kierunku…którego tak wszyscy nienawidzimy.
    Kiedy w 1988 z fabryki zjechała ostatnia manta zakończyła sie pewna epoka. Epoka w której szary człowiek mógł kupić sobie wesoły samochód z salonu. Ktoś tu zaraz powie ale przecież później była calbira, owszem była. Tylko calibra nie była już śmiesznym wesołym autkiem, które powstało żeby cieszyć klasę robotniczą…ona już miała zaspakajać potrzeby specjalistów od ryzyka finansowego, a nie montera na taśmie. Marketingowy bełkot zastąpił frajdę i zabawę, a wesołe samochody stały się towarem dostępnym jedynie dla klasy wyższej, obecnie już wyższej wyższej. Manta i calbira, scirocco również zostało zastąpione przez wyżej pozycjonowane corrado itd.
    Dlaczego o tym piszę, ponieważ widzę w tym peugeocie pewien schemat, który był widoczny w przypadku wyżej wymienionych aut. Mianowicie coś przy czym pracuje – marketing. Czy “szpachlibra” była ciekawsza i lepsza od manty – nie, brak tył napędu, platforma vectry. Jeździłem bazową wersją i była ona typem auta, w którym dało sie zasnąć od tak za kierownicą :). Jednak marketingowcy przekonali część ludzi, iż ta 2 drzwiowa vectra jest lepsza – współczynnik oporu powietrza, niedostępne dla zwykłych śmiertelników mocne wersje z 4 butem. W przypadku tego puga było podobnie, przyszła modna na fwd coupe wiec marka musiała odpowiedzieć. Nisza była warta zapełnienia, ale nie dużym kosztem. Wiec ulepili coupete na bazie sedana, a żeby dodać jej ekskluzywności i przy okazji obciąć koszy produkcji zlecili budę firmie zewnętrznej. Podobnie zrobiła lancia z kappą. Jeśli sie głębiej zastanowić to ten znaczek pininfarina nie oznacza nic, podobnie jak ghia na fordzie, vanden plas na roverach i jagach albo wolfsburg edition na vw produkowanych w meksyku. Jest to tylko i wyłącznie element marketingowy, który miał sztucznie podnieść wartość auta i umieścić go w segmencie premium. Obecnie trick stosowany powszechnie, co 2 nowy mercedes ma na klapie AMG, a 2 bmw ma M. Podobnie pininfarina, w 60tych ekskluzywne logo we wczesnych 2000 logo lądujące na koreańskim minivanie. W latach 90tych firma ta była już zupełnie czymś czym np jest Nedcar, czyli fabryką na wynajem.
    Nie zrozumiecie mnie zle, nie uważam tego auta za złe. Nie twierdze, że jest brzydkie itd. Uważam jedynie, iż już wtedy nad europejską motoryzacją wisiały ciemne chmury. To, że obecnie widzimy lata 90te i wczesne 2000 jako dobry okres wynika z tego, iż obecnie poza wielką niemiecką 3 to europejskiej motoryzacji w zasadzie już niema. Zostało jakieś dziwne zombie, które zaraz zostanie zjedzone przez chiński kapitał.
    Ciekawe czy za 30 lat będziemy podobnie wspominać obecną epokę koślawych crossoverów…jako w sumie dobrą, bo istniały wtedy jeszcze marki europejskie poza BMW, Vag’iem i Mercedesem.

    • Znaczek Pininfariny, Ghii czy wspomnianych przez Ciebie Vanden Plas czy AMG i M znaczy coś dla kogoś, komu te nazwy kojarzą się ze “starymi, dobrymi czasami” – odejmujesz znaczek i nie zostaje nic, dosłownie. Więcej znaczenia miały ówcześnie stosowane KATALYSATOR, UNLEADED FUEL czy inne KOMPRESSOR. Obecnie znaczki studiów projektowych czy tunerów to tylko próba połechtania ego kupującego bo kupił “coś lepszego”. Kiedyś, jak faktycznie to niosło wydatne zmiany i usprawnienia to działało, teraz to pusty chwyt marketingowy.

      Osobiście mam nadzieję że w przyszłości nie będzie się wspominać i tęsknić do crossoverów coupe.

    • No zaraz zaraz – akurat w przypadku 406 karoseria jest całkowicie inna, całkowicie zaprojektowana przez Włochów i początkowo przewidziana do bycia odrębnym modelem Fiata. Dopiero potem została sprzedana Peugeotowi, zapewne po zewnętrznym upodobnieniu do jego stylu (ale bez zewnętrznych elementów wspólnych z sedanem). To nie było “zlecenie dla obniżenia kosztów”, tylko zakup włoskiej konstrukcji produkowanej we Włoszech, z wysyłaniem tam mechaniki Peugeota do zamontowania.

      Ja też jestem fanem RWD, bo prawa fizyki bezwzględnie nakazują napędzanie kół tylnych. Tyle że przejście na przód nie było “modą”, a po prostu obniżką kosztu połączoną z dużym zyskiem przestrzennym. Porównanie 406 z CLK wyraźnie to pokazuje – CLK jest zwyczajnie ciasne. Czy prowadzenie na tym cierpi? Nie jestem kierowcą wyścigowym, ale w klasie do około 200 KM różnicy wielkiej nie ma, potwierdzają to opinie profesjonalistów. Trakcji zaczyna brakować dopiero przy większych mocach, a sam mówisz, że chciałbyś coupe przystępnego cenowo.

      W latach 90-tych coupe były jeszcze przystępne – właśnie dlatego, że miały masowo produkowane podzespoły i przedni napęd. Tanie auta niszowe to dało się robić dziesiątki lat temu, kiedy koszt opracowania równał się cenie papieru i przyborów kreślarskich, plus kilkumiesięczna pensja paru osób. Dziś nowy model samochodu kosztuje ponad miliard dolarów – już cytowany przeze mnie ostatnio artykuł “The Economist” z 2013r. mówił, że szanse na sukces mają tylko ci producenci, którzy tę samą technikę sprzedają w różnych opakowaniach różnym klientom. Od tego nie ma ucieczki, jeśli chcemy techniki lepszej niż taka sprzed 60 czy 80 lat.

      • Jakież to prawa fizyki bezwzględnie nakazują nakazują napędzanie kół tylnych?
        Między kierowcą a asfaltem mamy jeszcze z milion czynników wpływających na odczucia z jazdy i trzymanie się drogi, nawet w latach 80: https://www.flickr.com/photos/triggerscarstuff/albums/72157617462695683/

        Jeśli chodzi o prezentowaną 406 i podobne samochody (Calibra, Cougar (ale że Coguar nudny?!)) to w moim odczuciu raczej europejskie odpowiedniki USAńskich “personal luxury cars” niż samochodów sportowych.

        W latach 90. młodzieżowymi zabawkami były raczej Golfy GTi, Clio Williams itp. pojazdy. Tylny napęd był ceniony głównie przez stałych bywalców parkingów pod supermarketami.

        W ogóle dzisiaj to za idealny silnik to 406 coupe uważam 2.2 HDi, przełom wieków to był czas mocnych diesli

      • OK, przepraszam – źle się wyraziłem, nie nakazują, a preferują ten napęd, bo koła napędowe powinny być dociskane w czasie przypsieszania. Zaraz potem napisałem, że przy umiarkowanych mocach jest to w zasadzie bez znaczenia.

        Oczywiście, że wielkoturystyczne coupe nie służą do ścigania. Mercedes w katalogach pisał nawet, że to propozycje dla “ludzi o dojrzałym stylu jazdy”.

      • taaak, szczególnie zimą ten tylny napęd to ma fantastyczną przyczepność… szczególnie jak cały zespół napędowy jest z przodu a tył waży jakieś 35% tego co przód

      • Benny, dyskutowaliśmy to już tysiąc razy – ja całe życie jeżdżę po górach w zimie, wszyscy górale alpejscy mają Mercedesy i BMW i jakoś jeżdżą. W ekstremalnych warunkach wiadomo, że musi być 4×4, ale po normalnych drogach jeździ się normalnie, również jak jest śnieg. Tylko trzeba mieć sprawne auto i dobre opony.

      • Ja tylko tak dodam, że takie 406 coupe, Audi TT, Celica, Cougar itp. to nie były jednak takie znowu tanie auta. Nawet na zachodzie, gdzie ludzie zarabiają więcej, wciąż to jednak kosztowało ponad klasę A, B, C, a nawet przeciętne D. Ot – taka Celica w okolicach 2000 roku kosztowała na PLN nieco ponad 100 tys., egzemplarz który miałem, z podstawowym silnikiem, lekko doposażony, to było wówczas 110 tys. PLN. To w 2000 r. w Polsce było mnóstwo pieniędzy, a i na zachodzie ciężko określić podobne auto jako “tanie”.
        Sądzę, że tak się je określa, bo 10 lat po premierze, rzeczywiście takie auta kosztowały mało, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że wyglądały na droższe niż w rzeczywistości.

        A jako dodatek: bardzo miły w odbiorze test z r.1999: https://www.youtube.com/watch?v=zzIyVTIWgCA&ab_channel=euzebiuszw
        Dotyczył wersji V6, topowej, która kosztowała wtedy ponad 160 tys. PLN i redaktor określił ją wprost jako auto bardzo drogie.

      • wiem 🙂 nie znam się 😉 ale jakoś DF zakopywał i ślizgał się wszędzie zimą (i latem na błocie) i jazda nim po śniegu to na prawdę była walka (na byle jakich oponach oczywiście), a miał może z 50 koni (wątpię że aż tyle miał, bo on z gazem w podłodze ledwo przyśpieszał) a i tak się ślizgał, a Cinquecento jakoś wjeżdżało i wyjeżdżało zewsząd, na podobnie starych oponach, a potem jak już się dorobiłem Frigo “jajeczek” (znaczy się wykręciłem je na złomie z jakiegoś Cieniasa) to już w ogóle był nie do zatrzymania i nigdy nie potrzebowałem wyciągania…. nie no dobra raz wypadłem z zakrętu do rowu ze strumyczkiem, ale na zakręcie był żywy lód że ustać ciężko było, a w rowie i tak wyhamowałem że do wody nie wjechałem, a szczęściem w nieszczęściu było to, że to było 100 metrów od remizy, więc zaraz mnie wyciągnęli Jelczem 6×6 🙂

      • Nie chodzi o to, że się nie znasz, tylko że obcowałeś z samochodami, których stan techniczny nie pozwalał powiedzieć niczego na temat ich faktycznych możliwości. Tak to może najzwięźlej określę 🙂

        Dodam jeszcze, że 125p w górach też jeździły, nawet niejaki Wojciech Fortuna miał takiego po zakończeniu sportowej kariery i używał go jako taksówki. Uwierz mi, tam są cięższe warunki zimowe niż w Lublinie (a w tamtych czasach to w ogóle).

      • Benny – szybkie pytanie odnośnie oceniania przyczepności RWD na podstawie starego Fiata 125p. Kiedy ostatni raz miałeś zamontowane w samochodzie nowe opony? 🙂

      • Beny, to co mówisz to jest kwestia opon i ogólnego stanu samochodu. Ostatnią zimę spędziłem w arktyce, poruszałem się tam FWD, AWD i RWD. FWD prowadziło się BEZWZGLĘDNIE najgorzej, przy NAPRAWDĘ trudnych warunkach zdecydowanie lepiej jest kiedy przednie koła zajmują się tylko lub głównie sterowaniem, a nie mają na głowie jeszcze napędzania całego mandżuru, który się za nimi wlecze. Celowo nie mówię o hamowaniu, bo kiedy jest naprawdę grubo to nie hamujesz tylko starasz się ominąć lub zatrzymać w czymś miękkim 🙂

      • oczywiście, że nigdy nie miałem nowych opon 🙂
        stan techniczny co ma do ślizgania się tyłu? dziury w progach czy podłodze nic w tym nie zmieniają 🙂
        oczywiście wiem, że dobre opony potrafią zdziałać cuda, ale też się fizyki nie oszuka, jak tył waży jakieś 30% tego co przód to zawsze się to będzie ślizgać, tak jak DF, ale jeśli producent ma to na uwadze i zadba żeby z tyłu dać jednak coś ciężkiego żeby tą wagę jakoś zrównoważyć no to to ma szansę jakoś jeździć.

        ja się kłócić nie chcę, dyskusja jest dość bezcelowa, bo nikt tu nikogo nie przekona 😉 poza tym na szczęście teraz już praktycznie niema takich zim żeby to był problem 🙂

        a i tak najbardziej terenową osobówką jaką miałem to był Forester 1 którym w tą zimę przejeżdżałem po zaspach śniegu na poboczu jak inni stali i blokowali ulicę 😉

      • Nikt kłócić się nie zamierza, ale powtarzanie po raz n-ty w komentarzach wpisie tego samego mitu, jakby to każde auto RWD miało się zakopywać, a każdy fiat 125p był ciężki i słaby, na podstawie zajechanego egzemplarza na łysych oponach jest zwyczajnie słabe i lata świetlne od rzetelności.

        Sabree – czy serio wierzysz, że byle prosty robotnik szedł sobie do salonu i kupował Mantę albo Capri? Te samochody były pozycjonowane dokładnie tak samo jak później Cougar czy Calibra, i dopiero któryś z kolei właściciel kupując te auta za małe pieniądze, bezlitośnie je tuningowal i katował, schemat identyczny jak z calibrą. Kolejna kwestia – wspominasz o wnętrzu Calibry. Zajrzyj co środka Manty, a następnie zajrzyj do Ascony B i powiedz, co widzisz?

      • Dziury w progach może nie wpływają na przyczepność ale stan amortyzatorów już bardzo, podobnie luzy w zawieszeniu więc ogólnie stan techniczny pojazdu jak najbardziej ma związek z przyczepnością.
        Benny wprowadzasz sporo kolorytu do tego portalu ale dyskusja z Tobą nasuwa skojarzenia ze słowami Kaziuka z Konopielki : “Jak t ziemia okrągła? Przecie widać , że płaska”

      • nie wiem czy każdy DF tak ma, ja miałem ich z 5 i każdy zachowywał się podobnie 🙂
        Wy tu po prostu macie na myśli jakieś drogie samochody a więc i bardziej zaawansowane, pewnie bardziej zadbane jeśli chodzi o opony

        a ja z kolei opowiadam jak to było w polsce B gdy się zarabiało 700zł 🙂

      • Oczywiście, że to rozumiemy. Ja też kiedyś zarabiałem 1000 zł, a moja żona 650. Jeździłem samochodem, który nazywał się Mercedes S, a mimo to wymagał wkładania kaloszy w deszczu i miał zepsutą większość wyposażenia.

        Doskonale wiem, jak takie auta jeżdżą, ale nie mówię, że to cecha modelu. To nieprawda, że Niemcy zaprojektowali S-Klasę tak, żeby przeciekała, tylko po prostu miałem 27-letni egzemplarz przegnity na wylot – i zdaję sobie sprawę, że na jego podstawie nie da się powiedzieć o modelu nic. ABSOLUTNIE NIC, bo tam nic nie działało tak jak powinno.

        To normalne, że kiedyś 90% z nas takimi autami z musu jeździło, tyle że większość rozumie, że to nie były egzemplarze sprawne. Naprawdę nie jest trudno odróżnić auto sprawne od trupa kosztującego 1 czy 2% ceny wyjściowej, który nie powinien zostać dopuszczony do ruchu w żadnym normalnym kraju (z obecną Polską włącznie). Zresztą sam fakt, że coś można kupić za 1% pierwotnej ceny dobitnie wskazuje, że to coś nie ma wiele wspólnego ze swoją pierwotną wartością i trzeba po prostu zdać sobie z tego sprawę.

        Bardzo doceniamy Twoje komentarze i doświadczenia, najbardziej właśnie te na temat radzenia sobie ze starymi gratami i ich utrzymywania w ruchu. To bardzo cenna wiedza i umiejętności – sam sporo w życiu wydałem na ludzi, którzy reanimowali moje pierwsze dwa auta. Ale ja zawsze wiedziałem, że one w normalnych warunkach dawno powinny leżeć na złomie (albo zostać kompleksowo odbudowane od zera, jeśli ktoś zechciałby zainwestować). Moje C123 280CE na wybuchającej instalacji gazowej paliło 24 litry i przyspieszało gorzej od Poloneza, ale nie twierdzę, że to cecha modelu, bo ten model powinien palić dychę (w mieście 14) i przyspieszać do setki w 9 sekund. My chcemy tylko wytłumaczyć Ci tę różnicę.

      • ależ ja nie staram się nikogo przekonać do tego że takim DFem na przykład strach jest jechać powyżej 100 bo lata po całej drodze, wiem że latał po całej drodze bo był luz na pół kierownicy, rozbite drążki, sworznie i przekładnia – oczywiście to było zużycie a nie wada tego modelu

        natomiast to, że dzięki temu tylnemu napędowi NIE DAŁO SIĘ RUSZYĆ z miejsca i musiałem go zewsząd wypychać, tak, że nawet ręczny gaz dorobiłem żebym jakoś dawał radę to robić samemu no to nijak nie wynika ze stanu technicznego, jedynie z kiepskich opon, owszem, ale na tak samo kiepskich Cinquecento, a nawet maluch radził sobie dobrze! maluch też ma tylny napęd, ale ma ten tył dociążony zespołem napędowym i jest dobrze, ma za to lekki przód więc strach tym szybko jeździć bo można nie wyhamować bo ten przód się od razu ślizga i to też jest wina mojego malucha i kilku innych które miałem? tak po prostu jest i to wie każdy kto tymi samochodami jeździł

        ostatnio na jesieni tamtego roku przyjechał do mnie kolega pięknym zadbanym DFem którego kupił za 12tyś (pomijam że to idiotyzm tyle dać) i co? i oczywiście że go wypychałem bo się zakopał w błocie (nie takim znowu grząskim), tu gdzie Astrą F z przednim napędem i na równie przeciętnych oponach codziennie wjeżdżam i wyjeżdżam, faktycznie napęd tylny jest wspaniałym rozwiązaniem, przepraszam że tego nie rozumiem 😀 oczywiście lekiem na to są BARDZO DOBRE i Świeże opony, ale to jest proteza mająca złagodzić oczywistą wadę

    • Czekaj, czekaj, Manta była ucoupetowioną Asconą, czyli poprzedniczką Vectry. Capri było porzeźbioną Cortiną. Proweniencja została zachowana.

  6. @SzK, dokładnie zgadzam się , też nie rozumiem tego ciśnięcia się o tył napęd w samochodach popularnych. W wielu przypadkach jak np. w dostawczych przód jest po prostu lepszy. Miałem jedno tylnonapędowe auto. Szczerze przy codziennej jeździe nie widzę za bardzo różnicy.

    • Ja lubię być w zgodzie z siłami przyrody, a nie walczyć z nimi 🙂 Ale jak piszesz – w spokojnej jeździe autem o umiarkowanej mocy różnicy nie ma. Tzn. od pewnego momentu, bo wczesne przednionapędówki miały delikatne przeguby i słabą zwrotność (celowo ograniczaną właśnie w celu oszczędzania przegubów). Poza tym efekt wyrywania kierownicy z rąk był dużo silniejszy, również przy niedużych mocach. Ale pod koniec stulecia te problemy były już historią.

      • Największy problem aut fwd to wheel hop, do dziś większość aut popularnych właściwie sobie z tym nie radzi.

      • wady przedniego napędu są niczym przy wadach tylnego, a najlepszy jest oczywiście stały na 4 jak w Foresterze

  7. Bardzo dobrze narysowany wóz. Ktoś go tylko niepotrzebnie pomalował (okleił). (;
    “Normalne” 406 mają jeden poważny problem z nadwoziem: otwory do odprowadzania wody z progów są fabrycznie bardzo sumiennie i na całej długości (wysokości) wypełnione masą uszczelniającą, w wyniku czego systematycznie biodegradują się od środka. Jestem ciekawy czy problem dotyczy również 2-drzwiowego brata.

    • Nie dotyczy. Trzeba dbać jedynie o drożność odpływów w progach (po dwa na każdą stronę, z przodu i z tyłu auta).

  8. Peugeot 406 coupe był moim kolejnym niezrealizowanym marzeniem po 405 MI16. Miał elegancką wyważoną linię, niekoniecznie pretendującą do ubogiej podróby Lamborghini czy Jaguara, ale akcentującej indywidualność użytkownika. Na początku wieku wiele samochodów klasy średniej produkowano w wersji zarówno 3 jak i 4 drzwiowej. Od trzydrzwiówki był tylko krok do coupe. I sporo takich powstało Megane coupe, Xsara Coupe (przerabiałem), Astra coupe. Wyglądały lepiej, szersze drzwi ułatwiały wsiadanie (choć nie na parkingu pod hipermarketem). Teraz to wymarło i 3 drzwi zostały tylko w małych samochodach. Czasem stosowano stylistyczne wybiegi 4 drzwi, ale tylna klamka zamaskowana w słupku, prawie coupe – Alfa 156, DS 4 (tam tylne drzwi były szczątkowe i nawet szyba się nie otwierała, ale mnie to nie przeszkadzało, bo z tyłu poza psem, rzadko ktoś jeździł, a wsiadało się nie mniej wygodnie jak do Passata, gdzie na połowę tylnych wrót wystawało siedzenie). Z wielu trzydrzwiówek jakimi jeździłem ostał mi się C4 VTR . Też lepiej wygląda od czterodrzwiowego, choć silnik mało sportowy lekko podkręcony Hdi.
    Bardziej niż tylnego napędu brakuje mi manualnego ręcznego, wolno działająca elektronika elektrycznego, działającego w trybie 0-1 nie pozwala na korektę toru jazdy, ani nawrotkę w ciasnym miejscu.

    • Jako jeżdżący wyłącznie tylnonapędówkami nigdy nie potrzebowałem hamulca ręcznego w czasie jazdy 🙂 Ale nad wymieraniem klasycznych coupe bardzo ubolewam.

      • jako jeżdżący automatami, ręczny używa tylko diagnosta raz do roku 😉 ostatnio w Astrze mi go urwał, na co ja mu powiedziałem, że i tak tylko on go zaciągał raz w roku 🙂

    • Troje drzwi nawet w małych autach już nie ma. Zostały już tylko wersje 5 drzwiowe. Także hasło Kononowicza jest już w prawie 100% aktualne; jak przegląda się to co było jeszcze 2 dekady temu a co jest dziś.

  9. Jako właściciel dwóch Coupe (2.0 i 3.0, oba manual przed liftem) pozwolę sobie dodać trochę luźnych przemyśleń. Ze wzgledu na różnice konstrukcyjne są to dwa zupełnie różne auta. V6 ma sprzęgło hydrauliczne (nie na linkę jak 2.0), wspomaganie o zmiennej sile, hamulce czterotloczkowe brembo, dłuższe przełożenia i w opcji też amortyzatory ze zmiennym tłumieniem (u mnie są). No i do tego w v6 jeszcze wieksza szansa na audio JBL ze wzmacniaczem, które po wytłumieniu i zmianie głośników na niezużyte gra bardzo dobrze z CD. To wszystko sprawia, że V6 robi wrażenie auta o klasę lepszego pod każdym względem (za taką specyfikację mozna było kupić 2 sedany golasy w salonie). Co więcej, na trasie różnica w spalaniu jest pomijalna. Jedyną zaletą dwulitrówki są żenująco niskie koszty utrzymania, absolutnie pancerny silnik oraz możliwość przyciśnięcia auta bez drastycznego łamania przepisów. Niestety to przyciśnięcie obnaża największą wedlug mnie słabość obu aut, którą jest praca skrzyni biegów (czyli kolejny argument za v6, w ktorym biegi można zmieniać znacznie rzadziej). W przypadku testowanego auta Twój odbiór Szczepanie z pewnością pogorszyło dodatkowo ubogie wyposażenie wnętrza. Skóry w przedlifcie są naturalne, świetnej jakości i do tego perforowane. Ogólnie nie rozumiem czemu wnętrze było tak mocno krytykowane przez prasę – w full opcji jest wg mnie idealny kompromis w tej klasie. Poza dźwignią recznego, wszystko czego się dotyka jest baaaardzo ok i starzeje się dostojniej niż np. Celica (a beżowe skóry to już w ogóle milion dolarow), reszta fakt, taniocha, ale świetnie zmontowana (nic nie trzeszczy na wybojach). Wybierając to auto brałem pod uwagę jeszcze kilka innych opcji i porównując z w208 (który był zawsze wysoko) to głównymi atutami Mercedesa w momencie wyjazdu z salonu był napęd na tył, dostępność xenonów i ESP (mniej krytyczne w FWD), v6 na łańcuchu i ogólnie trwalsze oraz skrzynia biegów. Po latach Peugeot MASAKRUJE całą konkurencję RWD (w swojej klasie wiekowo-segmentowej) trwałością blach, a FWD (przynajmniej dla mnie) odpada w przedbiegach przez design. Głównym problemem jest z kolei dostępność części i niska wartość rynkowa, która podważa zasadność utrzymywania auta w stanie muzealnym. Jest to idealny przyklad auta które w związku z powyższymi problemami zostanie wybite przez podniesienie wieku rejestracji na zabytek, gdyż zbliża sie moment problemów z normalną eksploatacją nawet dla majsterkowiczów, a ciągłe płacenie OC może być ciężkie do przełknięcia przy wartości auta.

    PS. W tym modelu grafitowe lusterka to standard, zamysł był taki, że to jest element zaburzający linię auta i nie ma go co eksponować. Mega praktyczne przy koniecznosci wymiany 😉

    • Bardzo dziękuję za uzupełnienie. Spodziewam się, że V6 to inny świat, bo sam jestem wielbicielem 6 cylindrów i tak też zresztą napisałem w tekście – że w tej klasie szóstka się należy.

      Co do skrzyni biegów: już chyba trzy osoby w komentarzach pisały, że pracuje słabo, ja powiedziałbym że ma długi skok, ale działa znośnie. Oczywiście przy V6 wolałbym automat, bo jak ma być jedwabiście i luksusowo, to innego wyjścia nie ma. A co do wnętrza – tu nie chodzi nawet o materiały (bo testowana specyfikacja wygląda w miarę), tylko o design wzięty z konkurenta Passata. Dla sedana klasy średniej jest bardzo w porządku, ale w połączeniu z linią nadwozia po prostu wyje. Pewnie masz rację, że jasnobrązowa skóra zrobiłaby inne wrażenie, tyle że sam kokpit byłby ten sam, a to on najbardziej odstaje.

      • Rozumiem, że niestety trzeba ciąć koszty. Jednak klienci głupi nie są i bardzo szybko te fwd coupety stały sie po prostu obciachowe, bo niby wygląda sportowo, a ma dusze nudnego sedana. To był największy problem tych aut, który spowodował szybki koniec mody, a co za tym idzie segmentu.
        Wszystkie te wozy miały w pewnym momencie przyklejoną łatkę obciachy, calibra, pumpa, tigra, alfa gt itd. Nawet moja mama, która jest osobą zupełnie nie znająca sie na motoryzacji śmiała się z fiata coupe. Mówiąc, iż jest to takie ferrari z bazaru, dla ludzi którzy chcą sie pokazać, a ich nie stać.
        RWD w europejskich głowach = premium. Jedyna makra, której udało sie od tego uciec to audi, ale ono ma quattro i jeden z najlepszych sztabów marketingowych w branży. Odcinanie kuponów i podczytywanie rajdowej legendy…marki której praktycznie nie ma w rajdach już 4 dekady.
        Wiec jak by nie patrzeć, segment ten był od początku skazany na niepowodzenie. Ponieważ obiecywał on kupującym frajdę i prestiż za mniejsze pieniądze, a w zamian klienci otrzymali nudę, drwiny sąsiadów i auta o gigantycznej utracie wartości.
        Marki które zachowały RWD, dalej bez problemu sprzedają ten typ nadwozia i to często w bardzo słabych wersjach silnikowych, a to że przez taką architekturę mają one mniej miejsca w środku…nikogo w sumie nie obchodzi.
        Z tych wszystkich aut najbardziej lubię forda probe 2 gen, ponieważ ma on bardzo futurystyczną stylistykę, która nie udaje luksusu. Uwielbiam go również za największą powierzchnie szyb w jakimkolwiek atucie którym jeździłem, co daje uczucie jazdy UFO 😛
        PS ford capri wraca…ale jak wszystko obecnie w formie elektrycznego crossovera.

      • Każdy normalny człowiek kupuje auto dla siebie, a nie dla opinii otoczenia, zwłaszcza otoczenia które się nie zna.

        A jeśli już naprawdę najważniejsze jest to, co sądzą inni, to najbardziej niewybredne dowcipy ludzie opowiadali o kierowcach aut tylnonapędowych – w tym przede wszystkim Manty i wszelkich BMW (wcześniej też VW Karmann-Ghia), ale Capri też. Capri miało zresztą sztywną oś na resorach jak w Polonezie, która jeździła tragicznie, a moce dużej większości egzemplarzy nie przekraczały 55-75 KM (85 miała dopiero najmniejsza V6-tka). Z takimi silnikami napędzaną oś trudno rozpoznać nawet w deszczu, ale jeśli dla kogoś to jedyny warunek, a do tego jeszcze cena nie gra żadnej roli, to jasne, każdy ma swój gust.

        Tak jak mówię, też wolę tylny napęd, ale on zwyczajnie nie ma sensu poza tymi samochodami, które gubią trakcję z samego nadmiaru mocy. A zmierzch gatunku coupe ma zupełnie inne przyczyny niż zmiana napędzanej osi.

      • PS Jeszcze w naszym stuleciu BMW zbudowało jedyny wówczas w świecie tylnonapędowy kompakt. Niestety, klientów… w ogóle to nie obchodziło: w ankiecie z 2010r. aż 80% użytkowników modelu napisało, że ich samochód ma napęd przedni, bo nie mieli pojęcia że w ogóle można inaczej, a spośród reszty jakaś część nie wiedziała albo napisała, że nie rozumie pytania. Dlatego kolejna generacja dostała napęd przedni, bo jak widać, nie robiło to różnicy prawie nikomu.

      • Dla mnie klasa coupe segmentu D “niepremium” to samochody, za którymi najbardziej tęsknię – samochody, o których marzyłem jako nastolatek i na które teraz wreszcie mógłbym sobie pozwolić, tylko że już ich nie robią. A swoją drogą mam taką prywatną obserwację z ulic, że obecnie Coupe, czyli samochody raczej niszowe i wydawałoby się dla Petrolheadów (w każdym razie wymagające pewne minimum wyrzeczeń od kierowcy jeżeli chodzi wygodę wsiadania, możliwości przewozowe itp.) dużo częściej od mężczyzn prowadzą kobiety – chyba znak czasów.

      • z moich doświadczeń to we francuzach ogólnie wajchy biegów beznadziejnie “chodzą”, fajnie to tylko w Hondzie i Subaru, choć może i w innych Japońcach też, w sumie to nawet w Polonezie plusie też nieźle biegi wchodzą

      • Taka ciekawostka:

        http://www.406coupeclub.org/media/documents/CarMagazine-July1997.pdf

        Co do automatu, to on miał 4 biegi i wydłużał czas przyspieszenia do 100 z 7.9 do 9.6 i nie był bezawaryjny, więc tutaj raczej kapitulacja Francuzów. Odnośnie dyskusji FWD vs RWD myślę, że przy tych mocach i rozmiarach jest to jednak kwestia w praktyce drugorzędna, to i tak nie są jakieś wyścigówki. Jeździłem sporo w trasie W210 z 3.2 V6 i Peugeot sprawia znacznie więcej frajdy i nie ustępuje komfortem, a słabo wypada głównie podczas gwałtownego startu z zatrzymania. W gruncie rzeczy chodzi mi o to, że przy tej masie sytuacje gdzie tylni napęd jest bardziej satysfakcjonujący dla kierowcy to w większości te, których co do zasady staramy się unikać w prawdziwym świecie… przy czym oczywiście w momencie gdy auto przestaje służyć (głównie) do pokonywania długich tras RWD to jest to!

    • łojejku jak ja jestem miłośnikiem Astry i opli to Astra H to tyfus jakich mało, niedość że paskudne jak nieszczęście, to tam co chwilę coś nie działa i nie dla tego że jest popsute, tylko że tam wszystko jest na jakimś can-ie który działa jakoś beznadziejnie, te moduły-komputery potrafią się zawieszać bez powodu przez co nie działają np wycieraczki, albo światła, albo migacze, albo działa to bez przerwy, i trzeba np w trasie stawać na poboczu żeby odłączyć akumulator i zresetować samochód, no normalnie jakby to na windowsie 95 działało 🙂 u kolegi to jeszcze dodatkowo dochodzi beznadziejna zautomatyzowana skrzynia ręczna która się już z 10 razy zepsuła, a to zębatka, a to silniczek a to moduł, a nawet jak działa to działa powolnie i beznadziejnie

  10. szczerze mówiąc to ja w tym Peżocie nic pociągającego nie widzę, no linia boczna ok, gdyby nie patrzeć na tył i na przód to niezła, w zasadzie bardzo podobna do Calibry, która ma dużo fajniejszy przód i tył też lepszy i tak samo nudną (choć i tak ładniejszą) deskę 🙂

    kilka lat temu był taki Peżot na zaprzyjaźnionym złomie, lekko rozbity przodem, 3.0 v6 ze skórami, w sumie za grosze mogłem sobie powykręcać co chciałem, a cały by z tysiaka wyszedł, ale dla mnie to tam nic ciekawego, i jedyne co tam ktoś z niego kupił to tą metalową gałkę biegów a reszta poszła w kontener do huty… innych doświadczeń z takim nie miałem

  11. Na jednym ze zdjęć powyżej, wśród kilku modeli Peugeota jest 504 coupe, też Pininfarina, też ładny, nawet trochę bardziej zadziorny i rasowy niż 406 i chyba nawet miał napęd na tył, co niektórzy szczególnie doceniają. Miał w standardzie tylko 1800 ccm i ledwie 110 KM. Ale był włosko-stylowy.

  12. Pytanie do wcześniejszego wpisu Bennego. Czy ręczny w Astrze automacie też ręczny zaciąga się klamką pod deską, a zwalnia pedałem w podłodze? Tak po linii GM.

    • nie, jest normalna wajcha między fotelami, niestety wajcha od automatu też jest między fotelami a nie w kierownicy 🙁

      • Chyba żaden z Europejczyków z przełomu wieków nie miał wajchy przy kierownicy. No może jakiś angielski relikt.

      • niemam pojęcia czemu… ona jest super wygodna! miałem Mercury Villagera z taką wajchą i to jest świetne rozwiązanie

      • No cóż ja teraz mam między siedzeniami suwak na jeden palec do włączania biegu i muszę z tym żyć. Czasem nawet pozwoli mi ruszyć, jak mam domknięte wszystkie drzwi i bagażnik. Takie czasy.

      • ja bym wszystkie krańcówki zwarł i można ruszać kiedy się chce 🙂
        zawsze zwieram wszystkie krańcówki w traktorkach-kosiarkach bo mnie to wnerwia że żeby rozrusznik załączyć to trzeba wszystkie wajchy w “jedyne słuszne” pozycje poprzełączać… przez te wszystkie zabezpieczenia antydebilowe użytkowanie niektórych sprzętów jest okropnie irytujące

      • Zgadzam się, w swoich kosiarkach poblokowałem większość krańcówek, dzięki czemu mogę kosić na wstecznym.

  13. 406 coupe miał właściciel saloniku prasowego w bloku mojej babci – zaraz po tym, jak elegancki “Koloporter” zastąpił paździerzowy, zielony kiosk Ruchu. Pamiętam, że mi, jako siedmiolatkowi, ten samochód jawił się jako przybysz z innej planety, jako coś bliskiego Ferrari, tuż o krok. Większe wrażenie robił chyba tylko Pontiac TransAm, raz widziany, przejazdem, kiedy kierowca zatrzymał się pod sklepem po fajki, powodując zbiegnięcie wszystkich dzieciaków z okolicy (w telewizji emitowano wtedy “Nieustraszonego”). Na tle parku motoryzacyjnego tużprzedunijnej Polski powiatowej, gdzie 1/3 floty stanowiła 126p, kolejna 1/3 – inne demoludy, a 1/3 pozostawała dla sfatygowanych aut zachodnich…
    Pamiętam że już wtedy, blisko 20 lat temu, po jakiejś niewielkiej stłuczce czy obcierce zagadnięty przez ojca narzekał na cenę przedniego zderzaka i jakiś czas jeździł z pękniętym/pozbawionym kratek. Więc, one chyba były trudnodostępne/drogie od nowości.

    Zaś jeśli chodzi o 406 to… coupe jest ładne, ale zawsze dużo bardziej pociągał mnie sedan. I to chyba nie tylko kwestia “Taxi”, czyli jednego z najważniejszych filmów dzieciństwa – ale ten wóz był bardzo, bardzo ładny. Tyle że… musiałbym złożyć sobie półlifta – polift ma lepszy przód, przedlift lepszy tył.

    A zanik średniej klasy coupe, czy właściwie coupe w ogóle? Cóż. Pierwsza sprawa to coraz bardziej utylitarne podejście do auta, więc dopłata za styl zaczynała tracić swój sens, a drugie? Mniej więcej w połowie cyklu życia ostatnich średnich coupe na rynku europejskim pojawił się nowy, zupełnie świeży i nieznany typ auta, pozwalający się dużo, dużo bardziej wyróżnić. I przy okazji patrzeć na innych z góry.
    Podejrzewam też, że skokowy wzrost poziomu bezpieczeństwa aut na przełomie wieków uczynił opracowanie niszowych nadwozi dużo bardziej kosztownym niż jeszcze dekadę wcześniej.

    Gdzieś kiedyś czytałem, że istnienie ciekawych, nietuzinkowych aut czy ich wersji było dla producentów wiek wiekiem deficytowe, ale skutecznie ściągało oglądaczy do salonów, a już rolą sprzedawcy było ukierunkowanie oglądacza na zakup rodzinnego sedana czy kompaktu. Tak przynajmniej Amerykanie tłumaczą historyczną obecność kabrioletów w ofercie praktycznie każdej marki, pomimo często homeopatycznej produkcji; presją dealerów tłumaczy się też powstanie kabrioletów na bazie zupełnie nieprzystosowanych do tego samonośnych Hudsonów. Być może efekt ten zniknął wraz z przeniesieniem się zainteresowań ludzi na inne dziedziny, a może zawsze był przeszacowany…

    Sumując – kombinacja czynników.

    • Spodobał mi się Twój komentarz: dotychczas myślałem, iż jestem jedyną osobą w na całej planecie (a może i w całej galaktyce 😉 ), która to chciałaby 406 z przodem od poliftu i tyłem od przedliftu w wariancie sedan 😉

  14. Bardzo ładny samochód. Zawsze podobała mi się jego linia, ale po doświadczeniach z 307 CC 2.0 16V raczej nie chciałbym 406-tki. Nie jeździłem 406, ale ten sam (czy może ktoś potwierdzić?) silnik w 307 jest nieszczególnie dynamiczny, ma dość dziwną reakcję na pedał gazu, również jego praca nie powala kulturą. Samo auto nie wydaje się solidne, zużywa się w środku dość szybko i sprawia wrażenie, jakby producent sam nie wiedział, czy ten model ma być sportowy czy komfortowy. W rezultacie nie jest ani drapieżny ani jakoś szczególnie wygodny. Na podstawie tych doświadczeń mam trochę sceptyczne podejście do Peugeotów z przełomu wieków. Chociaż, podobno zwykłe czterodrzwiowe 406 ma opinię bardzo solidnego samochodu…

    • 307,a 406 to inny świat. 406 po latach nadal sprawia wrażenie auta dobrze zrobionego, spasowanego, z uczciwymi materiałami, wygodnego i zaskakująco dobrze prowadzącego się. 1.816v jechało OK, 2.0 z automatem było przyjemne, nie wyrywne, ale dynamiczne, 2.1td nie tak wolne jak sądziłem, 2.0HDI 110 również zaskakująco w porządku. Prawda, od żadnego Ci nie dygnie, ale to nie ma podniecać, to ma robić robotę zapewniając Ci spokój, komfort i nie narzucać się niczym. Z najfajniejszych rzeczy w 406 wspominam powszechnie dostępny czujnik deszczu, wygodny patyk do sterowania radiem i w autach bez klimy płynną regulację nawiewu.
      O 307 nie umiem się pozytywnie wypowiedzieć 🙂

    • @D. Od siebie dodam tylko, że ogromny wpływ na to jak odbieramy silnik ma wpływ sposób sterowania przepustnicą – na linkę czy potencjometrem i serwomotorami. Myślę, że to głównie wpłynęło na Twój odbiór dwulitrówki. Miałem wóz od PSA z 2000 r na linkę, teraz mam wóz z 2004 r. z elektroniką i mimo tej samej pojemności ten nowszy wydaje się ślamazarniejszy, choć cyferki na to nie wskazują.

      • Tak właśnie podejrzewałem, bo reakcja na gaz jest bardzo dziwna i trudna do wyczucia. Przy lekkiej przegazówce na biegu jałowym nie dzieje się wiele, a wciśnięcie pedału gazu delikatnie dalej błyskawicznie dokręca silnik do pełnych obrotów. Pewien “poślizg” w działaniu obrotomierza tak typowy dla Peugeotów również nie pomaga w wyczuciu reakcji. Zaś w trakcie jazdy, ten silnik nie sprawia wrażenia zrywnego, choć tak jak mówisz – cyferki zupełnie tego nie potwierdzają.

      • Do typowego opóźnienia w przepustnicy sterowanej elektronicznie mogą dochodzić jeszcze inne czynniki wynikające z eksploatacji – wytarte ścieżki potencjometrów, zanieczyszczenie przepustnicy nagarem z EGR, czy stary czujnik położenia wału przekłamujący odczyty przekładające się na niewłaściwy dobór kąta wyprzedzenia zapłonu (sam miałem taki przypadek – po wymianie czujnika auto zrobiło się żwawsze i bardziej elastyczne)

  15. Bardzo ładny PUG. Zresztą niemal wszystkie mi się podobają, chyba mam gust jak ich grupa docelowa, hihi 🙂
    Osobiście myślę, że lata 90 to dla Peugeota była dobra epoka. Super hit 206, paleta rzetelnych wozów w każdym segmencie, przełomowy Partner/Berlingo, HDI, spółka Sevel produkująca Boxera/Jumpy/Ducata2. No gdzie by nie spojrzeć tam udany produkt. No może poza 605/607, ale o tym już dyskutowaliśmy kiedyś.

  16. Swoją drogą, Peugeot 406 to chyba jedyny przypadek kiedy polift różni się strukturalnie od przedlifta – do tego stopnia, że przedlift ma dwie, a polift trzy gwiazdki, a i wizualnie crash – test wygląda inaczej. Podobno te same zmiany zaaplikowano Xantii, ale jej już nie przetestowano.

    • To ciekawe co piszesz. Ja myślałem, że gwiazdki przybyły za np 3 punktowy pas na środkowym miejscu zamiast biodrowego i jakieś bajery.

      • Coś tam pozmieniano… ciekawi mnie czy to była kwestia zmiany elementów czy tylko materiału, ale nie chciało mi się drążyć tematu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.